poniedziałek, 30 czerwca 2014

Od Len'a: Kolejna afera

Dopiero co się pojawiłem i...Ktoś mnie trzymał! I nie puszczał! O co chodzi!? To byli...Strażnicy! Tacy wielcy i straszni!!! W co mnie moja osobowość znowu wplątała.
-Oddaj to co ukradłeś!-krzyknąłem jeden.
-Ale ja nic nie zrobiłem! Przysięgam!-krzyknąłem płacząc. Wtedy zobaczyłem, że na dachu jest Roza-chan i...Jakiś chłopak. Nie miałem teraz czasu się nad tym zastanawiać! Bałem się! I to bardzo! Co teraz ze mną będzie!? Czy oni mnie zabiją!? Nieee! Ja chce żyć! Mam dopiero 13 lat! Tyle życia przed sobą!
-Roza-chan ratuuuj!-krzyknąłem dalej płacząc. Ona westchnęła.
-W co ten idiota znów się wpakował?-mruknęła cicho i zeskoczyła z białowłosym chłopakiem z dachu.
-Znasz go?-spytał strażnik. Kierował to pytanie do Rozalii...Tak sądzę.
-Tak, to mój brat-odparła spokojnie-O co chodzi?
-Ukradł drogocenne stare klejnoty-oznajmił strażnik.
-Ja nic nie ukradłem! Roza-chan nie wierz mu!-powiedziałem znów płacząc. Oni kłamią! A nawet jeśli to nie ja je ukradłem tylko Len! To znaczy Len to ja ale...No to ten zły Len!
-Ucisz się i nie kłam!-"warknął" znów mężczyzna który mnie trzymał.
-Niech pan wybaczy, ale czy to aby na pewno nie była inna osoba? Miała na przykład żółte uszy i ogon?-spytała wskazując na moje uszy.
-Tak właściwie...Jego uszy były chyba czarne...-stwierdził.
-A czy jego oczy były szmaragdowe?
-No nie były niebieskie, ale...
-I czy miał odblaskowo żółte paznokcie?
-Rzeczywiście nie...I wyglądał na nieco doroślejszego. Dobrze to najwidoczniej była pomyłka. Wybaczcie-powiedział i mnie puścił. Ja od razu przytuliłem się do Rozy.
-Roza-chan bałem sięęęę!-powiedziałem płacząc.
-Len wystarczy-powiedziała Rozalia i odsunęła mnie lekko od siebie. Strażnik już zaczął się obracać gdy...
Gdzie ja tak właściwie byłem? O to ten strażnik co mnie złapał!
-Roza, co się tak właściwie stało?-zapytałem.
-Zaraz...Czy twój głos przed chwilą nie był inny?-zapytał strażnik i obrócił się-I...To jednak ty złodziejaszku!-krzyknął wściekły.
-Zamorduję Cię Len...-mruknęła Rozalia.
-Co by tu pasowało? Ups?-powiedziałem mimo wszystkiego z uśmiechem. Spojrzałem następnie na Jack'a który najwidoczniej niczego nie rozumiał. Strażnik zaczął biec w naszą stronę.
-Co teraz?-spytałem.
-Uciekamy!-stwierdziła Rozalia. Zaczęliśmy biec. Do tego z tego co widziałem Jack zamroził swoją laską drogę przed strażnikiem tak aby ten się poślizgnął. No proszę ten ćwok jednak na coś się przydaje! Następnie dobiegliśmy do koni, na które szybko wsiadaliśmy.
-To co? Jak myślisz damy radę uciec?-spytałem Rozalii.

Rozalia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz