sobota, 20 września 2014

Od Judal'a

Wpatrywałem się z niedowierzeniem w tajemniczą osobę. To była ona...Jestem tego pewien. W końcu należała do Al-Thamen. Dzięki jej okrzykowi tylko się o tym upewniłem. Po chwili zmieniła wygląd. Wyglądała zupełnie jak mój matka której wygląd ledwo co pamiętam, ale dalej jest mi znajomy. Reszta wpatrywała się w nią ze zdziwieniem. No tak jako rodzeństwo widzieli w niej swoją matkę.
-Dzieci chodźcie do mamy-powiedziała z promiennym uśmiechem. Jej głos był wręcz hipnotyzując.
-To tylko iluzja!-zdołałem ich ostrzec. Wtedy ona posłała mi nieco groźne spojrzenie. Nie minęła chwila gdy jej iluzja całkiem mnie zaślepiła. Tylko czemu...Przecież jestem dorosły a jej moc powinna działać tylko na niepełnoletnich. Czy może chodzi o to, że mentalnie dalej zachowuje się jak dziecko więc nim jestem? Teraz to nie było ważne. Kolana pode mną same ugieły się. Opadłem na ziemię.
-Judal!-krzyknęła Rozalia. Jej głos rozniósł się po całym pomieszczeniu. Zamknąłem na chwile oczy. Gdy je otwarłem byłem w ciemnym pomieszczeniu. Bezradny leżałem na zimnej podłodze. Usłyszałem ciche kroki.
-Judal?-spytała Roza tym razem niepewnie. Uniosłem lekko głowę i ujrzałem ją. Wokół niej unosiła się biała aura która wszystko rozświetlała. Czy to możliwe, że...No tak! Na pewno przez jej głos znaleźliśmy się w moim umyśle. Musiała ją aktywować. Zaraz...Będąc tu dowie się prawdy...O wszystkim! Nie! Od razu przenieśliśmy się znów w poprzednie miejsce. Jak to zrobiłem? Siła woli, tak sądzę. Wstałem lekko chwiejąc się i spojrzałem na moją "matkę".
-Coś się stało?-zapytała niby z troską. Ja pokręciłem głową przecząc niczym małe dziecko. Udawałem, że iluzja zadziałała na mnie. W końcu jeśli chodzi o grę aktorską jestem dość dobry.
-Nie, mamo po prostu...-zacząłem. Następnie sięgnąłem po moją różdżkę-Nienawidzę Cię-powiedziałem z uśmiechem celując w nią błyskawicami. Ona przez porażenie upadła na ziemie nie przytomna.
-Judal to przed chwilą...Gdzie my byliśmy?-spytała Rozalia. Ja westchnąłem i machnąłem ręką.
-Teraz to nie ważne. Mamy kogoś ratować, nie?-odparłem cicho śmiejąc się. Tak był t sztuczny śmiech ale nie chciałem zbytnio jej martwić.

Rozalia lub ktoś inny z towarzystwa?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz