niedziela, 14 września 2014

Od Moonlight

Czemu nie mogę już uciec? No tak. Ścigali bu mnie do końca życia. I co z tego gdyby tak głębiej się nad tym zastanowić. No tak nie umiem utworzyć portalu. Kurde! Zaraz! Meiko! Ona otworzy portal! Podeszłam do niej.
-Meiko umiesz otworzyć portal?- Znudziło mi się to ganianie po królestwie i narażanie na Mrocznego. Niech se znajdą kogo innego. Po chwili sama zeskoczyłam z balkonu robiąc salto w powietrzu i upadając koło Len'a. Przed nami otworzył się portal! W końcu.
-Meiko!- Zawołałam do niej.- choć z nami!.
-Ok- Powiedziała Meiko upadając koło mnie. Pierwszy wszedł Len, nie mam mu tego za złe bo to ja go popchnęłam w tamtym kierunku kiedy był oślepiony światłem portalu potem ja, a na koniec Meiko. po wyjściu z portalu na początku czułam się ni jak potem poczułam się Lepiej. Wszystkie złe wspomnienia... odeszły w niepamięć wraz z 0.3 Ogarnęło mnie uczucie wolności mogłam się uśmiechnąć. Spojrzałam w stronę Meiko. Portal wygasną gdy przeszła. Wyglądała  na 13 lat zamiast miecza miała łuk. Ubiór też się jej zmienił.
Ja też wyglądałam inaczej.  Ale to mnie nie obchodzi. W końcu wyrwałam się z tej good bay Mroczny i Reszta. Eh Wolność! To czego było mi trzeba w byciu kotłakiem.  Wolność! Nie patrząc na innych zaczęłam biec. W biegu skoczyłam na jakieś drzewo. Wspinałam się a trafiłam na najwyższą gałąź. Przytuliłam pień i nabrałam świeżego powietrza w płuca. Już nigdy więcej nie wróce. Nigdy więcej. Tu był jest i będzie mój świat.Poczułam lekkie ugięcie gałęzi. a potem ciepło... Ktoś musiał mnie objąć. Spojrzałam nie pewnie przez ramię. Len. Uśmiechnęłam się. Jak dawno się nie uśmiechałam. Wiem, że nie dam rady zapomnieć co się stało w świecie 0.3 ale puśćmy to w przeszłość. Nie obchodzi mnie to co było, obchodzi mnie to co będzie. Koniec z Mrocznym! Koniec z podporządkowywaniu się mojemu ojcu! Jakbym mogła to tym razem ja zniszczyłam bym pałac króla eeee... jak on ma właściwie na imię?  A jeden pies z tym. A jeśli Mroczny znowu będzie mnie szukał oberwie mu się. Znak odwagi robi swoje. A on jest taki kruchy w postaci trzynastoletniego bachora. Zaraz, ja też mam trzynaście lat. Ale się z tego cieszę! Gałąź trzasnęła pod naszymi nogami. Zaczęłam spadać. Ale w porę uchwyciłam się gałęzi. Gorzej było z Lenem, bo dyndał nad ziemią trzymając się mojej ręki. Jeśli ocenić wysokość. Jakby spadł... upadek był by krótrzy o pół mojego balkonu. Nic mu się nie stanie. Puściłam go.


Len sorry...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz