piątek, 5 września 2014

Od Mrocznego : kolacja przy świecach

-Nie nie błagam jestem niesmaczny!-wydzierał się jeleń przyparty do wapiennej ściany
Miał zestaw zgrabnych ostrych kopyt oraz pokaźne rogi mógłby je wykorzystać by bronić się przede mną  jednak nie zrobił tego.Jak każdy mieszkaniec tej krainy wiedział ,że jego życie zależy od króla i on zdecyduje jak długo będzie trwało.Jako że  król jest moim bezpośrednim zwierzchnikiem i do tego jestem zaręczony z jego córką...
-Doprawdy?-spytałem ironicznie-nie potrzebuje twojego mięsa chcę tylko twojej śmierci
-To naprawdę wielki zaszczyt jednak wolał by...-przerwał na widok kłów zbliżających się do jego gardła
Zakwiczał i opuścił rogi szykując się do szarży.Wszystko wydarzyło się w niewiele ponad kilka sekund w jednej chwili jeleń rzucił się na mnie parskając a w następnej starliśmy się w walce której wynik był z góry przysądzony kły i pazury  przeciwko rogom  i racicom.Potem już tylko w pyle i kurzu przemknąłem pod jego kopytami i podgryzłem ścięgna u nóg rogacz przysiadł na zadzie.Jego krtań znalazła się na wysokości mojej paszczy.Zanurzyłem zęby w miękkim ciele trysnęła krew ochlapując mnie.W ostatnim wysiłku wierzgnął nogami nieszczęśliwie jednak trafił mnie kopytem w skroń.
Wszystko zastąpiła aksamitna ciemność.

*jakiś czas potem*
Ocknąłem się i wstałem rozprostowując kości i poruszając szczękom język miałem suchy i jakby spuchnięty.Wszystko pokryte było posokom zaschniętą i prawie czarną.
Jak śmiał??!! Ten prostak!
Bolała mnie też szczęka i  miałem wrarzenie że zęby jakby się ruszają o ciągnięciu tego nie było mowy.
Pobiegłem do zamku i kazałem któremuś ze służących iśc do lasu i zabrać to ścierwo.
Miałem w wobec niego jeszcze plany.

*Gdzie w porze kolacji*
Zasiadłem za stołem i patrzyłem jak dwóch gwardzistów ciągnie Moonlight korytarzem.Szarpała sie i prychała jednak o ile sie nie mylę założyła suknię którą kazałem jej posłać.Oczywiście sam wolał bym ją prowadzić jednakże nie miałem ochoty drugi raz oberwać z zadowoleniem więc patrzyłem jak moja narzeczona rzuca jednym z żołnierzy o ścianę.
-hem hem Kochanie?-spytałem możliwie jak najbardziej łagodnie -zechcesz  zasiąść do stołu?
Odtrąciła służących i nadąsana opadła na krzesło naprzeciwko.Widziałem ,że usiłuje nie zwracać uwagi na jedzenie jednak była głodna a ten zapach no cóż
-To jest naprawdę smaczne-zachęciłem między kęsami sałatki
Jak by chciała zrobić mi na złość złapała łabędzią nogę i rzuciła w moim kierunku  uchyliłem się i udawałem że nic się nie stało.Wreszcie skusiła się na kawałek pieczeni z jelenia.
-Hm to jest naprawde dobre-niechętni przyznała Moonli
-Tak wiem to chociasz ten jeleń upierał się że jest inaczej..
-On mówił!!?-przerwała mi
-To chyba przeciesz jasne jak inaczej mugł by błagać mnie o litośc
Twarz jej pozieleniała a w oczach zalśniły łzy.Potem zacisnęła usta powstrzymując odruch wymiotny przymknęła oczy i wychyliła się w bok.
Do moich uszu doleciały niezbyt przyjemne odgłosy wymiotowania.
-Nic ci nie jest najdrosza?
-Ty podworze.....

Moonli czyżbym się przesłyszał?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz