niedziela, 5 października 2014

Od Callainy: Przygode Czas zacząć.

No Kurde co oni se myśleli?! Podbiegłam z furią do Lena. Czemu do Lena? Bo na siostrę zła nie byłam. Wcisnęłam mu małą. I z całą furią zaczęłam się, żalić.
-Co wy sobie myślicie!- Zaczęłam krzycząc w twarz Lenowi a potem wodząc spojrzeniem po wszystkich tu obecnych.- Znikacie sobie na kilka tygodni...zostawiając mnie z małą, z zagrożeniem, z niepewnością. Jak ja sobie kurde miałam poradzić?! - Spojrzałam na dziewczynę która z całej opresji zamieniła się w kota- I jeszcze zwierzaka ze sobą zabraliście! No kurde! Teraz ja mam wakacje!- I Teleportowałam się na drugi koniec świata. W końcu wakacje. Jak dobrze okiełznać moje moce. Stałam teraz na jakiejś plaży. Nagle wpadł na mnie jakiś duży kot! Czarna pantera. Fiknełam koziołka aż do wody. Właśnie!~Byłam na plaży? Wstałam, otrzepałam się z piachu, i wody? Czemu strzepuje wodę z ubrania? Spojrzałam na Panterę teraz była chłopakiem? Morze w moim wieku. Wzdrygnęłam się. Miał śliczne bursztynowe oczy. Wręcz paliły się Melancholią. Nagle czas staną w miejscu. Gapiłam się na niego z niewyraźną miną. Najpewniej głupią. Potem otrząsnęłam się z tego dziwnego transu. Serce mi lekko przyśpieszyło i dopadło mnie gorąco, a potem zimno. Yyy... Nie czy dzieje się ze mną to samo co z Moonlight? Nie to nie możliwe! Przecież ja nie mogę. Ugh! Robi się to lekko denerwujące. Odwróciłam się na pięcie  i bym poszła gdyby mnie nie zatrzymał.
-Hej poczekaj!- Zawołał odwróciłam się, dusząc krzyk.- Przepraszam! Nie chciałem cie wystraszyć nie odchodź jestem tu całkiem sam!
-Dobrze- Pisnęłam

CDN

Od Len'a

Gdy Moonli mnie puściła moje "kocie zwyczaje" od razu zareagowały. Wylądowałem od razu na czterech łapach. Zapomniałem już o tym. Jak świetnie jest być znów trzynastolatkiem! No...Może brakuje mi trochę tego, że byłem wyższy. Inni mówią, że bycie niskim ma swoje plusy, ale ja ich nie widzę. Ugh, nieważne!
-Ej, ej chcesz żebym znów prawie umarł?-spytałem sarkastycznie śmiejąc się. Tak, tak, to niby poważna rzecz. Ale skoro nic mi nie jest to po co się tym przejmować? W końcu żyje i jeszcze żyć będę!
-Jak się nad tym zastanowię...Może przestałbyś mnie denerwować-odparła Moonli również śmiejąc się. Doskonale wiem o tym, że to żart...Prawda? Zeskoczyła z drzewa i była tuż koło mnie. W sumie wyglądała trochę inaczej...Jednak i tak dalej była ładna...To znaczy. Nigdy o czymś takim nie pomyślałem, jasne!? Meiko też po chwili zjawiła się koło nas.
-Hm...Ciekawe co robi nasze dawne towarzystwo?-zagadnąłem nagle. No tak już prawie zapomniałem o Rozali, Gakupo, Rin...I całej reszcie idiotów! Nie żeby mi ich brakowało, ale uwielbiałem ich irytować. A teraz nie mam pojęcia gdzie mogą być...Najbardziej zastanawia mnie co teraz robi Rin. No tak wiem, że jest boginią więc taka bezsilna nie jest, ale nawet ja martwię się o siostrę. Jednak gdyby coś jej się działo odczułbym to racja? Mam taką nadzieje...
-Co ja widzę? Czyżbyś za kimś tęsknił?-przerwała moje przemyślenia Moonlight. Ja? Tęsknić za nimi? Nigdy! Moge tęsknić za irytowaniem ich, ale jeśli chodzi o nich jako o osoby to nie ma takiej możliwości! Są mi zupełnie obojętni!
-Oczywiście, że nie, baka!-zaprzeczyłem od razu. Skąd przychodzą jej taki dziwne pomysły do głowy...To głupie. Ale w końcu to Moonli. Ona potrafi wymyślić praktycznie wszystko racja? Za to ją lubię. A nawet kocham...Nie żebym to kiedykolwiek powtórzył na głos. Parę razy już to powiedziałem, ale to były wyjątkowe sytuacje.
-Może chcecie ich poszukać?-spytała Meiko. Poszukać, co? Cóż...Mogą oni być w całkiem innych światach, a to dość duże utrudnienie. Zresztą nawet jeśli będę gdzieś tu, ten świat jest ogromny! Małe są szanse, że tak po prostu na nich wpadniemy. Gdy miałem odpowiedzieć zobaczyliśmy nagle znajomą nam osobę. Była to Cal ciągnąc za sobą Elle. Wyglądała na nieco zdenerwowaną...

Moonlight, Meiko, Cal, Ella? Dokończy ktokolwiek?

wtorek, 30 września 2014

Od Rozalii

No tak... Judal znowu zniknął. Co ja mam z nim zrobić? Teraz to nieważne.
- Kougyoku, może pogadamy z dala od tego towarzystwa? - spytałam spokojnie.
- Z wielką chęcią - odparła znudzona tą całą sytuacją.
- Idziemy. Dobrze, Taito? - spytałam w sumie bez powodu. Złapałam go za rękę i zabrałam ze sobą. Weszliśmy do mojego pokoju i usiadłyśmy na podłodze. Taito usiadł razem z nami i nic nie mówił.
- Widzę, że jak na razie same dobre wieści, co? - spytała Kougyoku już bardziej zwyczajnie.
- Jak widzisz. Mam całe moje rodzeństwo. - odparłam w miarę szczęśliwym głosem.
- Tak właściwie... Czemu wzięłaś jednego z nich ze sobą? - spytała. Chyba zapomniała jak to się skończyło ostatnim razem. 
- Z prostej przyczyny. Musiałam któregoś wziąć, a Taito-chan jest najlepiej wychowany. Wiesz jakby się skończył, gdybym ich zostawiła w trójkę... - urwałam, bo nie lubię sobie tego przypominać.
- Rozumiem Cię. Mogę Ci coś powiedzieć w sekrecie? - spytała dość cichym głosem.
- Jasne. - odparłam. U mnie jej sekret będzie bezpieczny. Przysunęła się do mnie i powiedziała niesamowicie cichym szeptem:
- Zakochałam się w Judal'u...
- Co? Czemu w nim? - spytałam zdziwiona. Bez urazy dla Judal'a, ale ona zasługuje na kogoś lepszego. W tymże to momencie z portalu wyszedł Judal.
- Hmm, o czym rozmawiałyście? - spytał zdziwiony.
- O niczym, Judal. Jak się masz do tego, że niedługo wyjeżdżamy do Sindrii? - spytałam by zmienić temat.
- Czekaj, jak to do Sindrii? Czy ja o czymś nie wiem?  - spytał jeszcze bardziej zdziwiony.
- No tak. Jesteśmy przedstawicielami naszych państw. Oprócz mnie jedzie jeszcze Taito i ktoś jeszcze. A! Właśnie, Taito znowu spotkasz swoją "panią" - odparłam jednym tchem. Chyba się ucieszył, pomimo to nie było tego widać.

*Po kilku dniach*

Poprosiłam Kougyoku, żeby (to nie żart) umalowała Judal'owi oczy. Sama poszłam ogarnąć Taito 
i Kaito. Koniec, końców to on ma jechać. Kiedy skończyłam z nimi i sama byłam już ogarnięta weszłam do pokoju w którym była tamta dwójka. I oto co zastałam:
Nie powiem, widok ciekawe. 
- Długo jeszcze? Zaraz jedziemy! - ponagliłam ich.
- Robię co mogę! Nie moja wina, że on sprawia tyle problemów! - odpowiedziała mi.
- Judal! Mógłbyś łaskawie współpracować? - spytałam go.
- Hmm... Nie! - odparł mi złośliwie.
W końcu udało się go ogarnąć i ruszyliśmy do Sindrii. W porcie trafiliśmy na resztę przedstawicieli Kouhe i... Kouen'a...

*W Sindrii*

Nareszcie udało nam się dotrzeć do tego kraju. W porcie powitał Sinbad, król Sindrii.
- Miło mi Cię zobaczyć, wasza wysokość - powitałam go. Reszta również to zrobiła.
- Mi również miło was widzieć! - odparł i zabrał nas do zamku. 

Ktoś dokończy?

Od Judal'a

Albo mi się zdaje albo coś dziwnego dzieje się z Kougyoku...Nie żeby jakoś szczególnie mnie interesowała. Po prostu jeśli chodzi o Cesarstwo Kou można powiedzieć, że ją lubię najbardziej. Ale w końcu tylko ona z całej ich rodzinki jest w miarę  normalna! Lubiłbym Kousia gdyby nie ostatni incydent, Kouha od samego początku przypominał mi dziewczynę, a reszta ich rodzeństwa jest nudna~! Więc zostaje ona. Zaśmiałem się cicho i wleciałem prosto przed nią zanim zdążyła dojść do reszty.
-Powiadasz, że mi się wydaje? To czemu ostatnio wciąż milczysz, hm?-spytałem dalej z uśmiechem. Coś czuje że ktoś ma jakieś sekrety. Chce wiedzieć jakie. Zresztą nie mam nic innego do roboty. Co działo się w tej chwili? Z tego co można zauważyć po naszym towarzystwie Akaito awanturował się z Jack'iem. Ah no tak w końcu on nikomu nie da się zbliżyć do jego "uroczej" siostrzyczki. Denerwujące...Czasem uważam, że jedną z osób nie mogących zbliżać się do Rozy powinien być właśnie on. Chyba pamiętają co stało się ostatnio. Dobrze, że wszedłem wtedy do pokoju. Eh, zresztą teraz nie o tym.
-Posłuchaj: Wcale nie milczę, jasne? Zresztą to nie twoja sprawa!-odpowiedziała. Słyszałem w jej głosie jakąś nie pewność. Starała się jeszcze bardziej ukryć twarz za rękawami. Przyznam śmieszy mnie to. Czy przez to jestem okropny? Prawdopodobnie tak. Cóż...To nie mój problem, a problem osób które muszą ze mną wytrzymać!
-Nie moja sprawa? Przecież się martwię~ Jesteś moją przyjaciółką, a mi nie ufasz, czemu jesteś taka okrutna~?-spytałem płaczliwym głosem, jednak po chwili zacząłem się śmiać. Nie umiałem stwierdzić czy Kougyoku jest zawstydzona czy może raczej zła w tej chwili.
-Bo tak-odparła krótko. Ja się tu staram grać jak najlepiej potrafię, a ona rzuca jedno krótkie "bo tak"? Nagle podeszła do nas Rozalia. Znów posłała mi jedno ze swoich morderczych spojrzeń.
-Judal, nie męcz jej-mruknęła. Przecież ja nikogo nie męczę! Ja i męczenie kogoś? Pierwsze słyszę!
-Nikt mnie nie rozumie~!-powiedziałem znów płaczliwie. Nagle sobie o czymś przypomniałem. Jak tak o tym teraz pomyśle...Czy nie kojarzyłem skądś osób które chciały zabić? No jasne!-Eh, nie ważne! Potem wrócę. Narka!-zawołałem i wpadłem do portalu który otwarł się za mną. Pojawiłem się oczywiście w Al-Thamen.
-Gyokuen!-krzyczałem przechodząc przez korytarze. Ona pojawiła się znikąd.
-Tak Judal?-spytała się z niewinnym uśmiechem. Będzie udawała, że nie wie o co chodzi? Świetnie wie, że znam Rozalie. W końcu wie o mnie praktycznie wszystko. Miała to załatwić jakoś inaczej, tak!?
-Czemu wysłałaś ludzi z Al-Thamen żeby zabili Roze!?-spytałem wściekły. Ona popatrzyła na mnie lekko zdziwiona i zaśmiała się.
-Ah więc o to Ci chodzi. Ona jest zbyt wielkim zagrożeniem. Nie chciałeś jej zabijać więc wysłałam kogoś innego. Sprawa rozwiązana, tak?-odparła. Czy ona sobie ze mnie żartuje? To jest według niej rozwiązanie!? Niech mnie nie rozśmiesza...
-Nic nie jest rozwiązane! Nie możesz...
-Nie-przerwała mi bardziej surowo niż wcześniej-Zabicie jej to jedyna opcja. Czemu tak Cię obchodzi? W końcu to nikt ważny, racja?-spytała znów z uśmiechem. Sam nie wiem czemu ale cała pewność siebie ze mnie uciekła.
-No tak...Tyle że...
-Judal powinieneś iść. W końcu zaczną się zastanawiać gdzie jesteś-przerwała mi po raz kolejny. Co ja robię? Nie! Nie tym razem.
-Nie zabijesz jej albo ja odejdę-stwierdziłem całkiem poważnie. Popatrzyła na mnie zdziwiona. tym razem było to jednak prawdziwe zdziwienie. Sądziła, że "jej" Magi nigdy się postawi? Jeśli tak to się myliła.
-Niech Ci będzie-rzekła po zastanowieniu się-A teraz wracaj-dodała. Ja otworzyłem portal i zniknąłem w nim. Pojawiłem się w pokoju Rozalii. Akurat rozmawiała o czymś z Kougyoku. Gdy się pojawiłem Kougyoku znów od razu zasłoniła się rękawami.
-Hmm, o czym rozmawiałyście?-spytałem zdziwiony.

Rozalia, Kougyoku któraś wytłumaczy?

Od Kougyoku

No jak zwykle... Muszę załatwiać sprawy pokojowe, itp. Między krajami. Jestem dopiero ósma, ale i tak te sprawy ja załatwiam. Kiedy szłam na spotkanie z królem i królową wpadłam na Rozalię, jej braci i... Judal'a. Teraz skoro oni wrócili, oznacza jedno. Za niedługi czas będzie trzeba udać się do Sindrii i podpisać papier na temat pokoju między krajami. Zjawią się tam przedstawiciele każdego kraju. Z Kou: ja, Kouha i Kouen.  Z kraju Rozalii: Rozalia, dwóch braci i Judal. Magi, czyli wyrocznia dwóch krajów. W sumie z nim była bardzo ciekawa historia. Urodził się w wiosce na granicy naszych państw. Kiedyś wymordowano całą wioskę i tylko on został. Rodzina Night zaadoptowała go i dlatego tam mieszka. Jednak przez to, że urodził się na granicy jest wyrocznią obu krajów.
- Witaj, co tu robisz? - spytała z uśmiechem Rozalia.
- Witajcie. Przyszłam spotkać się z królem i królową. - odparłam. - Może porozmawiamy jak skończę tę sprawę?
- Jasne - powiedziała i razem z resztą towarzystwa poszła. Miałam jej coś do powiedzenia, odnośnie tego co znalazłam, kiedy tu przyjechałam.

*Kiedy skończyłam*

No nareszcie! Myślałam, że będzie to dłużej trwać, ale nie było aż tak źle. Znalezienie towarzystwa też nie zajęło mi wiele czasu.
- Witaj z powrotem, Kougyoku! - powitała mnie znów Rozalia.
- Witajcie! - również ich powitałam. - Chciałam wam coś pokazać. Chodźcie!
Poszłam przodem. Kiedy tylko doszliśmy na miejsce wszyscy stali w lekkim osłupieniu. Przed nami był chłopak. Jego Rozalia przedstawiła nam jeszcze w świecie 02.
- Jak mogliście o mnie zapomnieć?! - spytał zdenerwowany Jack.
- Em... No... Tego... Przepraszam - odpowiedziała nieśmiało Rozalia. To dziwne. Rzadko się tak zachowuje.
- Dobra, nieważne. Porozmawiamy o tym później, kto to jest? - odparł po chwili.
-Ta oto trójka to bracia Rozalii. Pana księżulka już znasz, ten czerwony to pan zboczeniec, a ten ostatni ma obsesję na punkcie kwiatów -"przedstawił" ich Judal.
- To ty masz jeszcze dwóch braci? - zapytał zdziwiony chłopak.
- Tak. Akaito to ten z czerwonymi włosami, a ten drugi to Taito - odpowiedziała po krótkiej chwili.
- A kto TO jest? - spytał jakoś dziwnie podenerwowany Akaito.
-Aa on. Dawna, i tak właściwie obecna miłość Roz... - zaczął Judal jednak Rozalia spróbowała pociągnąć go za włosy.
- Nie tykaj! - krzyknął zdenerwowany.
- No to trzymaj język za zębami. Jeśli nie będziesz mogę Ci obciąć włosy! - odparła ze śmiechem.
- Zaraz, zaraz. Co on chciał powiedzieć?! - spytał jeszcze bardziej zdenerwowany Akaito.
- No... Nieważne! - odpowiedziała i zrobiła się czerwona. W pewnym momencie Judal odciągnął mnie od tego towarzystwa.
- Wydaje mi się, że kiedyś więcej mówiłaś. A teraz coś ty taka małomówna? - powiedział z wrednym uśmiechem.
- Wydaje Ci się! - odparłam i zasłoniłam twarz rękawami. Szybko od niego odeszłam.

Ktoś z tego towarzystwa dokończy?

Od Rozalii

Mój braciszek odzyskał pamięć! No nareszcie! Teraz już chyba pora wracać. Teraz całe rodzeństwo mam ze sobą... Będę jak najczęściej odwiedzać Scheherazade. Nie jest jakaś zła.
- Skoro tak,to może wracajmy - stwierdziłam. Rozejrzałam się dookoła i sprawdziłam czy wszyscy są. Byli wszyscy, więc ruszyliśmy. Daid narzekał, że chce jeszcze pozwiedzać miasto, dlatego poszliśmy. Skończyliśmy chodzić wieczorem. Postanowiliśmy zostać w Leam na noc i wyruszyć wcześnie rano. Tylko... Jak ja obudzę Judal'a? To teraz nieważne.

*Rano*

Wstaliśmy dosyć wcześnie rano, zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy do portu. Tym razem nie czekaliśmy długo na statek i po południu byliśmy na miejscu. Szliśmy do zamku wolnym krokiem. Nagle tuż przed twarzą przeleciał mi sztylet i uderzył w drzewo obok. Nie dało się tego nie zauważyć.
- Siostrzyczko, nic Ci nie jest?! - spytał zdenerwowany Akaito. Taito podszedł do drzewa i wyciągnął sztylet.
- Co to mam być...? - spytał sam siebie nieco zdenerwowany.
- Ojojoj... Nie trafiłem! - powiedział męski głos za mną.
- Naprawdę? Nie sądziłam, że w końcu po mnie przyjdziecie - odpowiedziałam stojąc tyłem do postaci.
- To oczywiste! Zabiję Ciebie i nie przeszkodzisz nam już!
- Skoro tak mówisz... Przyzywam Splamioną krwią kosę! Pora zebrać żniwa! - dawno już nie używałam mojej kosy. Kiedy tylko się pojawiła, odwróciłam się i rzuciłam na przeciwnika. Reszta chciała mi pomóc, ale na razie przyda mi się tylko Judal.
- Judal~! Pomógłbyś? - spytałam z niby płaczliwym głosem.

*Po walce*

- Jesteś lepszy, niż myślałam - powiedziałam do Judal'a.
- Wątpiłaś we mnie? - spytał złośliwie.
- W życiu! A teraz idziemy! - odparłam i ruszyłam w stronę naprzód.
Wieczorem byliśmy już w połowie drogi. Na noc zatrzymaliśmy się w lesie.

*Kolejny dzień*

Znowu z samego rana ruszyliśmy w drogę, dzięki czemu po południu byliśmy już na miejscu. Naprawdę cieszyłam się z powrotu. Z marszu udaliśmy się do rodziców.
- Dzień dobry - powiedziałam i złożyłam lekki pokłon.
- Witajcie, Rozalia, Akaito, Kaito i... Taito - powitała nas nasza matka.
- Witamy - powiedzieli wszyscy trzej bracia i lekko się pokłonili.
- E, ta, no witam... - powiedział. Rzuciłam mu mordercze spojrzenie.
- Miło was wszystkich widzieć! - powitał nas k... nasz ojciec. Hej, hej hej... Teraz jak o tym myślę... Jack! Zostawiliśmy go tutaj na tyle czasu. Nie no, on mnie zabije... Wyszliśmy z sali tronowej i wpadliśmy na Kougyoku.
- Witaj, co tutaj robisz? - spytałam się z uśmiechem.

Kougyoku? Co robisz tutaj?

niedziela, 28 września 2014

Od Taito

Patrzyłem w ciszy i osłupieniu na Rozalie...Tak pamiętałem jej imię. Pamiętałem wszystko. Jak mogłem zapomnieć o tym, że mam rodzeństwo? A nawet całą rodzinę. Nie potrafię tego pojąć. To wszystko jest skomplikowane. W dodatku to co przed chwilą się działo...Co to tak właściwie było? Teraz to nie ważne. Czułem się całkiem inaczej. Ja...Byłem naprawdę szczęśliwy. Choć wydawało mi się, że życie jakim żyje mi pasuje, od zawsze czegoś mi brakowało. Uśmiechnąłem się lekko patrząc na moją siostrę. Następnie podszedłem do niej i przytuliłem ją. To był taki impuls...
-Dziękuje-szepnąłem tylko. Gdy się od niej odsunąłem dostrzegłem na jej twarzy zdziwienie, ale i radość. Przeniosłem wzrok na Kaito, Akaito no i Judal'a którego także świetnie pamiętałem-Dawno się nie widzieliśmy-stwierdziłem dalej z uśmiechem który rzadko można było u mnie zobaczyć. Naszą rozmowę przerwał zbliżający się do nas Mu. Był to jeden z wojowników plemienia Fanalis, jest to silne plemię pochodzące z Czarnego Kontynentu. Dość duża ich część mieszka w Leam i służy mej pani.
-Panna Schecherazada wzywa was do siebie-oznajmił. Ja posłusznie skinąłem głową.
-Musimy sprawdzić o co chodzi racja?-skierowałem to pytanie do mojego rodzeństwa. Oczywiście, że ja muszę się jej słuchać jednak oni mogą robić co chcą.
-Po prostu chodźmy!-powiedziała Rozalia. Ruszyliśmy więc w kierunku sali tronowej. Zastaliśmy tam Schecherazade siedzącą na swym tronie. Pokłoniłem się.
-Nie musisz tego robić-powiedziała swoim spokojnym i melodyjnym głosem które zawsze wywoływał u mnie radość. Tym razem jednak popatrzyłem na nią nieco zdziwiony. Ona uśmiechnęła się-Zdecydowałam, iż skoro już pamiętasz swoich braci oraz siostrę chciałbyś spędzać czas razem z nimi racja? Za pewne nie mogą oni zostać w Leam więc...Po prostu pozwalam Ci odejść-wytłumaczyła. Nie wiedziałem to powiedzieć. Byłem szczęśliwy, ale jednocześnie moje serce było rozdarte. Owszem chciałem żyć z Rozalią, Kaito, Akaito, i całą resztą mojej rodziny, jednak Schecherazada była mą panią którą kochałem. W jaki sposób mam tak po prostu odejść? Co mam wybrać? Czemu wszystko musi być tak trudne?
-Jakie to urocze....Nie chce przerywać ale się nudzę~!-powiedział Judal. Rozalia posłała mu mordercze spojrzenie. On przewrócił oczami i ucichł.
-Taito to świetnie, że możesz z nami wrócić, racja?-zapytała moja siostra. Co ja mam powiedzieć? Sam nie wiem czego chce!
-Tak tyle, że...-zaniemówiłem. Chcę wrócić czy nie...To za trudno wybór. Pani Schecherazada nie może wyruszyć z nami, bo czemu miałaby wyruszać gdzieś dla kogoś takiego jak ja. Z drugiej strony moje rodzeństwo nie może tu zostać-Czy...Możecie mi dać czas by to wszystko przemyśleć?-spytałem spokojnie. Rozalia chciała coś powiedzieć jednak moja pani jej przerwała.
-Sądzę, że tak będzie najlepiej. W końcu powinien sam wybrać czy chce żyć tutaj czy z wami-stwierdziła. Ja minąłem ich bez słowa poszedłem do ogrodu. Zatrzymałem znów wzrok na kwiatach. Dokładnie na Chryzantemach białych. W końcu to one oznaczają prawdę...Może i mi coś podpowiedzą? Spędziłem w ogrodzie parę godzin jednak dalej nie umiałem się zdecydować. Nagle zobaczyłem panią Schecherazade. Co ją tu sprowadza?
-Taito-skierowała swą wypowiedź do mnie.
-Tak pani?-spytałem z lekkim pokłonem.
-Od kiedy byłeś mały zawsze mi służyłeś. Nigdy Ci to nie przeszkadzało racja? Sądzę, iż powinieneś to zmienić. Naprawdę chce zapewnić Ci szczęście. Uwierz, gdy będziesz ze swoją rodziną będzie go o wiele więcej niż gdybyś został tu u mego boku. Wybór należy do Ciebie, jednak uważam, ze tak będzie lepiej-powiedziała. To prawda...Choć sama jej obecność sprawia, że jestem szczęśliwy. Jednak moja rodzina...Koniec. Podjąłem wybór.
-Tak też zrobię-odparłem z lekkim uśmiechem-Pani także dziękuję...-dodałem ciszej i pobiegłem szukać mojego rodzeństwa. Gdy ich znalazłem szybko podbiegłem bliżej nich.
-Wracam z wami-oznajmiłem nieco bardziej radośnie niż zwykle.

Ktokolwiek dokończy?

piątek, 26 września 2014

Od Rozalii

Rin odzyskała smoka. To teraz wracamy do mojego braciszka z jakąś dziwną amnezją. Rzecz jasna, trochę nam to zajęło i jakieś trzy razy pokłóciłam się z Judal'em. No bo czemu nie? Oczywiście z głupich powodów. Jak zwykle wszystko nie miało sensu.

*Po dotarciu na miejsce*

Na samym wstępie poszłam do Taito, który jak (zapewne) zazwyczaj był w ogrodzie.  Szybko nas zauważył.
- Co znowu tutaj robicie? - spytał.
- Przyszłam odzyskać brata - odparłam. Podeszłam do niego.
- Po waz kolejny powtarzam, iż nie wiem o co Ci chodzi. - stwierdził.
- Zaraz się dowiesz, Taito - odparłam po czym nie mam zielonego pojęcia jak, ale weszłam do jego umysłu. Byłam w jakimś ogrodzie. Wszystkie tamtejsze kwiaty były we krwi. Natomiast na ziemi było pełno różnego rodzaju ostrz. Sam Taito był zakuty w jakieś łańcuchy. Podeszłam do niego. Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Skąd ja Ciebie znam...? - wymamrotał bardziej do siebie, niż do mnie.
- Jak miałbyś nie znać własnej siostry? - odparłam pytaniem.
-Siostry...-powtórzył niepewnie cichym głosem. Kiwnął jednak po chwili głowa jakby chciał odgonić od siebie wszystkie myśli-Teraz to nieważne. Nie wiem po co tu przybyłaś jednak to nic nie da. W końcu jestem niewolnikiem. W dodatku z własnego wyboru. Okropne, prawda? Brzydzę się sobą...Dałem sobie założyć te łańcuchy sam. I od tego czasu nikt mnie nie uwolni...
Przez chwilę stałam cicho, by nie urazić mojego brata.
Po chwili znów odezwał się nieco rozpaczliwym głosem. Było to dziwne...Nigdy nie słyszałam u niego takiego tonu.
-Zastanawiałaś się czasem czemu nie możemy być jak kwiaty? Są piękne i to bardzo...Jednak zerwane i umieszczone w jakimś flakonie tracą wolność, a zarazem swój urok. Czy z ludźmi nie jest pod pewnym względem tak samo? Czy nie uważasz, że na przykład taki ktoś jak ja jest kwiatem w flakonie? Choć nie, na miano czegoś takiego wspaniałego jak kwiat nie zasługuje...Mam racje prawda?
Podniosłam jedno ostrze i spróbowałam przeciąć łańcuchy. Niestety nic to nie dało.
-To na nic. Tych łańcuchów nic nie przerwie...-nagle zdawało mi się że dostrzegłam na jego twarzy łzę jednak szybko zniknęła-Nigdy
- Wszystko da się zniszczyć i naprawić, a ty jesteś moim kochanym braciszkiem i Cię nie zostawię. - powiedziałam już nieco zdenerwowana jego gadaniną. Przytuliłam go tak mocno jakbym chciała połamać mu żebra. Nawet nie wiem kiedy, ale łańcuchy zniknęły. Nie minęło wiele czasu zanim "wyszliśmy z jego głowy".

Taito? A może ktoś inny?

Od Rin

-Tak właściwie...to..no...-zaczęłam
-Tak właściwie co?-zapytał zdenerwowany Judal
-Briam tu jest-wypaliłam
-Skąd to niby wiesz?!-spytała ze zdziwieniem Rozalia
-Nie ważne..-urwałam-Chodźcie.
Doszliśmy do miejsca z mojego snu.Jednakże nie zastaliśmy tam nic.Zaczęłam szukać.Nic.Postanowiłam zdać się na magię.Ustawiłam się stabilnie na ziemi,przyciągnęłam łokcie do siebie i uderzyłam nogą o grunt.Po okolicy rozeszła się fala dźwiękowa ukazująca wszystko.Szybko znalazłam właz.Lekko go uchyliłam i wślizgnęłam do środka.Zostawiliśmy braci i Davida na czatach.

***

Szliśmy wąskimi korytarzami wśród dziwnego zielonego światła.Nagle tunel się rozszerzył i weszliśmy do głównego korytarza.Skręciłam w znaną mi stronę i znalazłam się przed drzwiami do jaskini.Złapałam za klamkę.Zamknięte.Otworzyłam portal i znalazłam się w środku.W tym samym miejscu jednak brakowało tego chłopaka.Spróbowałam otworzyć portal jednak nie mogłam sprawić żeby zmieścił całego smoka.Zawołałam Rozalię.Razem otworzyłyśmy portal.Zza drzwi usłyszałyśmy odgłosy walki.Judal chyba radził sobie ze strażnikami.Gdy smok zniknął z portalu wskoczyłam z Rozalią.Obok nas pojawił się Judal.Nagle z włazu wyszli następni żołnierze.Briam wzbił się w powietrze.Zaczęliśmy uciekać.Usłyszałam cichy szept jednego z nich.
-I tak już zakończyliśmy projekt...


Rozalia? Judal?

poniedziałek, 22 września 2014

Od Rozalii

- Portos, tak? Czemu nie... Później tu wrócimy - stwierdziłam.
- No, ale... Gdzie to właściwie jest? - spytała Rin.
- Właściwie racja... Nikt chyba nie wie - odparł Akaito.
- Jak to?! Nie wierzę, że żadne z was nie wie! - powiedział Judal. Następnie zaczął coś tłumaczyć. Po jakimś czasie przerwałam mu:
- Ej, Judal!
- Co? Nie przerywaj mi! - odpowiedział szybko Judal.
- Ja mam mapę - odparłam i wyciągnęłam mapę po czym wskazałam miasto.
- Nie mogłaś wcześniej powiedzieć?! - zapytał zdenerwowany Judal.
- A ty nie mogłeś wcześniej powiedzieć mi o mojej mocy?! - stwierdziłam. Ciekawy argument i chyba będę się go trzymać.
- Dobra, to... Idziemy do tego miasta? - spróbował się wymigać. Ja mu tak łatwo nie odpuszczę! Całą drogę będę go męczyć.

*Całą drogę później*

- No powiedz mi! Proszę,powiedz mi! - męczyłam Judal'a.
- Jesteś wnerwiająca, wiesz? - spytał złośliwie Judal.
- Wiem, że jestem! - stwierdziłam. Westchnął i pociągnął mnie za rękę. Odciągnął mnie na bok i powiedział:
- Dobra, teraz Ci powiem!
- Od czego by tu zacząć...-zamyślił się przez chwile-Posiadasz swego rodzaju moc. Jeśli powiesz coś z...Jakby to ująć...Większą ilością uczuć niż zwykle możesz zmusić kogoś głosem aby coś zrobił. Moc ta umożliwia się także wdarcie do umysłu. Jest w nim można powiedzieć odzwierciedlenie stanu umysłu...Czy może nawet duszy osoby do której głowy się wdarłaś. Chyba tyle powinno Ci starczyć...A najważniejsze. W zależności co powiesz osobie przebywając w jej umyśle możesz ją uratować lub...Zabić-skończył swoją wypowiedź. Chwila... Zabić?! No pięknie... Jakbym mało osób już zabiła... Teraz to nieważne.
- Aha... Czemu u Ciebie w głowie jest tak ciemno? - spytałam w końcu.
- Yyy... Nie interesuj się! - odparł na moje pytanie.
- No dobra... Później spróbuję to przetestować... - stwierdził.
- Tylko pamiętaj, że możesz tym kogoś zabić! - przestrzegł mnie.
- Nie będzie Cię to interesować dopóki nie wejdę do twojej głowy, prawda? - spytałam sarkastycznie.
- Nie ważne - kiedy to  powiedział podeszłam do reszty.
Koniec końców jesteśmy na miejscu i co? Po co w sumie tu jesteśmy.

Rin? Po co chciałaś tu przyjść?

niedziela, 21 września 2014

Od Rin

Cały czas milczałam.Nie odzywałam się od czasu ucieczki do awantury w zamku.Całą drogę myślałam o moim śnie.Gdy byłam uwięziona śniło mi się że stoję w jakiejś ogromnej sali...albo jaskini.Po lewej stronie przy ścianie leżał mój smok,a z prawej oparty o słup siedział chłopak w kapturze,cały był jakiś czarny.Najwidoczniej sp ał jednak nie zwróciłam na niego większej uwagi.Podbiegłam do Briam'a i pocałowałam go w pysk.Otworzył oczy i zmęczonym wzrokiem obiegł salę.Chyba mnie nie widział...Usłyszałam że chłopak się obudził.
Dopiero teraz za uwarzyłam że ma czerwone oczy.Dotykał swojego policzka zamyślony.Zdałam sobie sprawę że obu dzieli swoista szyba lub lustro.Obeszłam smoka dokoła i stanęłam dęba.Na grzbiecie miał wiele blizn.Zaczęłam płakać,jak ktoś mógł zrobić coś takiego smokowi.Musiał być bez serca.Usłyszałam że ktoś otwiera drzwi.Do jaskini wszedł jeden z myśliwych i rzucił Briam'owi jedzenie.Pocałowałam smoka jeszcze raz w pysk i pobiegłam do drzwi zanim się zamknęły.Znalazłam się w zielonkawym korytarzu.Ruszyłam za mężczyzną w stronę światła.Na końcu tunelu był dość duży właz.Otworzył go i błysnęło światło dnia.Byliśmy w lesie.Z oddali słyszałam odgłosy miasta. Poszłam w tamtą stronę.Na szyldzie widniało ,,Witamy w Portos!".W tej samej sekundzie sen się skończył,znów byłam w więzieniu.Potem niezbyt rejestrowałam co się działo.Cały czas próbowałam rozwikłać ten sen.Nie mogłam uwierzyć że po prostu mi się przyśnił....to coś innego...Już na lądzie zapytałam Rozalię czy możemy udać się do Portos.

Rozalia?

sobota, 20 września 2014

Od Rozalii

To co się stało, było dziwne. W miarę szybko znaleźliśmy Rin i David'a. Kiedy mieliśmy ich już ze sobą wróciliśmy do Gakupo. Kiedy tylko to się stało...
- Judal! Wiedziałeś, że mogę zrobić coś takiego i mi nie powiedziałeś?! A ponad to skąd w ogóle wiesz, że tak potrafię i skąd mogę robić coś takiego?! - spytałam się Judal'a.
- Weź się uspokój! Nie powiem Ci, bo mamy za mało czasu! - stwierdził. Wymówki, wymówki... Nie wytrzymam z nim... Skoro nie powie mi teraz to wycisnę to z niego kiedy indzie
*Po dotarciu na miejsce*

Kiedy tylko dotarliśmy na miejsce, udaliśmy się do zamku. Tak czy inaczej było spore opóźnienie. Taito był w tamtejszym ogrodzie.
- Witaj, Taito! - powitałam go z uśmiechem.Chłopak popatrzył na nas lekko zdziwiony.
-Wybaczcie, ale kim jesteście i czemu przebywacie na terenach zamku?-spytał cichym głosem.
- O-o czym ty mówisz? - spytałam niepewnie. Nie wiedziałam o czym ty mówisz. Reszta patrzyła na niego w lekkim osłupieniu. Czemu mnie nie pamięta? Nigdy nie żartował i wyglądał jakby mówił całkiem poważnie. To martwiące... Dlaczego? Dlaczego tak jest? Co mu się stało?
- Przepraszam, jednak ja zadałem pierwsze pytanie.  Proszę o odpowiedź - odparł.
- Jestem Rozalia, a to moi dwaj bracia i przyjaciele: Rin, David i Gakupo. Nie zapomnijmy o Magi'm, Judal'u. - powiedziałam. - Jesteśmy tu by się z Tobą zobaczyć... Bracie...
- Bracie? - spytał zdziwiony.
- Tak i nie rozumiem czemu nie pamiętasz swojego rodzeństwa...
- Niestety obawiam się, iż z kimś mnie pomyliliście - odparł.
- Niemożliwe. Tylko mój brat był masochistą, który zna znaczenie wszystkich kwiatów - powiedziałam.
- Skąd ty-? - przerwał.
- Bo jesteś moim bratem! - stwierdziłam.
- Jeśli tego pragniecie mogę zaprowadzić was do mej pani by tam wszystko wyjaśnić. - powiedział.
- Mogłabym Ciebie prosić? - spytałam niby niewinnie. Myślałam, że ją zamorduje. Tatio zaprowadził nas do swojej pani, czyli Magi tamtego cesarstwa. Od razu wyprosiłam go z tamtego pomieszczenia i zrobił awanturę. Kiedy z nią skończyłam, wyszłam z pomieszczenia.

Ktoś dokończy?

Od Judal'a

Wpatrywałem się z niedowierzeniem w tajemniczą osobę. To była ona...Jestem tego pewien. W końcu należała do Al-Thamen. Dzięki jej okrzykowi tylko się o tym upewniłem. Po chwili zmieniła wygląd. Wyglądała zupełnie jak mój matka której wygląd ledwo co pamiętam, ale dalej jest mi znajomy. Reszta wpatrywała się w nią ze zdziwieniem. No tak jako rodzeństwo widzieli w niej swoją matkę.
-Dzieci chodźcie do mamy-powiedziała z promiennym uśmiechem. Jej głos był wręcz hipnotyzując.
-To tylko iluzja!-zdołałem ich ostrzec. Wtedy ona posłała mi nieco groźne spojrzenie. Nie minęła chwila gdy jej iluzja całkiem mnie zaślepiła. Tylko czemu...Przecież jestem dorosły a jej moc powinna działać tylko na niepełnoletnich. Czy może chodzi o to, że mentalnie dalej zachowuje się jak dziecko więc nim jestem? Teraz to nie było ważne. Kolana pode mną same ugieły się. Opadłem na ziemię.
-Judal!-krzyknęła Rozalia. Jej głos rozniósł się po całym pomieszczeniu. Zamknąłem na chwile oczy. Gdy je otwarłem byłem w ciemnym pomieszczeniu. Bezradny leżałem na zimnej podłodze. Usłyszałem ciche kroki.
-Judal?-spytała Roza tym razem niepewnie. Uniosłem lekko głowę i ujrzałem ją. Wokół niej unosiła się biała aura która wszystko rozświetlała. Czy to możliwe, że...No tak! Na pewno przez jej głos znaleźliśmy się w moim umyśle. Musiała ją aktywować. Zaraz...Będąc tu dowie się prawdy...O wszystkim! Nie! Od razu przenieśliśmy się znów w poprzednie miejsce. Jak to zrobiłem? Siła woli, tak sądzę. Wstałem lekko chwiejąc się i spojrzałem na moją "matkę".
-Coś się stało?-zapytała niby z troską. Ja pokręciłem głową przecząc niczym małe dziecko. Udawałem, że iluzja zadziałała na mnie. W końcu jeśli chodzi o grę aktorską jestem dość dobry.
-Nie, mamo po prostu...-zacząłem. Następnie sięgnąłem po moją różdżkę-Nienawidzę Cię-powiedziałem z uśmiechem celując w nią błyskawicami. Ona przez porażenie upadła na ziemie nie przytomna.
-Judal to przed chwilą...Gdzie my byliśmy?-spytała Rozalia. Ja westchnąłem i machnąłem ręką.
-Teraz to nie ważne. Mamy kogoś ratować, nie?-odparłem cicho śmiejąc się. Tak był t sztuczny śmiech ale nie chciałem zbytnio jej martwić.

Rozalia lub ktoś inny z towarzystwa?

Od Kaito

Po tej jakże interesującej kłótni Judal'a i Rozalii zaczęliśmy myśleć, jak uratować tamtą dwójkę. W ogóle jakim cudem ich złapali? I niby po co? Teraz to najmniej ważne. Skoro porywają dzieciaki i młodzież możemy mieć problem, żeby znaleźć naszą dwójkę. W pewnym momencie wpadłem na pomysł jak im pomóc. Zarówno Judal i Rozalia są w stanie tworzyć portale, więc może by się tam prze teleportować? Czemu dopiero ja na to wpadłem?
- Czy ktoś w ogóle pamięta, że tamta dwójka umie tworzyć portale? - spytałem.
- W sumie... Racja. Czemu nikt na to wcześniej nie wpadł? -  stwierdziła Rozalia.
-Ale w ogóle po co ich ratować? To będzie męczące-jęknął Judal przewracając oczami-Dadzą sobie rade sami-dodał po chwili.
- Nawet jeśli, to trzeba tam iść po nich! - odparła Rozalia.
- Jest w tym trochę racji. Trzeba po nich iść - dodałem.
- Dokładnie taką piękną panienkę trzeba ratować - odparł Akaito.
- Ale... Ale... David też tam jest - powiedziała Rozalia powstrzymując śmiech.
- A no tak! Jego też uratujemy! - dodał po chwili.
- Ale ja nie chcę! Nigdzie nie idę! - stwierdził Judal.
- Idziesz! To rozkaz! - powiedziała Rozalia "władczym" tonem.
- Kim ty jesteś, żeby mi rozkazywać?! - powiedział zdenerwowany. - Dobra! Pójdę, ale nie dlatego, że mi każesz tylko dlatego, że chcę! - zdecydował się w końcu.

*Jakiś czas potem, na miejscu*

Nie wiem jakim cudem wytrzymałem ciągłe kłótnie tamtej dwójki, ale w końcu dotarliśmy na miejsce. Gakupo został na miejscu, ponieważ Rozalia bała się, że mu odbije. Kiedy byliśmy w siedzibie piratów, zauważyliśmy jakąś kobietę. Siedziała na czymś na kształt tronu z dzieckiem na kolanach. W tamtym pomieszczeniu nie było dwójki naszych przyjaciół.
- Witam moi drodzy! - powiedziała kobieta.
- Oddawaj naszych przyjaciół! - krzyknęła Rozalia. Machnęła ręką i po chwili miała w niej  kose.
- Witam Szanowną księżniczkę!  - czyli wiedziała kim jesteśmy. Dopiero teraz zauważyłem, że Judal się w nią wgapia.
- Ty... - mruknął.
- Zaraz staniecie się moi! - krzyknęła. Nie wiedziałem o co jej chodziło. Chwilę potem zauważyłem, że nie mogę nic powiedzieć ani zrobić, a tamta kobieta wyglądała jak nasza... Matka...

Judal? Ty chyba ją znasz, więc dokończysz?

niedziela, 14 września 2014

Od Moonlight

Czemu nie mogę już uciec? No tak. Ścigali bu mnie do końca życia. I co z tego gdyby tak głębiej się nad tym zastanowić. No tak nie umiem utworzyć portalu. Kurde! Zaraz! Meiko! Ona otworzy portal! Podeszłam do niej.
-Meiko umiesz otworzyć portal?- Znudziło mi się to ganianie po królestwie i narażanie na Mrocznego. Niech se znajdą kogo innego. Po chwili sama zeskoczyłam z balkonu robiąc salto w powietrzu i upadając koło Len'a. Przed nami otworzył się portal! W końcu.
-Meiko!- Zawołałam do niej.- choć z nami!.
-Ok- Powiedziała Meiko upadając koło mnie. Pierwszy wszedł Len, nie mam mu tego za złe bo to ja go popchnęłam w tamtym kierunku kiedy był oślepiony światłem portalu potem ja, a na koniec Meiko. po wyjściu z portalu na początku czułam się ni jak potem poczułam się Lepiej. Wszystkie złe wspomnienia... odeszły w niepamięć wraz z 0.3 Ogarnęło mnie uczucie wolności mogłam się uśmiechnąć. Spojrzałam w stronę Meiko. Portal wygasną gdy przeszła. Wyglądała  na 13 lat zamiast miecza miała łuk. Ubiór też się jej zmienił.
Ja też wyglądałam inaczej.  Ale to mnie nie obchodzi. W końcu wyrwałam się z tej good bay Mroczny i Reszta. Eh Wolność! To czego było mi trzeba w byciu kotłakiem.  Wolność! Nie patrząc na innych zaczęłam biec. W biegu skoczyłam na jakieś drzewo. Wspinałam się a trafiłam na najwyższą gałąź. Przytuliłam pień i nabrałam świeżego powietrza w płuca. Już nigdy więcej nie wróce. Nigdy więcej. Tu był jest i będzie mój świat.Poczułam lekkie ugięcie gałęzi. a potem ciepło... Ktoś musiał mnie objąć. Spojrzałam nie pewnie przez ramię. Len. Uśmiechnęłam się. Jak dawno się nie uśmiechałam. Wiem, że nie dam rady zapomnieć co się stało w świecie 0.3 ale puśćmy to w przeszłość. Nie obchodzi mnie to co było, obchodzi mnie to co będzie. Koniec z Mrocznym! Koniec z podporządkowywaniu się mojemu ojcu! Jakbym mogła to tym razem ja zniszczyłam bym pałac króla eeee... jak on ma właściwie na imię?  A jeden pies z tym. A jeśli Mroczny znowu będzie mnie szukał oberwie mu się. Znak odwagi robi swoje. A on jest taki kruchy w postaci trzynastoletniego bachora. Zaraz, ja też mam trzynaście lat. Ale się z tego cieszę! Gałąź trzasnęła pod naszymi nogami. Zaczęłam spadać. Ale w porę uchwyciłam się gałęzi. Gorzej było z Lenem, bo dyndał nad ziemią trzymając się mojej ręki. Jeśli ocenić wysokość. Jakby spadł... upadek był by krótrzy o pół mojego balkonu. Nic mu się nie stanie. Puściłam go.


Len sorry...

poniedziałek, 8 września 2014

OGŁOSZENIE

Jeśli tak dalej będzie utrzymywany poziom opowiadań odchodzę.Teraz jest on utrzymany poniżej zera.Anarchia po prostu się tobą brzydzę.Do odwołania możecie pisać ,dobijać się o opowiadania od Rin ale przepraszam bardzo nie będę uczestniczyć w czymś tak ohydnym jak to co zostało z WWC.

Dobranoc , Do widzenia Rin

niedziela, 7 września 2014

Od Len'a

Gdy obudziłem się spała. Nie miałem zamiaru jej budzić. No bo po co? Zaraz...Kiedy zasnąłem!? Miałem zamiar wyjść jednak spojrzałem za balkon. Deszcz...Mokry, zimny, deszcz. Może gdy tu zostanę nic się nie stanie, co? Po chwili usłyszałem kroki. Pomyślałem, że to Moonli wiec nic sobie z tego nie zrobiłem. Jednak gdy drzwi otwarły się zobaczyłem w nich Mrocznego.
-Co ty tu robisz?!-zapytał wściekły. Ugh, nie mam ani ochoty ani siły się z nim bić. Ale mam wybór? Uśmiechnąłem się złośliwie, tak jak zawsze i wstałem z łóżka.
-Ja? Sądzę, że mam prawo spędzać czas w pokoju mojej dziewczyny-odpowiedziałem dokładnie podkreślając moje ostatnie słowo. Oczywiście, że wszystko dalej mnie bolało, po moim wcześniejszym upadku to nic dziwnego, ale nie mam zamiaru pozwolić mu robić co tylko chce. Może nie jestem kimś ważnym tak jak niby on, ale wiem jedno: Jestem ideałem. Ideał by stchórzył? Nigdy. On po chwili także uśmiechnął się i zaśmiał cicho.
-Myślisz, że możesz robić co Ci się podoba?-spytał. Niech no ja się zastanowię...Oczywiście, że nie ale skoro on o to pyta...
-Raczej tak-odparłem obojętnie odwracając wzrok. To było najgorsze co zrobiłem. Gdy wróciłem wzrokiem do niego był tuż przy mnie ogłuszając mnie.

*Potem*

Obudziłem się. Na początku nie umiałem określić gdzie się znajduje. Było ciemno...Mogłem dostrzec tylko trochę światła wpadającego przez jakąś szparę. Drewniane drzwi...Czy ja byłem w szafie!? Zobaczyłem Moonli. Szarpała się z zapewne gwardzistami. Chciałem jej pomóc ale wtedy uświadomiłem sobie, że jestem związany i nie mogę się ruszać. Gwardziści zaczęli ciągnąc Moonli w stronę wyjścia. Chciałem wysunąć pazury i uwolnić się jednak nie dałem rady. Po jakimś czasie Moonli wróciła z Mrocznym...A raczej to on ją niósł. Następnie rzucił nią o łóżko. Od razu się zdenerwowałem. On traktuje ją jak jakąś lakę która nic nie czuje. Gdy widziałem co działo się dalej...Chciałem jakoś się wydostać i go rozszarpać. Co on chciał niby osiągnąć!? To wszystko skończyło się gdy do pokoju wpadła Meiko. Mroczny niczym tchórz uciekł przez okno. No tak najlepiej! Moonli i Meiko prowadziły krótką rozmowę. Następnie Moonli podeszła do szafy w której byłem uwięziony i otworzyła ją. Była cała zdruzgotana...Zabije drania. Meiko zniszczyła sznury które mnie obwiązywały a Moonli zdjęła jakąś ścierkę z moich ust. Następnie przytuliła się do mnie i zaczęła płakać. Też ją objąłem. Rozumiałem czemu teraz płacze. Nie dziwie się jej...
-Mroczny Cię nie skrzywdzi-powiedziałem łagodnie głaskając ją po głowie-Obiecuję...-dodałem szeptem. Chciałem, żeby się uspokoiła. Spojrzałem na balkon. Deszcz dalej padał. Gdy zobaczyłem, że Moonli przestaje płakać wstałem i podszedłem bliżej drzwi przez które uciekł Mroczny.
-Len co ty robisz?-spytała Moonli. Jaka ona bywa niemądra. Ugh, nie ma co teraz nad tym myśleć. Chwyciłem za drzwi. Trochę przemoknę, ale nie ważne.
-A jak Ci się wydaje? Idę go znaleźć i zabić-powiedziałem oschłym głosem. Na za dużo sobie pozwolił. Nie mam zamiaru mu tego darować. Moonlight wstała z ziemi i złapała mnie za rękę.
-Nie możesz! Przecież...-zaczęła jednak nie skończyła  bo spojrzałem na nią. Prawdopodobnie mój wzrok znów był...Po prostu pusty.
-Nie mogę bo?-spytałem patrząc na nią nieco z góry. W końcu byłem trochę wyższy. Może nie była to wielka różnica wzrostu, ale zawsze coś. Moonli spojrzała na mnie najpierw trochę niepewnie, ale ta niepewność szybko zniknęła.
-Nie pamiętasz co stało się ostatnio? Po prostu nie możesz bo..-znów nie dałem jej skończyć posyłając jej nieco groźne spojrzenie. Co...Co ja robię? Trudno! To dla jej dobra. Czy to nie samolubne? Chodzi mi o to, że...Ochraniam ją dla siebie, a nie dla niej?  Chce żeby była szczęśliwa żebym ja był szczęśliwy? To mój tok rozumowania...Zresztą trudno.
-Nie mieszaj się-mruknąłem wyrywając moją rękę z jej uścisku. Następnie wyskoczyłem przez balkon. Zapomniałem zupełnie o wysokości i zgrabnie wylądowałem "na czterech łapach".

Moonli idziesz za mną czy skończysz się mieszać?

sobota, 6 września 2014

Od Moonlight: Wino.

Jak on mógł. Zaschło mi trochę w gardle więc chwyciłam lampkę wina i wypiłam wszystko. Nagle zakręciło mi się w głowie. Obraz przed oczami mi się rozmazał. Spojrzałam na siedzącego na przeciwko mnie Mrocznego. Wstał.
-Chodź odprowadzę cię do pokoju.- Podszedł do mnie spokojnym zdecydowanym krokiem.Wysunęłam pazury. Niczym Len.
-Nie sama pójdę!- Wstałam ale nogi się pod mną ugięły. Ale się nie poddałam i chwiejnym krokiem ruszyłam do mojego pokoju. Korytarz wydawał się być nieskończenie długi ale tuż za pierwszym rogiem były schody. Weszłam po nich na czworaka. Inaczej się nie dało. Ta głupia kieca mi zawadzała. Kiedy dotarłam na czwarte piętro odetchnęłam z ulgą. Powoli wstałam. Nagle kujący ból przeszył mnie na wskroś. Od razu upadłam na ziemie. Głowa bolała mnie tak, że czułam, że zaraz eksploduje. Spojrzałam na schody. Wchodził po nich Mroczny. Zaczęłam czołgać się do drzwi mojego pokoju. Ból nie ustawał wręcz narastał podgrzewająca mi mózg i zamrażając. Nie byłam w stanie racjonalnie myśleć. Gdy w końcu doczołgałam się do pokoju. Poczułam, że ktoś mnie obejmuje i podnosi do góry. Nagle moje ciało zaczęło drętwieć. Nie mogłam nim prawie poruszyć. Lekko odwróciłam głowę. Ech nic z tego nie mogłam. Czyjaś dłoń otworzyła mój pokój. Chodź miałam cały rozmazany obraz nie widziałam, Lena. Może się ukrył słysząc kroki do pokoju? Wniósł mnie do pokoju no znaczy że ten ktoś kto nie niósł. Cisnął mną na łóżko. Sprężyny lekko zaskrzypiały. Czyjaś zimna dłoń dotknęła mojego policzka przekręcająca moją głowę do pionu. Zobaczyłam w końcu, że to Mroczny. Serce podskoczyło mi do gardła i zawiązało się w pętelkę. Spojrzałam na moją szafę. Drzwi były lekko uchylone. Przebiegłam badawczo wzrokiem po szafie i dopiero teraz obraz jakby się wyostrzył. Mroczny podszedł do drzwi balkony. Rozsunął zasłony. Księżyc padł na jego twarz. o mimo deszczu. Księżyc mocno świecił, dając chłodne srebrne światło. W chwili gdy światło księżyca padło na szafę, w tej małej szparce coś błysnęło. W pierwszej chwili pomyślałam, że to brylanty w mojej sukienki. Ale gdyby się przyjrzeć mogłam zobaczyć, że to kocie oko. Kocie... Nie! Nie kocie! Kotołaka! Może jest nadzieja, że Mroczny wyjdzie. Nie, nie sądzę. Serce lekko mi załomotało. On spojrzał na mnie jakby wyczuł ten moment. Bałam się co chce zrobić. W głowie mi się zakręciło mi jeszcze mocniej. Nie mogłam się ruszać. Moje spojrzenie zastygło na wielkim baldachimie mojego łóżka.  Chciałam uciekać zrobić coś. Ale nie mogłam. Byłam w martwym punkcie. Gdy usłyszałam szelest niespokojnie skierowałam wzrok na Mrocznego. Stał przed moim łóżkiem wpatrując się we mnie z wyraźnym zadowoleniem. Poczułam, że skroń zaczyna mi pulsować. Ręce gdyby mogły zaczęły by się trząść. Serce skakało mi po gardle, zaciskając się coraz mocniej. Chciałam zamknąć oczy ale... nie mogłam. Pozostała mi tylko świadomość umysłu. Z moich przemyśleń wyrwał mnie chłodny dotyk dłoni Mrocznego. Przesunęły się od moich bioder, aż do szyi. Czułam, że zaraz zejdę na zawał. Nie mogłam uwierzyć w to co się działo. Gdzie Len? Chciało mi się płakać i wzywać panicznie Pomoc ale. Nie mogłam nawet zamknąć oczu. Mrugałam raz po raz sztywnymi powiekami. Zaczęłam płakać. Łzy leciały potokiem.  Wszystko zaczęło mnie przerażać. Zimny dotyk Mrocznego przesunął się na mój policzek, dotykając moich łez. Usłyszałam jego cichy śmiech. zakręciło mi się od tego w głowie. Potem pocałował mnie a w tedy wpadła Meiko, do pokoju uśmiechnięta, w swoim normalnym stroju.
-Co tu robisz!- Ryknął Mroczny. Serce mi się uradowało gdy ją zobaczyłam, Mroczny popełnił małą wpadkę.  Nie zamknął drzwi.- Wynoś się.
Meiko zawarczała coś pod nosem. Jej oczy jak by nabuzowały się krwią. Stały się czerwone i żądne mordu. Wyjęła z niewiarygodną precyzją sztylet i natarła na Mrocznego.
-Do zobaczenia Moonli zobaczymy się niebawem. Pocałował mnie w Policzek przeskoczył moje łóżko i z niewiarygodną szybkością wyskoczył przez balkon. Meiko wyjęła ze swojej kieszeni jakąś Butelkę. Wlała mi fioletowo-turkusowy płyn o ust. Po kilku sekundach odzyskałam kontrole nad ciałem.
-Nic ci nie jest?- Spytała wyraźnie zmartwiona Meiko. Usiadłam koło niej.
-Nie, nic.- powiedziałam roztrzęsiona nadal byłam w Lekkim szoku. Czemu Len nic nie zrobił? O ile w szafie był Len- Dzięki Meiko.
-Nic się nie stało.- Uśmiechnęła się  Wstałam powoli i podeszłam do szafy. otworzyłam ją i zobaczyłam Lena. Związanego i z zakrytymi ustami siedział na sporym pudle. A więc... Mroczny to zapanował. Chciał aby Len cierpiał chciał pokazać mu kto tu rządzi. Meiko podeszła do nas wielce zaciekawiona. Przytuliłam Lena choć nadal był związany. Meiko rozbebeszyła sznurki swoim sztyletem.Uwalniając mu ręce a ja zdjęłam jakąś ścierkę z jego ust. Przytuliłam go jeszcze raz ale mocniej. Zaczęłam płakać. To co się stało... to co się mogło stać gdyby Meiko nie weszła do mojego pokoju. To za wiele! Nie moge teraz uciekać. Trzeba pokonać Mrocznego i pokazać mojemu ojcu, ze jest zły.
-Mroczny cie nie skrzywdzi.- Przytulił mnie Len i pogłaskał po głowie.- Obiecuje. Słyszałam, że Meiko pada na moim łóżku zmęczona. To co zobaczyła na pewno nie było łatwe.

Meiko? Len? Mroczny?

piątek, 5 września 2014

Od Mrocznego : kolacja przy świecach

-Nie nie błagam jestem niesmaczny!-wydzierał się jeleń przyparty do wapiennej ściany
Miał zestaw zgrabnych ostrych kopyt oraz pokaźne rogi mógłby je wykorzystać by bronić się przede mną  jednak nie zrobił tego.Jak każdy mieszkaniec tej krainy wiedział ,że jego życie zależy od króla i on zdecyduje jak długo będzie trwało.Jako że  król jest moim bezpośrednim zwierzchnikiem i do tego jestem zaręczony z jego córką...
-Doprawdy?-spytałem ironicznie-nie potrzebuje twojego mięsa chcę tylko twojej śmierci
-To naprawdę wielki zaszczyt jednak wolał by...-przerwał na widok kłów zbliżających się do jego gardła
Zakwiczał i opuścił rogi szykując się do szarży.Wszystko wydarzyło się w niewiele ponad kilka sekund w jednej chwili jeleń rzucił się na mnie parskając a w następnej starliśmy się w walce której wynik był z góry przysądzony kły i pazury  przeciwko rogom  i racicom.Potem już tylko w pyle i kurzu przemknąłem pod jego kopytami i podgryzłem ścięgna u nóg rogacz przysiadł na zadzie.Jego krtań znalazła się na wysokości mojej paszczy.Zanurzyłem zęby w miękkim ciele trysnęła krew ochlapując mnie.W ostatnim wysiłku wierzgnął nogami nieszczęśliwie jednak trafił mnie kopytem w skroń.
Wszystko zastąpiła aksamitna ciemność.

*jakiś czas potem*
Ocknąłem się i wstałem rozprostowując kości i poruszając szczękom język miałem suchy i jakby spuchnięty.Wszystko pokryte było posokom zaschniętą i prawie czarną.
Jak śmiał??!! Ten prostak!
Bolała mnie też szczęka i  miałem wrarzenie że zęby jakby się ruszają o ciągnięciu tego nie było mowy.
Pobiegłem do zamku i kazałem któremuś ze służących iśc do lasu i zabrać to ścierwo.
Miałem w wobec niego jeszcze plany.

*Gdzie w porze kolacji*
Zasiadłem za stołem i patrzyłem jak dwóch gwardzistów ciągnie Moonlight korytarzem.Szarpała sie i prychała jednak o ile sie nie mylę założyła suknię którą kazałem jej posłać.Oczywiście sam wolał bym ją prowadzić jednakże nie miałem ochoty drugi raz oberwać z zadowoleniem więc patrzyłem jak moja narzeczona rzuca jednym z żołnierzy o ścianę.
-hem hem Kochanie?-spytałem możliwie jak najbardziej łagodnie -zechcesz  zasiąść do stołu?
Odtrąciła służących i nadąsana opadła na krzesło naprzeciwko.Widziałem ,że usiłuje nie zwracać uwagi na jedzenie jednak była głodna a ten zapach no cóż
-To jest naprawdę smaczne-zachęciłem między kęsami sałatki
Jak by chciała zrobić mi na złość złapała łabędzią nogę i rzuciła w moim kierunku  uchyliłem się i udawałem że nic się nie stało.Wreszcie skusiła się na kawałek pieczeni z jelenia.
-Hm to jest naprawde dobre-niechętni przyznała Moonli
-Tak wiem to chociasz ten jeleń upierał się że jest inaczej..
-On mówił!!?-przerwała mi
-To chyba przeciesz jasne jak inaczej mugł by błagać mnie o litośc
Twarz jej pozieleniała a w oczach zalśniły łzy.Potem zacisnęła usta powstrzymując odruch wymiotny przymknęła oczy i wychyliła się w bok.
Do moich uszu doleciały niezbyt przyjemne odgłosy wymiotowania.
-Nic ci nie jest najdrosza?
-Ty podworze.....

Moonli czyżbym się przesłyszał?

poniedziałek, 1 września 2014

Od Moonlight

Popatrzyłam na Lena. Czemu akurat w moim pokoju? A no tak. Tylko tu mógł się schować w dzień. Naglę do moich drzwi ktoś zapukał.Nie myśląc wiele otworzyłam moją szafę i wepchnęłam tam Lena. Przyłożyłam palec do ust, żeby zrozumiał, że ma być cicho. Tak wiem sama chciałam krzyczeć ale... no wolałam się upewnić. Zamknęłam szafę. Otworzyłam drzwi. Do sirotka wbiegła Meiko.
-Gdzie Len?- Szepnęła. Normalnie bym jej coś powiedziała ale się powstrzymałam.
-Ej a ja wiem, że ty nie wiesz, że ja wiem, że ty wiesz?- Próbowałam ją czymś zagadać. Spojrzała się na mnie pytająco. - No ta pogoda jest piękna spójrz.
Wskazałam balkon i nagle zaczął padać deszcz.
-Tak, bardzo piękna- Powiedziała z ironiom w głosie.- Przecież wiem, że jest w szafie.
I w tej właśnie chwili Len wypadł z szafy. Dobre poczucie czasu Len. Meiko na chwile wyszła. Usłyszałam stłumiony krzyk.
-Tu go nie ma! Zwiał nam!- Krzyknęła , usłyszałam kroki zbliżające się do drzwi. Do mojego pokoju znów Przyszła Meiko chyba mogę jej ufać co?
-Macie dla siebie cały dzień.- Uśmiechnęła się lekko psychopatyczni e. - Kolacje i Obiad chyba ci przyniosę. Chyba.
 Wyszła i zamknęła mnie na klucz. Dobrze przynajmniej nikt nie wejdzie.  Podeszłam do drzwi balkonu i je zamknęłam. Zasłoniłam jeszcze okna. Gdyby Mroczny mnie chciał podglądać >.<. Zrobiło się ciemno wiec podeszłam po omacku do zapałek i zaczęłam podpalać świeczka po świeczce... mam nadzieje, że nic się nie podpali.
-Ślicznie wygląda w blasku świec- Powiedział Len wczołgując się na moje łóżko. Podniosłam jedną brew w zdziwieniu. Nagle usłyszałam kroki
-Kochanie, wszystko gra?- Spytał Mroczny przez drzwi. O mało nie wybuchnęłam śmiechem.
-Tak- Powiedziałam przez zęby a potem wybuchnęłam śmiechem. Len się powstrzymywał od śmiechu.
-Na pewno?!- Zapytał z lekkim zaniepokojeniem.- Może tam do ciebie wejdę co?!
-Nie - Płakałam prawie przez śmiech.- Nie trzeba.
-Dobrze.- i odszedł od drzwi Len wstaną poważnie udając Mrocznego.
-Kochanie? Nic ci się nie stało - Spytał cienkim głosem mrugając powiekami. Po płakałam się ze śmiechu. Wręcz nie mogłam utrzymać się na nogach i padłam na łóżko gdzie leżał Len. Lekko zajęczał a je przez przez przypadek przeturlałam się i spadłam na podłogę śmiejąc się dalej.
-Len?- Spytałam podnosząc się z podłogi już zupełnie poważnie- Z czego my się śmiejemy?
-Nie wiem- spojrzał na mnie a po chwili zaczęliśmy się znowu śmiać. Służba która przechodziła koło moich drzwi pewnie uznała, że córka króla totalnie ześwirowała. Po chwili wstałam i położyłam się na łóżku wypompowana z Energi którą wykorzystałam na śmiech.
-Puk, puk- powiedział mi znajomy głos i wszedła do pokoju Meiko.- Czas na kolac... Ok- Spojrzała na mnie i na Lena pewnie byliśmy cali rozczochrani.- Wole nie wiedzieć.
Wyszła z pokoju znów zamykając drzwi a ja znowu wpadłam w agonie śmiechu. Naprawdę śmieliśmy się aż tak długo?! Do samej kolacji?! Wzięłam nie pewnie tace.
-Len w tym jedzeniu może być podsłuch.- Stwierdziłam uśmiechając się do niego, naj pewniej uznał mnie za skończoną wariatkę. Trudno taką mnie pokochał taką mnie ma.
-Trudno najwyżej go zeżremy.- Powiedział śmiejąc się, może mu też trochę odbiło? No nic usiedliśmy na skraju łóżka i zaczęliśmy jeść.


Po kolacji


Położyłam pustą tace na stoliku. Podeszłam do szklanych drzwi Balkonu. Odsłoniłam lekko zasłonkę. nadal pada. Len leżał całkowicie przeżarty na moim łóżku.
-Chyba nie wyjdziesz dzisiaj.
-Jakoś mi się nie spieszy- przeciągnął się na moim łóżku. Miałam ochątę go zrzucić na ziemię. Ale nie mogłam. Kurdę -,-. Położyłam się koło Lena. Niech już zostanie. Zamknęłam oczy i usnęłam.
Lecz chwilę potem je otworzyłam i spojrzałam na Lena, leżał na Pecach nie ruchomo. Może znowu umiera. Nie... raczej śpi. Wbrew swojej woli przytuliłam się do niego i usnęłam. Len chyba nie ucieknie, w końcu w świecie 0.3 deszcz pada przez całe 3 dni.

Len uciekasz?

niedziela, 31 sierpnia 2014

Od Len'a

Nie mogę w to uwierzyć. Ja widzę, ja słyszę, ja chodzę ja oddycham. Mówiąc prościej, ja żyje. Minięcie się ze śmiercią. To naprawdę zmusza do przemyśleń...Właśnie. Zauważyłem, że jestem o wiele poważniejszy. Czy to przez to, że w tym świecie jestem starszy? Sądzę, iż to możliwe, ale nie znam się na tym. Tak właściwie całkowicie dziwi mnie to, że w ogóle się zmieniłem. Wcześniej gdy przechodziłem do świata zero nie zmieniałem się przecież nic a nic. Nie czas o tym myśleć. Moonli nazwała mnie swoim Romeo? Zachciało mi się śmiać, ale ból który jednak dalej mi towarzyszył uniemożliwił to. O ile nie mylę się Romeo był bohaterem jakiegoś dramatu, a ja mojego życia w taką opowieść zmieniać nie chce. W dodatku nie widzę we mnie ani odrobiny romantyzmu. Jestem...Sobą. Tylko w obecnej chwili nieco starszym. Gdy Moonli i...Dziewczyna której nie znam imienia zaczęły wspinać się po murach ja odwróciłem się. W sumie chciałem już stąd iść. Za dużo wilków...Choć od dziewczyny w czerwonej zbroi było czuć...Jakby to ująć...Po prostu wiedziałem, że jest kotołakiem. Odwróciłem się więc i zacząłem iść przed siebie. Wtedy jednak coś kazało mi się odwrócić. To było po prostu przeczucie. Dobrze, że go posłuchałem bo ujrzałem spadającą Moonli. Jak najszybciej podbiegłem bliżej. W ostatnim momencie Moonli wpadła w moje ramiona. Odetchnąłem z ulgą.
-Uważaj, baka-powiedziałem z lekkim wyrzutem jednak mimo wszystko uśmiechnąłem się. Czy ona musi mnie tak straszyć? Ugh, spadanie z tego balkonu nie jest przyjemne. W końcu, niech pomyśle, sam tego doświadczyłem!
-Len dziękuje!-powiedziała i znów przytuliła się do mnie. Ale ona głupia, za co mi dziękuje? Przecież to co zrobiłem robiłem bardziej dla siebie. W końcu gdyby ona ucierpiała to ja też. Mimo wszystko dalej jestem egoistą.
-Nie ma za co. A teraz możesz mnie puścić? Wiesz dalej wszystko mnie boli więc...-powiedziałem. Taka była prawda. Moonli od razu mnie puściła. Następnie "odstawiłem" ją na ziemie. Potem dopiero gdy wdrapała się na balkon odszedłem.

*Parę minut potem*

Leżałem na jakimś drzewie patrząc się w niebo. Było na nim parę chmur układających się w przeróżne kształty. Może niektórych to fascynuje, ale mnie nie. Mówiąc prościej nudzę się i to bardzo! Zeskoczyłem z drzewa. Poczułem lekki ból. To takie denerwujące! Teraz każdy ruch mnie boli. Oczywiście o wiele lepsze to od śmierci! Dziwi mnie tylko to, że nie złamałem ani jedej kości...To znaczy chyba. Jest możliwość żebym coś złamał i tego nie czuł? Hm...Ewentualnie mogę mieć krwotok wewnętrzny który wykończy mnie powoli od środka. E tam! Nie ma co o tym myśleć. Spojrzałem na wielką budowlę w której znajdowała się Moonlight. A gdyby tak...Na mojej twarzy zagościł uśmiech. Ruszyłem pędem w stronę zamku. Zatrzymałem się w miejscu w którym nie mogli zauważyć mnie strażnicy. Nie, nie tędy nigdzie nie dojdę. Pobiegłem naokoło zamku. Znalazłem stronę gdzie nie było ani jednego strażnika. Oj, słaba coś ta obrona. Dotarłem do muru zamku. Następnie wdrapałem się po nim. Okno, świetnie! Obserwowanie czas zacząć. Przez okno zobaczyłem jakąś salę...Wielki stół...Jadalnia! Była tam Moonli, jej rodzice no i oczywiście Mroczny...Wszyscy jedli śniadanie. Po co na to patrzę? I tak nie mam nic lepszego do roboty, racja? Wszystko by było piękni i tak dalej tyle, ze w jednym momencie zdawało mi się, że Mroczny spojrzał na mnie. Nie, nie...On spojrzał na mnie! Naprawdę!
-Zaraz...To Len!-dało się usłyszeć gdy wskazał na mnie. Przez okna było wszystko słychać, co? Zaśmiałem się.
-Złapcie mnie jeśli potraficie!-powiedziałem ukazując moje, dość duże już, kły i wystawiając język. Powracam dziecinny ja nie liczący się z konsekwencjami. Cóż, bywa! Trzeba korzystać z życia! Skakałem z parapetu na parapet. W końcu znalazłem się dość niedaleko balkonu Moonli. Zmieniając się w kota zrobiłem jeden wielki skok i znalazłem się znów na marmurowej podłodze. Wszedłem z pokoju Moonli ponieważ drzwi od balkonu otwarte były na oścież. Tak, tak wiem ciekawa kryjówka. Po chwili do pokoju weszła Moonli. Chciała pewnie krzyknąć ze zdziwienia czy coś takiego, ale podbiegłem do niej i zatkałem jej usta.
-Cicho. Jeśli mnie usłyszą to po mnie-szepnąłem. Ona kiwnęła głową więc puściłem ją.
-Co ty tu robisz w dzień!?-spytała. Zastanowiłem się chwilę i wzruszyłem obojętnie ramionami. Sam nie do końca znałem odpowiedź.
-Nudziło mi się to przyszedłem. Nie widzę w tym problemu-stwierdziłem po chwili z niewinnym uśmiechem. Pogrywam sobie, ale koniec z poważnym mną. Bycie poważnym jest nudne i męczące. Więc po co to komu?

Moonlight wypędzisz mnie?

Od Moonlight

Nie... nie, to nie jest prawda to zły sen. Chciałam bym wyskoczyć tam do niego ale nie mogę. Rozejrzałam się w okół. Znalazłam coś przydatnego żeby się chwycić i wyjść ale nie przy Mrocznym, zrobi awanturę. Wielką awanturę. Odwróciłam się do niego.
-Czemu to zrobiłeś!?- Spytałam krzycząc mu w twarz. Ale on mnie uderzył, i chciał wyjść z pokoju. Zaatakowałam go z całą furią. nic go nie ruszyło. wręcz przeciwnie. Sprawiło mu to przyjemność, lecz kiedy kopnęłam go z całej furii w czułe miejsce. Odwrócił się i zadrapał mnie w policzek, potem kopnął, że zatrzymałam się dopiero na balustradzie Balkonu. Odwrócił się i otworzył drzwi.
-Meiko! Przypilnuj jej!- wywrzeszczał przez drzwi. I nagle przez drzwi weszła dziewczyna w moim wieku w pełnej czerwonej zbroi i ze ślicznym mieczem. Mroczny wyszedł i chyba zamknął nas na klucz. Meiko stała nieruchomo pod drzwiami. Bez chwili namysłu, rzuciłam się na balkon, chwyciłam się wystającego drutu. Potem spuściłam się Lekko tak aby złapać się bluszczy porastającego zamek. Zeszłam, i upadłam przy Lenie, nagle zobaczyłam jak Meiko skacze  z balkonu upadając na ziemie i nie robiąc hałasu.
-Musimy wracać Panienko.- Powiedziała prawie powstrzymując śmiech, wiedziałam ze długo tak nie wytrzyma.
-Mów mi Moonli Meiko.- Powiedziałam- A teraz mi pomóż.
Dziewczyna podeszła z drugiej  strony, sprawdziłam mu chyba puls. Nastała chwila ciszy.
-Moonli on...- Zaczęła już zbierałam się do płaczu- Żyje.
Uśmiechnęłam się. Przeciągnęłyśmy Lena Pod mury zamku. Sama usiadłam pod Murami zamku, położyłam głowę Lena sobie na kolanach i zaczęłam cicho nucić. Zamknęłam oczy i usnęłam.

*Rano...

Otworzyłam ospale oczy. Zobaczyłam, że Len też powoli się budzi. Otworzył zdziwiony oczy i spojrzała na mnie. Przekręcił się i próbował wstać, Meiko mu pomogła ale dał radę  tylko usiąść koło mnie. Wtuliłam się w niego. Czemu wszyscy go tak nienawidzą? Zresztą czas uciekać, ale... znajdą mnie. Eh nie ważne, teraz się liczy to, że jestem tutaj z Lenem.  Nagle Len popatrzył na mój policzek który ociekał krwią.
-Kto ci to zrobił?- spytał poważnie. Przesuwając palcami po ranach.
-Mroczny, ale- Zawahałam się- To teraz nieważne..
Przytuliłam go mocno. Dlaczego wszystko musi być takie trudne.
-Moonli Musimy iść- Powiedział Meiko.
-Moonli- Len chwycił mnie za rękę.- Nie idź proszę.
-Musze mój Romeo- Uśmiechnęłam się słabo. Len wstał i Pocałował mnie. Tego się nie spodziewałam. Spostrzegłam, że Len jest trochę wyższy od mnie. Może o parę centymetrów może o głowę. Przytuliłam go i zaczęłam wdrapywać się na balkon, ale już na górze spadłam.


Len złapiesz mnie?

sobota, 30 sierpnia 2014

Od Len'a: Czy ja...Nie żyje?

Co to ma wszystko znaczyć!? Czyli to jednak był jeden wielki podstęp! Szlak! Czemu nie powstrzymałem Moonli!? Nie, nie to nie może tak się skończyć! Straże trzymali mnie i wynosili z zamku.
-Puśćcie mnie!-wołałem, ale nic to nie dawało. Tak właściwie mój głos, jak i wygląd uległ zmianie. Cóż wyglądałem na pewno na starszego. Tak jak wszyscy. Moje włosy były spięte w kucyka jak zawsze. Ale strój sługi? Drobna przesada. Zresztą nie to teraz się liczy. Po wielu próbach uwolnienia się nie wyszło mi. Wyrzucono mnie prosto przed wrota zamku. Upadłem na ziemię.
-Szlak!-krzyknąłem głośno. Gdy skoczyłem wściekanie się wstałem z ziemi i otrzepałem z brudu moje ubrania. Dotknąłem lekko mojej twarzy. Na moim policzku znajdowała się mała rana z której powoli ciekła czerwona ciecz. Pewnie zahaczyłem o jakąś ostrą gałąź przy upadku nawet nie czując tego. Spojrzałem na niebo. Teraz nic nie zrobię...Nawet ja nie jestem tak lekkomyślny! Na razie po prostu usunę się w cień.

*Po paru godzinach*

Było już ciemno więc wyszedłem z mojej "kryjówki" którą znalazłem gdzieś niedaleko zamku. Spojrzałem na teren. Wszędzie strażnicy...No nieźle. Chciałem się gnąc po mój płaszcz, ale no tak! Nie mam go ze sobą. Muszę sobie w przyszłości jakiś kupić. Obszedłem jak najciszej dookoła zamku. Szukałem jakiegoś balkonu, okna, czegokolwiek! I wtedy właśnie zobaczyłem to czego szukałem. W dodatku była tam jakaś sylwetka...Moonli! To na pewno ona. Nie stała, a była na ziemi. Dzięki czułemu słuchu dałem radę usłyszeć jej cichy szloch. Coś ścisnęło mnie w sercu. Koniec tego! Dostanę się tam! Tylko...Jak. Wokół nie było żadnych strażników. Ale drzew też nie było widać. Zamek porastało parę krzewów. Raz się żyje. Zacząłem wspinać się po roślinach. Gdy skończyły się trochę spanikowałem. Nie mogę się tak poddać! Zauważyłem parę wystających cegieł. Znów zacząłem wspinaczkę. W końcu wdrapałem się na balkon. Moonli jeszcze mnie nie zauważyła bo jej wzrok był wlepiony w ziemię. Dalej cicho płakała. Pewnie robiłbym to samo, ale wtedy byłoby tylko gorzej. Stanąłem na marmurowej powierzchni. Kucnąłem przy Moonli i podniosłem delikatnie jej głowę.
-Nie płacz, nie warto-powiedziałem z uśmiechem i otarłem jej łzę. Po raz pierwszy udaje, że się uśmiecham. Czy to właśnie to robimy dla osób nam bliskich?
-Len-wyszeptała i przytuliła się do mnie. Także się w nią wtuliłem i lekko pogładziłem ją po włosach. Właśnie czy dalej są takie wrażliwe? Tak czy siak wolę być ostrożny. Nagle poczułem delikatne ukłucie. Rin coś się dzieję...Teraz nic nie dam rady zrobić. Na razie chcę być blisko Moonli. Tylko tyle...Pewnie długo cieszylibyśmy się tą chwilą gdyby nie ON. Mroczny...
-Co wy robicie!?-krzyknął wściekły od razu przyciągając Moonli do siebie. Ja także zdenerwowany wstałem z ziemi. Czemu on zawsze musi pojawiać się w najgorszym momencie!?
-Nie traktuj jej jak rzecz!-powiedziałem. Skoro jest jego ukochaną niech obchodzi się z nią delikatnie. Rozumiem jeśli ona miałaby być szczęśliwa może i bym odpuścił. Ale ona nigdy nie będzie szczęśliwa z takim kimś jak ten chłopak!
-A co mi wtedy zrobisz?-spytał z...Uśmiechem? Nie brakuje mu pewności siebie, co? Ma problem ponieważ ze mną jest podobnie. Sięgnąłem do mojej kieszeni szukając czegoś pożytecznego. O dziwo znalazłem tam sztylet. Wyciągnąłem go z poważną miną celując nim w Mrocznego-Tak chcesz pogrywać?-spytał znów. Moonlight wyglądała na przerażoną. Powinienem się tym przejąć, ale...Tak nie było. Całkowicie zaślepiło mnie to, że nie chce by Mroczny przeżył. To, że chciałem go zabić.
-Przestańcie!-krzyknęła Moonlight.
-Nie wtrącaj się-odparłem. Nie byłem tego pewny, ale wydawało mi się, że mój wzrok ponownie jest kompletnie...Pusty. Mroczny wyciągnął miecz. Balkon był naprawdę duży więc pole bitwy było dość spore. Tak zaczęliśmy walkę. Dziwiło mnie to, że moje umiejętności szermierki były na równym poziomie co jego. Nagle jednak wytrącił mi sztylet. Wtedy od razu wysunąłem pazury.
-Nie zapominaj mam jeszcze to-powiedziałem. Nie docierało do mnie kompletnie nic. Żadne głosy, płacz Moonli...Nic. W chwili gdy wytrąciłem miecz który trzymał zrobił coś czego nigdy bym się nie spodziewał. Wypchnął mnie przez balkon. Dopiero wtedy usłyszałem głos Moonli.
-Len!-krzyknęła i podeszła do barierki. Z coraz większą szybkością spadałem na dół. Wydawało mi się, ze czas zwolnił. Zaraz umrę, prawda? Po moim policzku spłynęła jedna samotna łza. Mimo wszystko uśmiechnąłem się tak by Moonli to widziała. Cieszę się, ze ostatnią twarzą jaką ujrzę będzie ona...Całkowicie się zmieniłem gdy dotarło do mnie, ze za sekundę umrę. Moje przemyślenia przerwał ból przeszywający całe moje ciało. Właśnie w tym momencie spotkałem się z ziemią. Zdołałem jeszcze na chwilę otworzyć oczy. Następnie wszystko zamazało się i zmieniło w ciemność.

Moonli? Czy ja nie żyje? A może Mroczny dokończy?

Od Moonlight: Tylko nie to!

Nie, to był szczyt wszystkiego. Miałam go dość. Ukułam go łokciem w jedyne czułe miejsce. Po sekundzie upadł i zwinął się z bólu. Spojrzałam na niego i przypomniało mi się jak bardzo go nienawidzę. Usłyszałam trzask gałęzi. Po chwili zobaczyłam Lena, był w formie kota, od razu się zmienił w formę pośrednią. Spojrzał dziwnym wzrokiem na Mrocznego. Lekceważącym wzrokiem. Dlaczego wcześniej się nie broniłam? Bałam się, że nie zaprowadzi mnie do mojej rodziny. Podbiegłam do Lena i go przytuliłam. Nie wiem czemu. Po prostu, no... Heh z nim czułam się bezpiecznie. Po chwili Mroczny stanął na nogi.
-Moonli do mnie!- Krzyknął obolały.
-Ona nie jest psem, żebyś tak się do niej zwracał!- odwarknął Len, Przytuliłam go mocniej a potem puściłam, stanęłam obok niego i złapałam go za rękę.
-Nienawidzę cię Mroczny- Warknęłam, on się tylko uśmiechnął do mnie.
-Nie złość się tak Moonli- Powiedział z uśmiechem.- Niedługo dni ślubu i już nikogo między nami nie będzie. Daje ci słowo Victo... znaczy mrocznego.
-Nie będzie, żadnego ślubu rozumiesz?!- Krzyknęłam i ścisnęłam mocniej rękę Lena.
-Dobrze ale teraz chodźcie.- Powiedział Mroczny otwierając dziwnym sposobem portal do świata 0.3.- Zapraszam.
Pierwszy wszedł Mroczny, a za nim ja i Len. Naj wyraźniej Cal została z Ellą. Gdy weszłam ogarnęło mnie dziwne uczucie. po przekroczeniu oślepił mnie blask słońca, staliśmy przed Wrotami do Pałacu, wszędzie było pięknie i zielono, gdzie nigdzie różno kolorowe kwiaty Lśniły w słońcu. Mroczny Otworzył wrota, sala tronowa świeciła  ciepłym plaskiem świec. Było ślicznie. Mroczny  wszedł pierwszy wyglądał starzej, znaczy no był starszy miał z siedemnaście lat. Obejrzałam się w prawo stało tam śliczne duże lustro, zobaczyła, że ja też jestem wyższa ładniejsza i mam 17 lat!? Byłam ubrana w srebrną sukienkę i jakieś buty na obcasie też srebrne. Na głowie miałam diadem spojrzałam za Lena. Był ubrany w jakiś dziwny strój... służącego? Nie ważne dobrze, że był Przy mnie.
-Oto księżniczka Moonlight panie, ukłonił się nisko Mroczny. Podeszłam u i też się lekko ukłoniłam, nie puszczając ręki Lena. Król wstał z tronu. I podszedł Do mnie przytulając mnie.
-Córeczko jak dobrze, że jesteś. - zapłakał. potem wytarł łzy i wrócił do poważnej postawy- Kim on jest?!
-To Len...- Zaczęłam tłumaczyć ale mój ojciec zaczął podnosić rękę by go uderzyć. W ostatniej chwili stanęłam przed Lenem i zamiast niego uderzył mnie.
-Wyprowadzić go z zamku. Niech nie pokazuje mi si na oczy.
-Tato! Nie! Proszę- Zaczęłam szlochać- Proszę ja go kocham, błagam nie.
-Córko, masz już Męża, ty nie wiesz co dla ciebie dobre, my to wiemy.- Powiedział z powagą. Chciałam pobiec do Lena ale ojciec mnie złapał za rękę.
-Moonli!
-Len!- Wyrwałam się go i zaczęłam bić w metalową zbroję strażników.- Zostawcie go! Słyszycie! Zostawcie!.
-Straże- Rozkazał król- Zabrać ją do swojego pokoju nich tam siedzi.

*Wieczorem*

Udało mi się spinką otworzyć drzwi na Balkon. Miałam nadzieje, że Len się zjawi. Że może mu się udało.Może, będzie. Upadłam na zimną marmurowa podłogę na Balkonie. Zaczęłam płakać. Było posłuchać Cal. Dlaczego byłam taka głupia i ślepa.


Len? Odezwij się, proszę.

Od Rozalii

Tak się cieszyłam, że w końcu udało nam się odpłynąć! Bałam się, że będziemy czekać jeszcze dłużej. Poszłam porozmawiać z kapitanem, żeby dowiedzieć się czemu było opóźnienie. Podobno mieli problem z ładunkiem czy jakoś tak... Dobra, to nieważne. Kiedy skończyłam z nim rozmawiać, wróciłam do reszty.
- Tak w sumie, to jaki jest ten twój brat? - spytała Rin.
- Urodzony masochista... Zawsze musiałam mu opatrywać rany. Kiedyś nawet brakło mi bandaży. Niestety w mojej rodzinie nie ma wielu normalnych osób... - odparłam. Jakoś nie przeszkadzało mi jego zachowanie. Nie miałam do niego nic. Czasami denerwowało mnie ta jego znajomość kwiatów, bo czasami myliłam znaczenia tych dwuznacznych i nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Nie wiem o co chodziło Ci z tym ostatnim zdaniem, ale może powiesz czemu jeden z tej trójki mieszka tam gdzie płyniemy? Gdzie my w ogóle płyniemy? - spytała znowu Rin.
- Po pierwsze, Akaito też był od nas oddzielony. Po drugie, są oddzieleni, ponieważ kiedy nie ma mnie przy tej trójce, a są razem, kawałek terenu zostaje zniszczony. - wyciągnęłam mapę. - Płyniemy do Cesarstwa Leam. Akaito był w Imperium Kou. A my mieszkaliśmy w moim kraju. - powiedziałam pokazując po kolei miejsca na mapie.
- To sporo wyjaśnia. A to? - spytała wskazując na jeden z punktów na mapie.
- To jest Republika Balbad - odparłam. Potem wytłumaczyłam jeszcze kilka miejsc. Nie dziwię się, że nie zna tych krajów. Przez sporą ilość czasu była zamknięta. Moja mapa była nie mała. Powiedziałam Rin też o Magi'm Cesarstwa Leam, Schecherazadzie. Nie mogłam się doczekać, żeby zobaczyć brata. Nie widziałam go już dwa lata. Mam nadzieję, że wszystko u niego dobrze. Zauważyliśmy, że coś wynurza się z wody. Szlak by to... Piraci... To jest okropne. Oczywiście z nimi walczyliśmy. Przestaliśmy kiedy zabrali Rin, David'a i jeszcze sporo innych dzieciaków, które płynęły z nami. Po tym jak ich zabrali, natychmiastowo zniknęli pod wodą. Jak można się domyślić, Judal obudził się dopiero po wszystkim.
- Co tu się działo? - spytał dość zdziwiony.
- Porwali Rin, David'a i jeszcze sporo innych dzieci. Wiesz co to oznacza? - odpowiedziałam i spytałam.
- Poważnie? Chcesz ich ratować? - no brawo! Domyślił się o co mi chodzi.
- Tak, będziemy ich ratować. - odparłam.

Rin? David? A może ktoś padnie na jakiś pomysł jak ich odzyskać?

Od Len'a

Czy...Moonli właśnie mi wybaczyła? Tego chciałem, ale nie wiedząc czemu czuję, że coś jest nie tak? Poszło za łatwo. Nie ma co nad tym myśleć. Nie przeszkadzało mi to że mnie teraz przytulała. To było miłe...Z jej uścisku wyrwałem tylko jedną rękę aby móc otrzeć łzy. Czemu ja płakałem? Baka! Jestem ideałem! Nie mogę sobie pozwalać na chwilę słabości! Wszystko byłoby idealnie gdyby nie jakiś chłopak.  Od razu rozdzielił mnie i Moonli. Za kogo on się ma!? Oczywiście dowiedziałem się kim jest podczas rozmowy. Chcę zadać jedno pytanie...Jak to Moonli ma męża!?  Do tego potem Moonli w jego objęciach próbuje mnie uspokoić?
-Niech najpierw Cię puści wtedy pogadamy-mruknąłem wściekły. Niech on zabiera te brudne łapska od mojej dziewczyny! Do tego czemu Moonli jest tak spokojna! A może ona chce z nim iść nie tylko "żeby zobaczyć rodziców"? Powinienem nauczyć ufać się innym...Racja? Ugh, nie ważne!
-Len uspokój się-znów powtórzyła Moonlight. Przewróciłem oczami i mruczałem pod nosem coś w stylu "Tak tak, bo to ja ten zły".
-Dobra to gdzie mamy iść?-mruknąłem w końcu po chwili. Jeśli dobrze słyszałem Mroczny, tak na marginesie ciekawe imię, kto je wymyślił? Pomijając. Mroczny najwidoczniej dalej nie miał zamiaru puścić Moonli. Na razie to zignoruje.
-Naprawdę myślisz, że pójdziesz z nam?-zapytał drwiąco Mroczny. Nie mógłbym go po prostu teraz zarżnąć. Nie ...
-A ty naprawdę myślisz, że pozwolę Moonli iść beze mnie?-spytałem tym samym drwiącym tonem. Ja nie idę to ona też. Wspominałem, że mu nie ufam? W końcu pojawia się nie wiadomo jak i ot tak sobie mówi, że jest narzeczonym mojej dziewczyny. To naprawdę nie jest normalne!
-Myślę, że musisz bo nie masz wyboru-powiedział. Następnie chwycił mocniej Moonlight i zaczął z nią uciekać. Z tego co widziałem biegł szybko...Bardzo.
-Len!-usłyszałem głos Moonli. Nie dogonię go tak po prostu. Zmieniłem się w kota, za czym nie przepadam i zacząłem go gonić.

Moonli lub Mroczny? Dokończy ktoś?

Od Rin

Wróciłam do obozu okazało się że Gakupo zgubił Davida jednak szybko go znalazłam.Chcąc się dowiedzieć jak poszło ze ślubem otworzyłam portal i nakierowałam na Rozalię.Wskoczyłam razem z Gakupo i Davidem ,Appalosa i San zostali sami w obozie.

*po krótkiej rozmowie i ,,walce" Rozalii*

-Rozalia...-powiedziałam niepewnie
-Tak?
-Twój brat jakoś dziwnie drży..-ciągnęłam
-Może się zmęczył albo... nie wiem...-odpowiedziała zastanawiając się. Zmrużyłam oczy w cienkie kreski.
-Rin coś ci jest?- zapytał Kaito
-Twój brat to pierwszorzędny zboczeniec prawda?-zapytałam
-Niestety tak..-odpowiedziała Róża
-A co do rejsu,ja chętnie popłynę statkiem nie wiem jak reszta..-powiedziałam i spojrzałam na Gakupo i Davida.
-Nie chcę z nim zostawać sam-odpowiedział chłopiec przyciskając się do mojej nogi.Wszyscy ruszyliśmy w stronę statków.Czekaliśmy ponad godzinę zanim przypłynął nasz.Wsiedliśmy na pokład i Rozalia poszła rozmawiać z kapitanem.Wróciła rozpromieniona.

Rozalia?

Profil Meiko



Imię: Meiko
Nazwisko: Dowel
Płeć: samica
Rasa: Kotołak
Wiek: 13 w świecie 0.2 17 w świecie 0.3
Cechy charakteru: szalona,odpowiedzialna, miła,przyjacielska,nie odpuści żadnej zniewagi,odpowiedzialna, ciekawska,czasami wredna,

Opis wyglądu: krótkie włosy do ramion koloru mlecznej czekolady,duże brązowe oczy, wysoka i wysportowana
Rodzina: Znienawidziła jej
Partner: Nie chcę!!
Społeczeństwo
Pozycja
Historia:Rodzice ,mnie porzucili, wychowałam się wśród wilków..
Znaki: tatuaż an plecach przedstawiając wielkie skrzydła
Umiejętności:
szybkość   2          siła  6
zręczność   2          wytrzymałość  2
spryt  2             głos  2
Charakterystyczne cechy: Czerwony strój.
Przedmioty: sztylet i łuk
Inne:
Właściciel: Natka2222

Profil Elli


Imię:Elizabeth
Nazwisko: Darck
Płeć: samica
Rasa: Pół Inny Pół człowiek.
Wiek: 7 lat
Cechy charakteru: Miła, dobra, nieufna, lubi się bawić, śmiała, i bardzo rozumna.
Opis wyglądu: Mała dziewczynka z granatowo-czarnymi włosami i wielkimi niebieskimi oczami.
Rodzina: Zabita
Partner: Za mała chyba jestem
Społeczeństwo:
Pozycja:
Historia:Nie chcę, żyć przeszłością.
Znaki:
Umiejętności:
szybkość        2   siła 2
zręczność     4     wytrzymałość 2
spryt             2    głos 2
Charakterystyczne cechy: na jednym pasemku włosów ma koralik.
Przedmioty:
Inne: Wznieca ogień w wodzie i pod wodą, bez potrzeby używania zapałek.
Właściciel: Natka2222


piątek, 29 sierpnia 2014

Od Kaito

Byliśmy już w porcie. Okazało się, że statek do Leam ma jakieś opóźnienie. Nie wiadomo ile będiemy musieli czekać. Poszedłem dowiedzieć się ile mniej więcej będziemy musieli czekać. Niestety nic się nie dowiedziałem. Wróciłem do Rozalii, Akaito i Judal'a. Nie wiadomo ile trzeba czekać. Możemy czekać godzinę albo nawet cały dzień. Chwila, Akaito gdzieś podszedł.
- I co? - spytała Rozalia.
- Nie wiadomo ile będziemy czekać - odparłem.
Moja siostra posmutniała. Nie wiem czemu, ale obok nas otworzył się portal. Wyszli z niego Rin, David i... Ten co próbował mnie zabić. To chyba... Gakupo! Tak się nazywał. Lepiej nie będę się do niego zbiliżać. Rozalia podeszła do tamtej trójki, a ja razem z nią.
- Jaki jest powód waszego przybycia tutaj? - zapytała Rozalia.
- Jak to po co? Chcemy dowiedzieć się o co chodzi z tym ślubem! - stwierdziła Rin.
- No więc...Tego... Ślub został całkowicie zdewastowany przez Judal'a. Od razu mówię: Jesteśmy w porcie, bo... Chcemy odwiedzić mojego braciszka! Chwila... Ja powiedziałam "Braciszka"?! - powiedziała Rozalia.
- Tak, właśnie to powiedziałaś - odparłem.
- Co się ze mną dzieje! Zaczęłam się zachowywać normalnie! Ja się siebie boję! - odpowiedziała.
- Ilu ty masz braci? - spytała Rin.
- Mam trzech braci i jestem najstarsza z naszej czwórki - odparła
Rozalia. Kiedy tak rozmawialiśmy zacząłem się zastanawiać gdzie jest Akaito. Mam tylko nadzięję, że się w nic nie wpakował. To dalej mój brat i w ogóle. Spojrzałem w jego stronę. Podszedł do Gakupo. Zaczął gadać tym uwodzicielskim głosem. Coś jest nie tak on tak mówi tylko do dziewczyn... Chwila... Gakupo ma długie włosy i stoi do niego tyłem... Mamy problem. Szturcznąłem lekko Rozalie i powiedziałem:
- Możemy mieć problem...
Wskazałem w stronę chłopaków. No i co ciekawe Akaito też próbował zabić. On naszczęście uniknął ciosu. Spojrzałem na Rozalię, wyglądała jakby miała zabić tego chłopaka. Co mam jej się dziwić? Po pierwsze, on próbuje już drugi raz zabić członka jej rodziny. Po drugie, jest wobec nas nadopiekuńcza. Gakupo też się nie dziwię. Mój brat podszedł do niego i zaczoł mówić tym swoim głosem. Nie zmienia to faktu, że przesadził. Zastanawiam się ile moja siostra jeszcze wytrzyma. Chyba jakieś trzy... Dwa... Jeden... Już! Próbuje go
zabić.

*30 minut walki później*

W końcu im się znudziło i przestali. Podeszli do nas.
- Może popłyniecie z nami, skoro już tu jesteście? - spytała Rozalia.
- Właściwie ma rację. Możecie płynąć z nami! - dodałem.
- Hej! A ja to co? - spytał Judal.

Rin? Gakupo? A może David się odezwie? Judal, Akaito jakieś sprzeciwy?

Od Mrocznego: Czas wrócic do domu.

Błądziłem długo, po wioskach po miastach, po królestwach i trafiłem na trop To napwno był zapach Moonli. Dziwne, zacząłem od klifu, potem doprowadziło mnie to do jakiegoś królestwa, szedłem nie miałem zamiaru jej zostawić w tym nudnym miejscu. Wzbiłem się w niebo. Z góry o wiele Lepiej widzę. Wyostrzyłem wzrok, który był skierowany na niewielką szopę. Wylądowałem w jednej chwili. Nagle przed oczami zamigotała mi ciekawa scenka, ze zdziwieniem wpatrywałem się w to co widziałem. Zobaczyłem wóz i zobaczyłem wilka, Moonli! To ona! Ale.. zabierana przez kłusowników. Wciągnąłem mocno powietrze do płuc, cofnąłem się i zacząłem biec przed siebie, w końcu osiągnąłem prędkość światła. Zatrzymałem się z piskiem na jakiejś drodze, węch mnie nie mylił skręciłem ostro w lewo i zacząłem szukać Moonli. Wszedłem do jakiegoś domu krzątała się dwójka dorosłych i nastoletnia córka w wieku Moonli. Przemieniłem się w człowieka,
-Dzień Dobry, jeśli nie przeszkadzam mógłbym o coś spytać?
-Oczywiście siadaj. Hazel zrób miejsce dla gościa.- Powiedziała wilczyca w fartuchu, tak to były z pewnością wilki.
-Tak, tak mamo- Powiedziała dziewczyna wstając z kanapy i przewracając oczami znudzona,- Siadaj.
Usiadłem posłusznie kiedy basior usiadł na krzesełku i zaczął zadawać pytania.
-  skąd pochodzisz Synu?
-Ze świata 0.3- Nastała brutalna dla moich uszu cisza.- Poszukuje informacji na temat Moonli
-Hazel, zaprowadź proszę naszego gościa do pokoju Moonli, opowiedz mu o całym tym zamieszaniu dobrze?
-Tak, mamo- Powiedziała strasznie znudzonym głosem Hazel.Weszliśmy po schodach na górę, na piętrze był korytarz. Rzuciły mi się w oczy drzwi przemalowane na turkusowo. Nagle zobaczyłem scenę w której ktoś śpiewał. Wszedłem do pokoju z turkusowymi drzwiami, Ujzałem Tam Moonli, a jakiś dzieciak patrzył się na nią zza okna, no tak ja też tu byłem dzieciakiem. Śpiewał, Moonli po chwili też śpiewała, piosenka była dziwna, on nie mógł tego zaśpiewać! Moonli jest moja! Mi ją obiecano! Potem sceneria jakby przyspieszyła drogiej nocy wyszła z nim. -To pokój Moonli.Ukleknełem pzed nią, i pocałowałam ją w rękę po czym wstałem i powiedziałem coś dziwnego- Muszę Lecieć Pa!
Pomachałem dziewczynie i wyskoczyłem przez okno którym wyszła Moonli, Drzewa już nie było, a ja mogłem spokojnie rozprostować moje skrzydła schowane za Plecami, to tai defekt bycia skrzydlatym wilkiem.

2 godziny po leceniu tropem Moonli.


Znalazłem się na jakiejś polance przy ognisku,  siedziała Mała dziewczynka.
-Cześć Mała znasz Moonli?
-Tak poszła tam ze swoim chłopakiem i siostrą- Wskazała swoją małą rączką na kilka drzewek. Pogłaskałem ją po głowie i poszedłem w skazanym mi kierunku, szedłem chwile aż zobaczyłam, że Moonli przytula się do jakiegoś chłopaka?! No tak pewnie go miała na myśli ta mała. Od razu poszedłem przed siebie, żeby ich rozdzielić. Podszedłem i rozdzieliłem ich chowając za siebie Moonli.
-Co ty robisz do jasnej?!- Krzyknął Chłopak.
-Zabieram moją należność.- Powiedziałem odwróciłem się do Moonli wiem jak ją przekonać. - Moonli twoi rodzice żyją! Odbudowali królestwo. Możemy wracać.
-Kim ty jesteś?!
-To ja Mroczny.- Moonli chwile patrzyła na mnie w osłupieniu. Potem odsunęła się i uciekła za Lena. Szepcząc mu coś do ucha, od razu przyjął pozycje bojową.- Moonli wiesz, że nie możesz się sprzeciwić woli swoim rodzicom musisz wyjść za mnie.
-Ona nic nie musi- Oburzył się ten chłopak.
-Len czekaj, może...- Zastanowiła się chwile, wiedziałem!- Może dadzą się namówić żebym nie wychodziła za mąż.
-Stój!- Powiedziała Cal, moja stara znajoma Cal nic się nie zmieniła.- To pułapka
-Nie- Zdziwiła mnie tym, czyta mi w myślach czy co?- Czytasz mi w myślach?
-Tak- Skinęła głową, wiedziałem, że kiedyś się tego nauczy, zawsze tylko lewitowała.
-Cal, Len ja... ja..- Za jąkała się Moonli - muszę ich zobaczyć. Byłam przekonana, ze nie żyją a teraz, jest światełko nadziei.
-Nie pójdziesz tam sama! Nie- Zaprotestował Len.
-To idź ze mną- Chwyciła go  za rękę, w porę wyrwałem ją i przytuliłem do siebie, wyrywała się ale to nic przyzwyczai się. Poczułem zapach kotołaka... Ona była kotołakiem!, tak Samo jak Cal i Len. No nic , wyleczy się ją z tego.
-Puść ją- Krzyknął Len.
-Len Spokojnie... niech nas zaprowadzi do moich rodziców i już ok?- Załagodziła go Moonli.


No to ruszacie, czy mam zabrać Moonli i sobie pójść.

Profil Mrocznego!




Nazwisko:  Flost
Imię: Mroczny
Płeć: samiec
Rasa: Wilk
Wiek: 13 w świecie 0.2 17 w świecie 0.3
Cechy charakteru:  Uparty, odważny śmiały ,nie lubi się przechwalać (on tylko chwali się swoimi osiągnięciami )wierny zasadom ustanowionym przez mądrzejszych i starszych od siebie. Wie czego chce a gdy nie morze tego osiągnąć wymusić lub w inny sposób zdobyć porostu to niszczy.Czasami jak jest w złym humorze (lub przeciwnie w wyśmienitym) idzie zamordować jakieś zwierze albo podpalić wioskę, od takie niewinne hobby.
Opis wyglądu: Szary  wilk z rogami (które otrzymał w ramach kary ale to już inna historia) i nietoperzymi skrzydłami rozpiętymi na cienkich kostkach grzywkę zwykle farbuje na kolor niebieski by podkreślić to że należy do szlacheckiego rodu.Jego ogon i przednie łapy są w czarno białe pasy przez co bywa nazywany zebrą (ten kto do tak nazwie  będzie szukał swoich zębów w trawie)nosi też obrożę z kolcami która jest jego wersją obrączki zaręczynowej.
W ludzkiej postaci (której używa dość rzadko) ma brązowe włosy i oczy jest umięśniony i wysportowany zachowuje kamienną twarz choć kiedyś gdy się zapomniał bez przemiany w wilka przegryzł służącemu krtań.
Rodzina: Nie ma jej.
Partner: Zaręczony.
 Społeczeństwo : Brak
Pozycja 
Brak
Historia:  Kiedy dowiedziałem się o tym że Monli, żyje zacząłem jej szukać lecz gdy wkroczyłem do świata 0.2 to stałem się trzynastolatkiem. Utrudniło mi to poszukiwania.
Znaki:
Umiejętności:
szybkość  7       siła 1,5
zręczność   3       wytrzymałość 1,5
spryt            2     głos 1
Charakterystyczne cechy; rogi w postaci wilka.
Przedmioty: Brak
Inne: Prędkość światła.
Właściciel: Siwka02