piątek, 26 września 2014

Od Rozalii

Rin odzyskała smoka. To teraz wracamy do mojego braciszka z jakąś dziwną amnezją. Rzecz jasna, trochę nam to zajęło i jakieś trzy razy pokłóciłam się z Judal'em. No bo czemu nie? Oczywiście z głupich powodów. Jak zwykle wszystko nie miało sensu.

*Po dotarciu na miejsce*

Na samym wstępie poszłam do Taito, który jak (zapewne) zazwyczaj był w ogrodzie.  Szybko nas zauważył.
- Co znowu tutaj robicie? - spytał.
- Przyszłam odzyskać brata - odparłam. Podeszłam do niego.
- Po waz kolejny powtarzam, iż nie wiem o co Ci chodzi. - stwierdził.
- Zaraz się dowiesz, Taito - odparłam po czym nie mam zielonego pojęcia jak, ale weszłam do jego umysłu. Byłam w jakimś ogrodzie. Wszystkie tamtejsze kwiaty były we krwi. Natomiast na ziemi było pełno różnego rodzaju ostrz. Sam Taito był zakuty w jakieś łańcuchy. Podeszłam do niego. Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Skąd ja Ciebie znam...? - wymamrotał bardziej do siebie, niż do mnie.
- Jak miałbyś nie znać własnej siostry? - odparłam pytaniem.
-Siostry...-powtórzył niepewnie cichym głosem. Kiwnął jednak po chwili głowa jakby chciał odgonić od siebie wszystkie myśli-Teraz to nieważne. Nie wiem po co tu przybyłaś jednak to nic nie da. W końcu jestem niewolnikiem. W dodatku z własnego wyboru. Okropne, prawda? Brzydzę się sobą...Dałem sobie założyć te łańcuchy sam. I od tego czasu nikt mnie nie uwolni...
Przez chwilę stałam cicho, by nie urazić mojego brata.
Po chwili znów odezwał się nieco rozpaczliwym głosem. Było to dziwne...Nigdy nie słyszałam u niego takiego tonu.
-Zastanawiałaś się czasem czemu nie możemy być jak kwiaty? Są piękne i to bardzo...Jednak zerwane i umieszczone w jakimś flakonie tracą wolność, a zarazem swój urok. Czy z ludźmi nie jest pod pewnym względem tak samo? Czy nie uważasz, że na przykład taki ktoś jak ja jest kwiatem w flakonie? Choć nie, na miano czegoś takiego wspaniałego jak kwiat nie zasługuje...Mam racje prawda?
Podniosłam jedno ostrze i spróbowałam przeciąć łańcuchy. Niestety nic to nie dało.
-To na nic. Tych łańcuchów nic nie przerwie...-nagle zdawało mi się że dostrzegłam na jego twarzy łzę jednak szybko zniknęła-Nigdy
- Wszystko da się zniszczyć i naprawić, a ty jesteś moim kochanym braciszkiem i Cię nie zostawię. - powiedziałam już nieco zdenerwowana jego gadaniną. Przytuliłam go tak mocno jakbym chciała połamać mu żebra. Nawet nie wiem kiedy, ale łańcuchy zniknęły. Nie minęło wiele czasu zanim "wyszliśmy z jego głowy".

Taito? A może ktoś inny?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz