poniedziałek, 30 czerwca 2014

Od Moonilght: Nadzieja...

Obudziło mnie śpiewanie ptaków, dość miłe jak na początek śmierci... Zaraz! Może nie umarłam! Otworzyłam ospale oczy... poraziło mnie światło dnia, byłam nadal w przyczepie. Nagle coś potrząsnęło przyczepą a ja z niej wypadłam.
-Mamo!!! Mamo!!! Zobacz piesek!- Zawołała jakaś mała dziewczynka.
-Biedaczyna... zaraz to wilk! Ale nie Nie mogę być taka obojętna! Przecież to zwierze cierpi!!Zaniose je do domu a mąż opatrzy tego biednego wilczka... wygląda na młodego.- Po słowach kobiety zamerdałam ogonem pomoc od ludzi, może, może jest nadzieja!
-Mamo zobacz ona się cieszy!!!
-Tak córeczko- kobieta położyła mnie na wielkiej chuście zawinęła i wzięła razem z córką mnie do domu.  Położyły mnie przy rozpalonym kominku. Było tak cieplutko. Zobaczyłam, że na kanapie siedzą dwa psy. Jeden podszedł do mnie.
-Witaj jak ci na imię kochanie?- powiedziała wilczyca... tak to była wilczyca.
-M...- zakaszlałam- Moonlight.
-Śliczne imię, a ile masz lat?
-Jako człowiek?
-Tak- Wilczyca uśmiechnęła się ciepło.
-13
-Młodziutka jesteś.
-Mhm- pokiwałam lekko głową.
-Oj przepraszam zaraz wrócę zapomniałam o moich dzieciach z chęcią cie poznają.- Wilczyca wyszła na zewnątrz w tym samym czasie Mała dziewczynka też wybiegła na dwór z wielką kolorową piłką. Kobieta najpewniej poszła do bydła bo niosła ze sobą wielkie wiadra i bańki na mleko.
-Hazel!! Nico!!!- Zawołała wilczyca- Wracajcie!
Naglę do pokoju jak tornado wbiegła dwójka wilków. Wilczyca najprawdopodobniej imieniem Hazel była w moim wieku, Jej brat jak zgaduje miał o cztery lata więcej.
-Dzieci proszę mamy gościa- Uspokoił ich wilczur siedzący na kanapie.- przywitajcie się proszę!
Pierwsza podeszła do mnie Hazel z poważną miną.
-Cześć jestem Hazel a to mój brat Nico. Mam 13 lat a ty?
-Mam na imię Moonli też mam trzynaście lat i uśmiechnij się!-Powiedziałam, do wilczycy. Usmiechneła się i usiadła przed kanapą.
-Ja mam na imię Nico całuje rączki i mam 17 lat. - Ukłonił się nisko za to Hazel podeszła do niego i uderzyła go w głowę.
-Ał a to za co?!
-Idioto! A może byś tak się nie wydurniał co?
-Oj siostra nie marudź!
-Dzieci! Nasza Moonli jest zmęczona- Zawołała wilczyca- Ojciec miał was uczyć dziś polowania Czyż nie?- spojrzała z wyrzutem na Basiora on tylko się przeciągnął zeskoczył z kanapy i powiedział:
-Chodzicie dzieci! Moonli musi odpocząć.
-Wybacz mi ale muszę przypilnować ich.- Wilczyca wzięła kawałek mięsa i  podała mi pod nos.
-A jak mam się do pani zwracać?
-Może być Mamo?
-Naprawdę! Nigdy nie miałam... mamy
-Wychowałam już tyle szczeniąt, że każde szczenie jest dla mnie własnym.
-Dobrze... Mamo?
-No to idź spać gospodarz zaraz przyjdzie i cię opatrzy...
-Pa Mamo.- Wilczyca Wyszła. Położyłam głowę na łapach i zasnęłam. Myślałam o Appalosie, Rozali i Lenie... Lenie... Ciekawe co robi? Nagle przypomniało mi się o tym, że Jeden naszyjnik był szczególne. Dotknęłam mojego kamienia księżycowego a on zaświecił. Tak należał do Lena. Na pewno aura wytwarzana z niego jest bardzo szczególna... poprawia umiejętności nawet o 2. Myślę o nim i myślę i myślę i myślę i coraz bardziej mi odbija. Nie wiem, co mi odbija... chociaż ten Nico...


Rozmarzyłam się...

CDN



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz