sobota, 28 czerwca 2014

Od Moonlight: Przez okno potem lasem na koniu z rolką papieru toaletowego na głowie.

Błądziłam długo po pustych komnatach zamkowych. Wszyscy ludzie gdzieś odeszli wyglądałam jak oni, czułam się prawie jak jedna z nich zdobyłam ich zaufanie i zostałam na zamku. Miałam pilnować wrót ale ja tymczasem chodziłam sobie po pięknych korytarzach wpatrując się w obrazy.  Ludzie byli tacy interesujący, długo ich obserwowałam potrafiłam zachowywać się jak oni, miałam mały problem- uszy- nie zawsze gdy zmieniałam się w człowieka moja transformacja przebiegała idealnie, niekiedy zostawały uszy niekiedy ogon, ale zazwyczaj wyglądałam normalnie, zazwyczaj. Przystanęłam przy obrazie królowej pięknej kobiety ze złotymi oczami i kruczo- czarnymi włosami  Miała piękną suknie z aksamitu, niebieską falbaniastą ze złotymi koronkami i pucołowatymi rękawami. Zawsze o takiej marzyłam ale od 12lat błąkam się sama po tym świecie. Wokół niej stały wilki masę wilków. Piękne szare wilki o złoto- szarych oczach. Dwójka z nich była parą patrzyli na siebie ciepło i chyba wilczyca spodziewała się szczeniaczków. Ta dwójka wyglądała przepięknie a ten wilczur to chyba był mój ojciec. Reszta wilków wyglądała bajeczne leżąc na długiej szacie królowej. Były takie spokojne i opanowane jakby to królestwo było i królestwem wilków. Czułam to ciepło rodzinne które biło w obrazie tą więź wilka i człowieka, dotknęłam obrazu. To takie piękne uczucie obraz wydawał mi się jakby był wspomnieniem. Usłyszałam kroki...

***

Zostawili mnie samą na jakimś nieznanym terenie! Zaczęłam panikować zabrali mnie z mojego zamku!! Wiedziałam że tam są straże ale oni byli dla mnie mili. Ta dwójka wyglądała jak rodzeństwo zresztą dziewczyna imieniem Roza-cza (bynajmniej tak usłyszałam) powiedziała że to jej brat taka nagła zmiana charakteru. Zaczęłam o tym myśleć wsłuchiwać się w otoczenie i nagle nie wiem jakim cudem znalazłam się w sierocińcu Kotołak nie spał jego uszy były czekoladowe. Roza-cza spała koło niego. Serce stanęło mi momentalnie bez zastanowienia wyskoczyłam przez okno schowałam się za jakąś potężną sosną, Zamknełam na powrót oczy by znaleźć się w poprzednim miejscu nic to nie dało  spanikowana patrzyłam jak kotołak  wychodzi oknem i nasłuchuje. Bałam się że mnie znajdzie. Wiedziałam, że takie stworzenia istnieją ale ostatnie spotkanie z kotołakiem dało mi wiele do myślenia o tych stworzeniach, przez kotołaki wygonili mnie ze wsi. Moja transformacja się nie udała zostały mi uszy i ogon... ukryłam się w szopie na drewno ale kotołaki pokazały moje schronienie ludziom, a oni próbowali mnie zabić. Usłyszałam kroki...
~Proszę... proszę...~ Niestety kotołak mnie znalazł. Złapał za nadgarstek i postawił na ziemie. Zobaczyłam cudownego jednorożca. Wyrwałam się z uścisku kotołaka i z wyskoku wsiadłam na jednorożca a ten przestraszony pogalopował gdzieś daleko. Kotołak biegł za nami a jednorożec po pół kilometra zrzucił mnie z grzbietu. Zaczełam uciekać. Koń z rolką papieru toaletowego na głowie zrobił dziwna minę i pobiegł za mną.  Biegłam tyłem i nagle poczułam że coś mnie złapało odwróciłam się i okazało się że to ten sam kotołak. Trudno było się wyrwać gdyż kotołak był nad wyraz silny. Postanowiłam że go przechytrzę. Kopnełam go w klatke piersiową i odskoczyłam wstałam otrzepałam sobie kurz z ubrania i przeszłam koło chyba nieprzytomnego kotołaka. Zobaczyłam, ze jestem na klifie na tym którym się obudziłam gdy miałam dwanaście lat. Nagle kotołak złapał mnie za kostkę i przewrócił. Przygniótł mnie nogą i zaśmiał się.
-Wilki są takie słabe!!-Jestem człowiekiem!- Wyjąkałam. Wstydziłam się pochodzenia wilczego.Jednorożec zamienił się w 13 letnią dziewczynę która powaliła kotołaka na zimę zamieniła się w jednorożca i przytknęła mu róg do piersi. Nagle uszy kotołaka zmieniły barwę na żółty. Spojrzał na jednorożca i róg który mógł przedziurawić go w każdej chwili.
-Rozalio!!! Gdzie jesteś! Boję się!-wyjąkał w płaczu.
-Puść go, proszę.- Wyjąkałam. Wiem co czuł. Jednorożec parsknoł jakby chciał powiedzieć. ~Przed chwilą śmiał się z ciebie i próbował ciebie zabić!~~
-Proszę!- Powtórzyłam. Jednorożec przewrócił oczami i zastukał w ziemie mówiąc~A mogłam się nie posłuchać i go zabić.
Kotołak wstał strzepał się.
-C...Czy too jest jednorożec?
-T..Tak...- Kotołak wydawał się teraz dużo milczy, wpatrywał się we mnie  z podziwem tymi wielkimi oczami. Był na swój sposób słodki.... yyyyy co ja gadam!!! Musze utrzymywać szyk gotowości! Może to znowu jakaś zmyła. Wtedy zobaczyłam jednorożca próbującego ugryźć mu rękę.
-No wiesz co?!- Krzyknęłam do jednorożca ten tylko rozejrzał się do koła próbując pokazać ze szuka kogoś do kogo mówiłam.
-Nie udawaj- spojrzałam karcąco na jednorożca a on ponownie zmienił swą postać.
-Wole jednak być jednorożcem! to ciało jest do nie powiem czego!
-Bez przesadyzmu!
-oj no ok- przyznała dziewczyna.
-Yyyy... kim jesteście..-Zapytał zakłopotany kotołak. Był w moim wieku... moim wieku....

Pół godziny po tym jak zaczęłam wspominać ile miałam przyjaciół.

-Ej no weś obudź się!- spojrzałam a nad mną był ten sam kotołak tylko miał znowu czarne uszy ale patrzył na mnie ciepło może troszkę z pogardą?
-YYyy... co się stało?- Popróbowałam się podnieść.. to było na nic. Moje nogi były całkowicie sparaliżowane.- Co!! Co z moimi nogami!
-Ja też nie wiem- uśmiechnął się pogardliwie. Najwyraźniej cieszył się że dzieje mi się coś strasznego.
-To ja spadam...- powiedział i odszedł...
-Taaaak a znasz drogę?- Appalosa wybiegła z lasu. Skąd znałam jej imię?
-yyy... taak..- i ruszył w stronę wschodu.
-IDIOTO! Wyruszyliśmy z Południa!!!- Zdenerwowała się Appalosa.
-Nie nazywaj mnie idiotą tylko Roza-czan tak do mnie mówi!!.
-Tęsknisz za nią!- krzyknęła Appalosa- To twoja dziewczyna?!
-NIE! Siostra!
-Taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak oczywiście a pegazy nie mają skrzydeł!
-No!! Weś się ogarnij!!!
-Jedyne kto ma się ogarnąć to ty!
-Tak a za co?
-Może za to że oto ta wilczyca leży na zimnej glebie ze sparaliżowanymi nogami!
-Coo?! Jakiś iństykt macieżyński?!
-Zamknij mordę bo ci żebra połamie i pogruchocze tak że już nie wstaniesz!
-Ach tak!?
-TAK!!
-Może przestaniecie się kłócić i mi pomożecie?- Wtrąciłam się delikatnie.
-Ma rację powinniśmy jej pomuc - Po tych słowach kotołak niechętnie podszedł do mnie i pomugł mi wstać a Appalosa zamieniła się w jednorożca a Kotołak włożył mnie na jej grzbiet.
-Może on też się przejedzie na twoim  grzbiecie?- spytałam Appalose- ten jeden raz... proszę! - wyszeptałam to jej na ucho. Appalosa zarżała mówiąc: No dobrze ale robię to dla ciebie~! I posłała zabójcze spojrzenie kotołakowi.
-Chcesz się przejechać?
-A ten zwierz nie ugryzie?
-Chyba niE?- Podałam rękę Kotołakowi a on zgrabnie wsiadł przed mnie.
-No to gdzie?
-Nie wiem Niech Appalosa prowadzi.
-Ona nawet  tropić nie umię!- Appalosa zarżała.
-Umie, tylko daj jej trochę swobody ok?
-No dobra!
-Appaloso umiesz dojechać do sierocińca?- Appalosa zarżała przyjaźnie mówiąc chyba TAK
i Pocwałowaliśmy na Południe. Trzymałam się dość mocno kotołaka co sprawiało mi pewien dyskomfort. Bałam się że połamię mu żebra ale i tęż że spadnę. Noc pełna niebezpieczeństw minęła martwię się tylko co z moimi nagami? Usłyszałam huk. Zcisnęłam mocno kotołaka a ona zamiauczał.
- Nie łam mi żeber!!!
-Wybacz nie chciałam.- spojrzałam na piękny wschód słońca. był śliczny. Ale bałam się co będzie dalej...

No to Appa? Len, kotołaku... gdzie my jedziemy i co będzie dalej?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz