sobota, 28 czerwca 2014

Od Rozalii: Co za głupota...

-Nie ważne co chce! Idioto musimy uciekać!
-Nie mów do mnie idioto, idiotko!
-Spadamy! A ty idziesz z nami!
-O coś nowego
-Cicho! Uciekamy!
Złapałam dziewczynę za rękę i zaczęłam biec jak najszybciej mogłam.
-Nie można ich po prostu zarżnąć?!
-Nie!
-Czemu?!
-Bo tak! Zamknij pysk i uciekaj!
-Niech będzie, ale zrobię to tylko dlatego, że chcę!
-Matko! Biegnij i tyle!
Biegliśmy, biegliśmy i biegliśmy. Dziewczynę ciągnęłam za sobą.
-Tam są!-krzyknął jeden z strażników.
-Brać ich!-krzyczeli pozostali strażnicy.
-Dobra wykończymy ich!
-O czym mówisz, Roza-chan?
-Len, co jest?
Dopiero teraz zauważyłam, że zmieniły mu się uszy z czarnych na żółte.
-Kim są Ci ludzie, Roza-chan? Boję się!
-No pięknie...
Nie miałam wyboru. Byliśmy w ślepym zaułku.
-Mamy was!
-Nie wiem o czym Szanowny Pan mówi. Z tego co wiem ścigacie kotołaka, a  nie mojego słodkiego braciszka?
-No tak, ale to on!
-Nie... Widziałam tamtego potworka i był zupełnie inny. Miał bluzę i poważną minę. Nie krzyczał bym go ratowała. Mam tylko jego. Nie oskarżajcie go za coś czego nie zrobił!
-Ale...
-Niech Pan mu się przyjrzy! Zupełnie się różni!
-Faktycznie. Idziemy szukać tamtego potwora!
Strażnicy odeszli. Len się rozpłakał, ponieważ nie wiedział co się dzieje.
-Jeszcze jedno. Na razie siedź cicho. Jutro Ci to wyjaśnię-powiedziałam do dziewczyny
-D-dobra-wymamrotała przerażona.
-Spotkamy się za dwa dni, dokładnie w tym miejscu. A teraz, Len, wracajmy. Może zdążymy się jeszcze przespać-powiedziałam z uśmiechem.
Wróciliśmy do sierocińca. Na szczęście jeszcze udało nam się usnąć.


Len?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz