piątek, 27 czerwca 2014

Od Len'a

Złapałem w końcu oddech. Moja kondycja była naprawdę słaba. Co nie znaczy że nie byłem idealny pf! Popatrzyłem na Rozalię. Tym razem jej nie odbiło? Huh, nawet lepiej. choć czy ja wiem. Mogło by być zabawnie! Spojrzałem na niebo. Widać było już na nim pierwsze gwiazdy.
-To dość niebezpieczna okolica, nie?-spytałem swojej towarzyszki.
-No tak. Czyżbyś się bał?-odparła pytaniem. Irytująca naprawdę...Gdyby nie ten idiota który dzieli ze mną ciało nigdy bym się do niej nie przyłączył. Znaczy...To nie tak żebym jej nie lubił...To znaczy nie! Ja jej nienawidzę! Koniec!
-Ja miałbym się bać? Po prostu nie chcę mi się potem nieść Cię pół-żywej!-powiedziałem posłyłając jej kolejny mój uśmiech. Zastanowiłem się znów na chwilę-Wydaję mi się, że nie daleko jest jakiś zamek...A więc chodźmy!-powiedziałem i ruszyłem wesoło przed siebie. Ani mi się śniło chodzić gdzieś za Rozą. W końcu koty chodzą zawsze własnymi ścieżkami, prawda?
-Zapomniałeś o jednym-powiedziała zatrzymując mnie-Wpuszczają tam tylko ludzi. Ja jeszcze jakoś wejdę, ale ty jesteś kotołakiem, idioto!
-Hej tylko bez takich!-powiedziałem zdenerwowany. Nazwała mnie idiotą!? Tez mi coś!-Jeśli idiota to według Ciebie kwintesencja wspaniałości to może mnie tak nazywać-dodałem już z uśmiechem.  Tak łatwo ze mną nie wygra! Następnie zdjąłem z pleców mój plecak który zawsze ze sobą nosiłem. Wyjąłem z niego bluzę z bardzo luźnym kapturem którą po chwili założyłem następnie upchnąłem mój ogon w spodniach.





















-I co? Ogona nie ma, uszy wezmą za akcesoria bluzy. I kto jest genialny!?-spytałem dumny z siebie. Potem jednak dość szybko spoważniałem-Powinniśmy iść, robi się późno...

Rozalia to jak idziemy czy czekamy aż coś nas pożre?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz