niedziela, 29 czerwca 2014

Od Rozalii

-Idealny, tak!? - wybuchnęłam śmiechem.
-Oczywiście!
-A w ogóle, pokaż ten naszyjnik -zabrałam chłopakowi naszyjnik.
-Ej! Oddawaj!
-Czemu?!
-Nie ważne!
Len znów rzucił mi się do gardła. Nie wiem jakim cudem, ale pojawiła się moja kosa. Nawet nie wiem kiedy byliśmy na zewnątrz. Co chwila "zderzaliśmy" się. Na jego nieszczęście, tym razem mi odbiło. Moje źrenice zrobiły się cieńsze. Walczyliśmy dosłownie w powietrzu. Z każdą sekundą napierałam na niego mocniej i mocniej. W końcu przygwoździłam go do ziemi. Trzymałam kosę przy jego gardle. Wzięłam zamach by zadać ostateczny cios. Uszy Len'a zmieniły kolor.
-Roza-chan, nie!
-He, co jest?-gwałtownie się otrząsnęłam.
Moja kosa zniknęła. Nie do końca byłam pewna co chciałam zrobić. Złapałam się jedną ręką za głowę. Z dziwnych przyczyn nie miałam na sobie płaszcza tylko krótką, zwiewną sukienkę. Upadłam i zemdlałam.

* Kiedy się obudziłam*

Leżałam w szopie. Len dalej miał żółte uszy. Powoli zaczęłam się podnosić.
-Roza-chan! Obudziłaś się!-krzyknął szczęśliwie Len.
-Co się stało? Mam nadzieję, że nie spałam za długo -powiedziałam lekko się uśmiechając.
-Nie, nie spałaś długo. Moonli też wstała-powiedziała Appalosa.
-Wszystko mi powiedzieli i... Jesteś trochę stuknięta-odparła Moonli.
-Ma rację. Solidnie Ci odbiło! Dziwna jesteś jak na człowieka!
-Nie jestem człowiekiem...-powiedziałam wciąż trzymając się za bolącą głowę ( jedną ręką ).
-To czym ty jesteś?! -krzyknęły obydwie.
-Jest taka rasa, ze świata zero. Nazywają się "inni". Jestem jedną z nich...
-Nie jesteś z tego świata!? -znowu krzyknęły razem.
-Chyba właśnie to powiedziałam! -krzyknęłam już z irytacją.
Położyłam się na plecach.
-To co robimy dalej, Len? -spytałam.

Len? Co robimy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz