niedziela, 7 września 2014

Od Len'a

Gdy obudziłem się spała. Nie miałem zamiaru jej budzić. No bo po co? Zaraz...Kiedy zasnąłem!? Miałem zamiar wyjść jednak spojrzałem za balkon. Deszcz...Mokry, zimny, deszcz. Może gdy tu zostanę nic się nie stanie, co? Po chwili usłyszałem kroki. Pomyślałem, że to Moonli wiec nic sobie z tego nie zrobiłem. Jednak gdy drzwi otwarły się zobaczyłem w nich Mrocznego.
-Co ty tu robisz?!-zapytał wściekły. Ugh, nie mam ani ochoty ani siły się z nim bić. Ale mam wybór? Uśmiechnąłem się złośliwie, tak jak zawsze i wstałem z łóżka.
-Ja? Sądzę, że mam prawo spędzać czas w pokoju mojej dziewczyny-odpowiedziałem dokładnie podkreślając moje ostatnie słowo. Oczywiście, że wszystko dalej mnie bolało, po moim wcześniejszym upadku to nic dziwnego, ale nie mam zamiaru pozwolić mu robić co tylko chce. Może nie jestem kimś ważnym tak jak niby on, ale wiem jedno: Jestem ideałem. Ideał by stchórzył? Nigdy. On po chwili także uśmiechnął się i zaśmiał cicho.
-Myślisz, że możesz robić co Ci się podoba?-spytał. Niech no ja się zastanowię...Oczywiście, że nie ale skoro on o to pyta...
-Raczej tak-odparłem obojętnie odwracając wzrok. To było najgorsze co zrobiłem. Gdy wróciłem wzrokiem do niego był tuż przy mnie ogłuszając mnie.

*Potem*

Obudziłem się. Na początku nie umiałem określić gdzie się znajduje. Było ciemno...Mogłem dostrzec tylko trochę światła wpadającego przez jakąś szparę. Drewniane drzwi...Czy ja byłem w szafie!? Zobaczyłem Moonli. Szarpała się z zapewne gwardzistami. Chciałem jej pomóc ale wtedy uświadomiłem sobie, że jestem związany i nie mogę się ruszać. Gwardziści zaczęli ciągnąc Moonli w stronę wyjścia. Chciałem wysunąć pazury i uwolnić się jednak nie dałem rady. Po jakimś czasie Moonli wróciła z Mrocznym...A raczej to on ją niósł. Następnie rzucił nią o łóżko. Od razu się zdenerwowałem. On traktuje ją jak jakąś lakę która nic nie czuje. Gdy widziałem co działo się dalej...Chciałem jakoś się wydostać i go rozszarpać. Co on chciał niby osiągnąć!? To wszystko skończyło się gdy do pokoju wpadła Meiko. Mroczny niczym tchórz uciekł przez okno. No tak najlepiej! Moonli i Meiko prowadziły krótką rozmowę. Następnie Moonli podeszła do szafy w której byłem uwięziony i otworzyła ją. Była cała zdruzgotana...Zabije drania. Meiko zniszczyła sznury które mnie obwiązywały a Moonli zdjęła jakąś ścierkę z moich ust. Następnie przytuliła się do mnie i zaczęła płakać. Też ją objąłem. Rozumiałem czemu teraz płacze. Nie dziwie się jej...
-Mroczny Cię nie skrzywdzi-powiedziałem łagodnie głaskając ją po głowie-Obiecuję...-dodałem szeptem. Chciałem, żeby się uspokoiła. Spojrzałem na balkon. Deszcz dalej padał. Gdy zobaczyłem, że Moonli przestaje płakać wstałem i podszedłem bliżej drzwi przez które uciekł Mroczny.
-Len co ty robisz?-spytała Moonli. Jaka ona bywa niemądra. Ugh, nie ma co teraz nad tym myśleć. Chwyciłem za drzwi. Trochę przemoknę, ale nie ważne.
-A jak Ci się wydaje? Idę go znaleźć i zabić-powiedziałem oschłym głosem. Na za dużo sobie pozwolił. Nie mam zamiaru mu tego darować. Moonlight wstała z ziemi i złapała mnie za rękę.
-Nie możesz! Przecież...-zaczęła jednak nie skończyła  bo spojrzałem na nią. Prawdopodobnie mój wzrok znów był...Po prostu pusty.
-Nie mogę bo?-spytałem patrząc na nią nieco z góry. W końcu byłem trochę wyższy. Może nie była to wielka różnica wzrostu, ale zawsze coś. Moonli spojrzała na mnie najpierw trochę niepewnie, ale ta niepewność szybko zniknęła.
-Nie pamiętasz co stało się ostatnio? Po prostu nie możesz bo..-znów nie dałem jej skończyć posyłając jej nieco groźne spojrzenie. Co...Co ja robię? Trudno! To dla jej dobra. Czy to nie samolubne? Chodzi mi o to, że...Ochraniam ją dla siebie, a nie dla niej?  Chce żeby była szczęśliwa żebym ja był szczęśliwy? To mój tok rozumowania...Zresztą trudno.
-Nie mieszaj się-mruknąłem wyrywając moją rękę z jej uścisku. Następnie wyskoczyłem przez balkon. Zapomniałem zupełnie o wysokości i zgrabnie wylądowałem "na czterech łapach".

Moonli idziesz za mną czy skończysz się mieszać?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz