niedziela, 31 sierpnia 2014

Od Len'a

Nie mogę w to uwierzyć. Ja widzę, ja słyszę, ja chodzę ja oddycham. Mówiąc prościej, ja żyje. Minięcie się ze śmiercią. To naprawdę zmusza do przemyśleń...Właśnie. Zauważyłem, że jestem o wiele poważniejszy. Czy to przez to, że w tym świecie jestem starszy? Sądzę, iż to możliwe, ale nie znam się na tym. Tak właściwie całkowicie dziwi mnie to, że w ogóle się zmieniłem. Wcześniej gdy przechodziłem do świata zero nie zmieniałem się przecież nic a nic. Nie czas o tym myśleć. Moonli nazwała mnie swoim Romeo? Zachciało mi się śmiać, ale ból który jednak dalej mi towarzyszył uniemożliwił to. O ile nie mylę się Romeo był bohaterem jakiegoś dramatu, a ja mojego życia w taką opowieść zmieniać nie chce. W dodatku nie widzę we mnie ani odrobiny romantyzmu. Jestem...Sobą. Tylko w obecnej chwili nieco starszym. Gdy Moonli i...Dziewczyna której nie znam imienia zaczęły wspinać się po murach ja odwróciłem się. W sumie chciałem już stąd iść. Za dużo wilków...Choć od dziewczyny w czerwonej zbroi było czuć...Jakby to ująć...Po prostu wiedziałem, że jest kotołakiem. Odwróciłem się więc i zacząłem iść przed siebie. Wtedy jednak coś kazało mi się odwrócić. To było po prostu przeczucie. Dobrze, że go posłuchałem bo ujrzałem spadającą Moonli. Jak najszybciej podbiegłem bliżej. W ostatnim momencie Moonli wpadła w moje ramiona. Odetchnąłem z ulgą.
-Uważaj, baka-powiedziałem z lekkim wyrzutem jednak mimo wszystko uśmiechnąłem się. Czy ona musi mnie tak straszyć? Ugh, spadanie z tego balkonu nie jest przyjemne. W końcu, niech pomyśle, sam tego doświadczyłem!
-Len dziękuje!-powiedziała i znów przytuliła się do mnie. Ale ona głupia, za co mi dziękuje? Przecież to co zrobiłem robiłem bardziej dla siebie. W końcu gdyby ona ucierpiała to ja też. Mimo wszystko dalej jestem egoistą.
-Nie ma za co. A teraz możesz mnie puścić? Wiesz dalej wszystko mnie boli więc...-powiedziałem. Taka była prawda. Moonli od razu mnie puściła. Następnie "odstawiłem" ją na ziemie. Potem dopiero gdy wdrapała się na balkon odszedłem.

*Parę minut potem*

Leżałem na jakimś drzewie patrząc się w niebo. Było na nim parę chmur układających się w przeróżne kształty. Może niektórych to fascynuje, ale mnie nie. Mówiąc prościej nudzę się i to bardzo! Zeskoczyłem z drzewa. Poczułem lekki ból. To takie denerwujące! Teraz każdy ruch mnie boli. Oczywiście o wiele lepsze to od śmierci! Dziwi mnie tylko to, że nie złamałem ani jedej kości...To znaczy chyba. Jest możliwość żebym coś złamał i tego nie czuł? Hm...Ewentualnie mogę mieć krwotok wewnętrzny który wykończy mnie powoli od środka. E tam! Nie ma co o tym myśleć. Spojrzałem na wielką budowlę w której znajdowała się Moonlight. A gdyby tak...Na mojej twarzy zagościł uśmiech. Ruszyłem pędem w stronę zamku. Zatrzymałem się w miejscu w którym nie mogli zauważyć mnie strażnicy. Nie, nie tędy nigdzie nie dojdę. Pobiegłem naokoło zamku. Znalazłem stronę gdzie nie było ani jednego strażnika. Oj, słaba coś ta obrona. Dotarłem do muru zamku. Następnie wdrapałem się po nim. Okno, świetnie! Obserwowanie czas zacząć. Przez okno zobaczyłem jakąś salę...Wielki stół...Jadalnia! Była tam Moonli, jej rodzice no i oczywiście Mroczny...Wszyscy jedli śniadanie. Po co na to patrzę? I tak nie mam nic lepszego do roboty, racja? Wszystko by było piękni i tak dalej tyle, ze w jednym momencie zdawało mi się, że Mroczny spojrzał na mnie. Nie, nie...On spojrzał na mnie! Naprawdę!
-Zaraz...To Len!-dało się usłyszeć gdy wskazał na mnie. Przez okna było wszystko słychać, co? Zaśmiałem się.
-Złapcie mnie jeśli potraficie!-powiedziałem ukazując moje, dość duże już, kły i wystawiając język. Powracam dziecinny ja nie liczący się z konsekwencjami. Cóż, bywa! Trzeba korzystać z życia! Skakałem z parapetu na parapet. W końcu znalazłem się dość niedaleko balkonu Moonli. Zmieniając się w kota zrobiłem jeden wielki skok i znalazłem się znów na marmurowej podłodze. Wszedłem z pokoju Moonli ponieważ drzwi od balkonu otwarte były na oścież. Tak, tak wiem ciekawa kryjówka. Po chwili do pokoju weszła Moonli. Chciała pewnie krzyknąć ze zdziwienia czy coś takiego, ale podbiegłem do niej i zatkałem jej usta.
-Cicho. Jeśli mnie usłyszą to po mnie-szepnąłem. Ona kiwnęła głową więc puściłem ją.
-Co ty tu robisz w dzień!?-spytała. Zastanowiłem się chwilę i wzruszyłem obojętnie ramionami. Sam nie do końca znałem odpowiedź.
-Nudziło mi się to przyszedłem. Nie widzę w tym problemu-stwierdziłem po chwili z niewinnym uśmiechem. Pogrywam sobie, ale koniec z poważnym mną. Bycie poważnym jest nudne i męczące. Więc po co to komu?

Moonlight wypędzisz mnie?

Od Moonlight

Nie... nie, to nie jest prawda to zły sen. Chciałam bym wyskoczyć tam do niego ale nie mogę. Rozejrzałam się w okół. Znalazłam coś przydatnego żeby się chwycić i wyjść ale nie przy Mrocznym, zrobi awanturę. Wielką awanturę. Odwróciłam się do niego.
-Czemu to zrobiłeś!?- Spytałam krzycząc mu w twarz. Ale on mnie uderzył, i chciał wyjść z pokoju. Zaatakowałam go z całą furią. nic go nie ruszyło. wręcz przeciwnie. Sprawiło mu to przyjemność, lecz kiedy kopnęłam go z całej furii w czułe miejsce. Odwrócił się i zadrapał mnie w policzek, potem kopnął, że zatrzymałam się dopiero na balustradzie Balkonu. Odwrócił się i otworzył drzwi.
-Meiko! Przypilnuj jej!- wywrzeszczał przez drzwi. I nagle przez drzwi weszła dziewczyna w moim wieku w pełnej czerwonej zbroi i ze ślicznym mieczem. Mroczny wyszedł i chyba zamknął nas na klucz. Meiko stała nieruchomo pod drzwiami. Bez chwili namysłu, rzuciłam się na balkon, chwyciłam się wystającego drutu. Potem spuściłam się Lekko tak aby złapać się bluszczy porastającego zamek. Zeszłam, i upadłam przy Lenie, nagle zobaczyłam jak Meiko skacze  z balkonu upadając na ziemie i nie robiąc hałasu.
-Musimy wracać Panienko.- Powiedziała prawie powstrzymując śmiech, wiedziałam ze długo tak nie wytrzyma.
-Mów mi Moonli Meiko.- Powiedziałam- A teraz mi pomóż.
Dziewczyna podeszła z drugiej  strony, sprawdziłam mu chyba puls. Nastała chwila ciszy.
-Moonli on...- Zaczęła już zbierałam się do płaczu- Żyje.
Uśmiechnęłam się. Przeciągnęłyśmy Lena Pod mury zamku. Sama usiadłam pod Murami zamku, położyłam głowę Lena sobie na kolanach i zaczęłam cicho nucić. Zamknęłam oczy i usnęłam.

*Rano...

Otworzyłam ospale oczy. Zobaczyłam, że Len też powoli się budzi. Otworzył zdziwiony oczy i spojrzała na mnie. Przekręcił się i próbował wstać, Meiko mu pomogła ale dał radę  tylko usiąść koło mnie. Wtuliłam się w niego. Czemu wszyscy go tak nienawidzą? Zresztą czas uciekać, ale... znajdą mnie. Eh nie ważne, teraz się liczy to, że jestem tutaj z Lenem.  Nagle Len popatrzył na mój policzek który ociekał krwią.
-Kto ci to zrobił?- spytał poważnie. Przesuwając palcami po ranach.
-Mroczny, ale- Zawahałam się- To teraz nieważne..
Przytuliłam go mocno. Dlaczego wszystko musi być takie trudne.
-Moonli Musimy iść- Powiedział Meiko.
-Moonli- Len chwycił mnie za rękę.- Nie idź proszę.
-Musze mój Romeo- Uśmiechnęłam się słabo. Len wstał i Pocałował mnie. Tego się nie spodziewałam. Spostrzegłam, że Len jest trochę wyższy od mnie. Może o parę centymetrów może o głowę. Przytuliłam go i zaczęłam wdrapywać się na balkon, ale już na górze spadłam.


Len złapiesz mnie?

sobota, 30 sierpnia 2014

Od Len'a: Czy ja...Nie żyje?

Co to ma wszystko znaczyć!? Czyli to jednak był jeden wielki podstęp! Szlak! Czemu nie powstrzymałem Moonli!? Nie, nie to nie może tak się skończyć! Straże trzymali mnie i wynosili z zamku.
-Puśćcie mnie!-wołałem, ale nic to nie dawało. Tak właściwie mój głos, jak i wygląd uległ zmianie. Cóż wyglądałem na pewno na starszego. Tak jak wszyscy. Moje włosy były spięte w kucyka jak zawsze. Ale strój sługi? Drobna przesada. Zresztą nie to teraz się liczy. Po wielu próbach uwolnienia się nie wyszło mi. Wyrzucono mnie prosto przed wrota zamku. Upadłem na ziemię.
-Szlak!-krzyknąłem głośno. Gdy skoczyłem wściekanie się wstałem z ziemi i otrzepałem z brudu moje ubrania. Dotknąłem lekko mojej twarzy. Na moim policzku znajdowała się mała rana z której powoli ciekła czerwona ciecz. Pewnie zahaczyłem o jakąś ostrą gałąź przy upadku nawet nie czując tego. Spojrzałem na niebo. Teraz nic nie zrobię...Nawet ja nie jestem tak lekkomyślny! Na razie po prostu usunę się w cień.

*Po paru godzinach*

Było już ciemno więc wyszedłem z mojej "kryjówki" którą znalazłem gdzieś niedaleko zamku. Spojrzałem na teren. Wszędzie strażnicy...No nieźle. Chciałem się gnąc po mój płaszcz, ale no tak! Nie mam go ze sobą. Muszę sobie w przyszłości jakiś kupić. Obszedłem jak najciszej dookoła zamku. Szukałem jakiegoś balkonu, okna, czegokolwiek! I wtedy właśnie zobaczyłem to czego szukałem. W dodatku była tam jakaś sylwetka...Moonli! To na pewno ona. Nie stała, a była na ziemi. Dzięki czułemu słuchu dałem radę usłyszeć jej cichy szloch. Coś ścisnęło mnie w sercu. Koniec tego! Dostanę się tam! Tylko...Jak. Wokół nie było żadnych strażników. Ale drzew też nie było widać. Zamek porastało parę krzewów. Raz się żyje. Zacząłem wspinać się po roślinach. Gdy skończyły się trochę spanikowałem. Nie mogę się tak poddać! Zauważyłem parę wystających cegieł. Znów zacząłem wspinaczkę. W końcu wdrapałem się na balkon. Moonli jeszcze mnie nie zauważyła bo jej wzrok był wlepiony w ziemię. Dalej cicho płakała. Pewnie robiłbym to samo, ale wtedy byłoby tylko gorzej. Stanąłem na marmurowej powierzchni. Kucnąłem przy Moonli i podniosłem delikatnie jej głowę.
-Nie płacz, nie warto-powiedziałem z uśmiechem i otarłem jej łzę. Po raz pierwszy udaje, że się uśmiecham. Czy to właśnie to robimy dla osób nam bliskich?
-Len-wyszeptała i przytuliła się do mnie. Także się w nią wtuliłem i lekko pogładziłem ją po włosach. Właśnie czy dalej są takie wrażliwe? Tak czy siak wolę być ostrożny. Nagle poczułem delikatne ukłucie. Rin coś się dzieję...Teraz nic nie dam rady zrobić. Na razie chcę być blisko Moonli. Tylko tyle...Pewnie długo cieszylibyśmy się tą chwilą gdyby nie ON. Mroczny...
-Co wy robicie!?-krzyknął wściekły od razu przyciągając Moonli do siebie. Ja także zdenerwowany wstałem z ziemi. Czemu on zawsze musi pojawiać się w najgorszym momencie!?
-Nie traktuj jej jak rzecz!-powiedziałem. Skoro jest jego ukochaną niech obchodzi się z nią delikatnie. Rozumiem jeśli ona miałaby być szczęśliwa może i bym odpuścił. Ale ona nigdy nie będzie szczęśliwa z takim kimś jak ten chłopak!
-A co mi wtedy zrobisz?-spytał z...Uśmiechem? Nie brakuje mu pewności siebie, co? Ma problem ponieważ ze mną jest podobnie. Sięgnąłem do mojej kieszeni szukając czegoś pożytecznego. O dziwo znalazłem tam sztylet. Wyciągnąłem go z poważną miną celując nim w Mrocznego-Tak chcesz pogrywać?-spytał znów. Moonlight wyglądała na przerażoną. Powinienem się tym przejąć, ale...Tak nie było. Całkowicie zaślepiło mnie to, że nie chce by Mroczny przeżył. To, że chciałem go zabić.
-Przestańcie!-krzyknęła Moonlight.
-Nie wtrącaj się-odparłem. Nie byłem tego pewny, ale wydawało mi się, że mój wzrok ponownie jest kompletnie...Pusty. Mroczny wyciągnął miecz. Balkon był naprawdę duży więc pole bitwy było dość spore. Tak zaczęliśmy walkę. Dziwiło mnie to, że moje umiejętności szermierki były na równym poziomie co jego. Nagle jednak wytrącił mi sztylet. Wtedy od razu wysunąłem pazury.
-Nie zapominaj mam jeszcze to-powiedziałem. Nie docierało do mnie kompletnie nic. Żadne głosy, płacz Moonli...Nic. W chwili gdy wytrąciłem miecz który trzymał zrobił coś czego nigdy bym się nie spodziewał. Wypchnął mnie przez balkon. Dopiero wtedy usłyszałem głos Moonli.
-Len!-krzyknęła i podeszła do barierki. Z coraz większą szybkością spadałem na dół. Wydawało mi się, ze czas zwolnił. Zaraz umrę, prawda? Po moim policzku spłynęła jedna samotna łza. Mimo wszystko uśmiechnąłem się tak by Moonli to widziała. Cieszę się, ze ostatnią twarzą jaką ujrzę będzie ona...Całkowicie się zmieniłem gdy dotarło do mnie, ze za sekundę umrę. Moje przemyślenia przerwał ból przeszywający całe moje ciało. Właśnie w tym momencie spotkałem się z ziemią. Zdołałem jeszcze na chwilę otworzyć oczy. Następnie wszystko zamazało się i zmieniło w ciemność.

Moonli? Czy ja nie żyje? A może Mroczny dokończy?

Od Moonlight: Tylko nie to!

Nie, to był szczyt wszystkiego. Miałam go dość. Ukułam go łokciem w jedyne czułe miejsce. Po sekundzie upadł i zwinął się z bólu. Spojrzałam na niego i przypomniało mi się jak bardzo go nienawidzę. Usłyszałam trzask gałęzi. Po chwili zobaczyłam Lena, był w formie kota, od razu się zmienił w formę pośrednią. Spojrzał dziwnym wzrokiem na Mrocznego. Lekceważącym wzrokiem. Dlaczego wcześniej się nie broniłam? Bałam się, że nie zaprowadzi mnie do mojej rodziny. Podbiegłam do Lena i go przytuliłam. Nie wiem czemu. Po prostu, no... Heh z nim czułam się bezpiecznie. Po chwili Mroczny stanął na nogi.
-Moonli do mnie!- Krzyknął obolały.
-Ona nie jest psem, żebyś tak się do niej zwracał!- odwarknął Len, Przytuliłam go mocniej a potem puściłam, stanęłam obok niego i złapałam go za rękę.
-Nienawidzę cię Mroczny- Warknęłam, on się tylko uśmiechnął do mnie.
-Nie złość się tak Moonli- Powiedział z uśmiechem.- Niedługo dni ślubu i już nikogo między nami nie będzie. Daje ci słowo Victo... znaczy mrocznego.
-Nie będzie, żadnego ślubu rozumiesz?!- Krzyknęłam i ścisnęłam mocniej rękę Lena.
-Dobrze ale teraz chodźcie.- Powiedział Mroczny otwierając dziwnym sposobem portal do świata 0.3.- Zapraszam.
Pierwszy wszedł Mroczny, a za nim ja i Len. Naj wyraźniej Cal została z Ellą. Gdy weszłam ogarnęło mnie dziwne uczucie. po przekroczeniu oślepił mnie blask słońca, staliśmy przed Wrotami do Pałacu, wszędzie było pięknie i zielono, gdzie nigdzie różno kolorowe kwiaty Lśniły w słońcu. Mroczny Otworzył wrota, sala tronowa świeciła  ciepłym plaskiem świec. Było ślicznie. Mroczny  wszedł pierwszy wyglądał starzej, znaczy no był starszy miał z siedemnaście lat. Obejrzałam się w prawo stało tam śliczne duże lustro, zobaczyła, że ja też jestem wyższa ładniejsza i mam 17 lat!? Byłam ubrana w srebrną sukienkę i jakieś buty na obcasie też srebrne. Na głowie miałam diadem spojrzałam za Lena. Był ubrany w jakiś dziwny strój... służącego? Nie ważne dobrze, że był Przy mnie.
-Oto księżniczka Moonlight panie, ukłonił się nisko Mroczny. Podeszłam u i też się lekko ukłoniłam, nie puszczając ręki Lena. Król wstał z tronu. I podszedł Do mnie przytulając mnie.
-Córeczko jak dobrze, że jesteś. - zapłakał. potem wytarł łzy i wrócił do poważnej postawy- Kim on jest?!
-To Len...- Zaczęłam tłumaczyć ale mój ojciec zaczął podnosić rękę by go uderzyć. W ostatniej chwili stanęłam przed Lenem i zamiast niego uderzył mnie.
-Wyprowadzić go z zamku. Niech nie pokazuje mi si na oczy.
-Tato! Nie! Proszę- Zaczęłam szlochać- Proszę ja go kocham, błagam nie.
-Córko, masz już Męża, ty nie wiesz co dla ciebie dobre, my to wiemy.- Powiedział z powagą. Chciałam pobiec do Lena ale ojciec mnie złapał za rękę.
-Moonli!
-Len!- Wyrwałam się go i zaczęłam bić w metalową zbroję strażników.- Zostawcie go! Słyszycie! Zostawcie!.
-Straże- Rozkazał król- Zabrać ją do swojego pokoju nich tam siedzi.

*Wieczorem*

Udało mi się spinką otworzyć drzwi na Balkon. Miałam nadzieje, że Len się zjawi. Że może mu się udało.Może, będzie. Upadłam na zimną marmurowa podłogę na Balkonie. Zaczęłam płakać. Było posłuchać Cal. Dlaczego byłam taka głupia i ślepa.


Len? Odezwij się, proszę.

Od Rozalii

Tak się cieszyłam, że w końcu udało nam się odpłynąć! Bałam się, że będziemy czekać jeszcze dłużej. Poszłam porozmawiać z kapitanem, żeby dowiedzieć się czemu było opóźnienie. Podobno mieli problem z ładunkiem czy jakoś tak... Dobra, to nieważne. Kiedy skończyłam z nim rozmawiać, wróciłam do reszty.
- Tak w sumie, to jaki jest ten twój brat? - spytała Rin.
- Urodzony masochista... Zawsze musiałam mu opatrywać rany. Kiedyś nawet brakło mi bandaży. Niestety w mojej rodzinie nie ma wielu normalnych osób... - odparłam. Jakoś nie przeszkadzało mi jego zachowanie. Nie miałam do niego nic. Czasami denerwowało mnie ta jego znajomość kwiatów, bo czasami myliłam znaczenia tych dwuznacznych i nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Nie wiem o co chodziło Ci z tym ostatnim zdaniem, ale może powiesz czemu jeden z tej trójki mieszka tam gdzie płyniemy? Gdzie my w ogóle płyniemy? - spytała znowu Rin.
- Po pierwsze, Akaito też był od nas oddzielony. Po drugie, są oddzieleni, ponieważ kiedy nie ma mnie przy tej trójce, a są razem, kawałek terenu zostaje zniszczony. - wyciągnęłam mapę. - Płyniemy do Cesarstwa Leam. Akaito był w Imperium Kou. A my mieszkaliśmy w moim kraju. - powiedziałam pokazując po kolei miejsca na mapie.
- To sporo wyjaśnia. A to? - spytała wskazując na jeden z punktów na mapie.
- To jest Republika Balbad - odparłam. Potem wytłumaczyłam jeszcze kilka miejsc. Nie dziwię się, że nie zna tych krajów. Przez sporą ilość czasu była zamknięta. Moja mapa była nie mała. Powiedziałam Rin też o Magi'm Cesarstwa Leam, Schecherazadzie. Nie mogłam się doczekać, żeby zobaczyć brata. Nie widziałam go już dwa lata. Mam nadzieję, że wszystko u niego dobrze. Zauważyliśmy, że coś wynurza się z wody. Szlak by to... Piraci... To jest okropne. Oczywiście z nimi walczyliśmy. Przestaliśmy kiedy zabrali Rin, David'a i jeszcze sporo innych dzieciaków, które płynęły z nami. Po tym jak ich zabrali, natychmiastowo zniknęli pod wodą. Jak można się domyślić, Judal obudził się dopiero po wszystkim.
- Co tu się działo? - spytał dość zdziwiony.
- Porwali Rin, David'a i jeszcze sporo innych dzieci. Wiesz co to oznacza? - odpowiedziałam i spytałam.
- Poważnie? Chcesz ich ratować? - no brawo! Domyślił się o co mi chodzi.
- Tak, będziemy ich ratować. - odparłam.

Rin? David? A może ktoś padnie na jakiś pomysł jak ich odzyskać?

Od Len'a

Czy...Moonli właśnie mi wybaczyła? Tego chciałem, ale nie wiedząc czemu czuję, że coś jest nie tak? Poszło za łatwo. Nie ma co nad tym myśleć. Nie przeszkadzało mi to że mnie teraz przytulała. To było miłe...Z jej uścisku wyrwałem tylko jedną rękę aby móc otrzeć łzy. Czemu ja płakałem? Baka! Jestem ideałem! Nie mogę sobie pozwalać na chwilę słabości! Wszystko byłoby idealnie gdyby nie jakiś chłopak.  Od razu rozdzielił mnie i Moonli. Za kogo on się ma!? Oczywiście dowiedziałem się kim jest podczas rozmowy. Chcę zadać jedno pytanie...Jak to Moonli ma męża!?  Do tego potem Moonli w jego objęciach próbuje mnie uspokoić?
-Niech najpierw Cię puści wtedy pogadamy-mruknąłem wściekły. Niech on zabiera te brudne łapska od mojej dziewczyny! Do tego czemu Moonli jest tak spokojna! A może ona chce z nim iść nie tylko "żeby zobaczyć rodziców"? Powinienem nauczyć ufać się innym...Racja? Ugh, nie ważne!
-Len uspokój się-znów powtórzyła Moonlight. Przewróciłem oczami i mruczałem pod nosem coś w stylu "Tak tak, bo to ja ten zły".
-Dobra to gdzie mamy iść?-mruknąłem w końcu po chwili. Jeśli dobrze słyszałem Mroczny, tak na marginesie ciekawe imię, kto je wymyślił? Pomijając. Mroczny najwidoczniej dalej nie miał zamiaru puścić Moonli. Na razie to zignoruje.
-Naprawdę myślisz, że pójdziesz z nam?-zapytał drwiąco Mroczny. Nie mógłbym go po prostu teraz zarżnąć. Nie ...
-A ty naprawdę myślisz, że pozwolę Moonli iść beze mnie?-spytałem tym samym drwiącym tonem. Ja nie idę to ona też. Wspominałem, że mu nie ufam? W końcu pojawia się nie wiadomo jak i ot tak sobie mówi, że jest narzeczonym mojej dziewczyny. To naprawdę nie jest normalne!
-Myślę, że musisz bo nie masz wyboru-powiedział. Następnie chwycił mocniej Moonlight i zaczął z nią uciekać. Z tego co widziałem biegł szybko...Bardzo.
-Len!-usłyszałem głos Moonli. Nie dogonię go tak po prostu. Zmieniłem się w kota, za czym nie przepadam i zacząłem go gonić.

Moonli lub Mroczny? Dokończy ktoś?

Od Rin

Wróciłam do obozu okazało się że Gakupo zgubił Davida jednak szybko go znalazłam.Chcąc się dowiedzieć jak poszło ze ślubem otworzyłam portal i nakierowałam na Rozalię.Wskoczyłam razem z Gakupo i Davidem ,Appalosa i San zostali sami w obozie.

*po krótkiej rozmowie i ,,walce" Rozalii*

-Rozalia...-powiedziałam niepewnie
-Tak?
-Twój brat jakoś dziwnie drży..-ciągnęłam
-Może się zmęczył albo... nie wiem...-odpowiedziała zastanawiając się. Zmrużyłam oczy w cienkie kreski.
-Rin coś ci jest?- zapytał Kaito
-Twój brat to pierwszorzędny zboczeniec prawda?-zapytałam
-Niestety tak..-odpowiedziała Róża
-A co do rejsu,ja chętnie popłynę statkiem nie wiem jak reszta..-powiedziałam i spojrzałam na Gakupo i Davida.
-Nie chcę z nim zostawać sam-odpowiedział chłopiec przyciskając się do mojej nogi.Wszyscy ruszyliśmy w stronę statków.Czekaliśmy ponad godzinę zanim przypłynął nasz.Wsiedliśmy na pokład i Rozalia poszła rozmawiać z kapitanem.Wróciła rozpromieniona.

Rozalia?

Profil Meiko



Imię: Meiko
Nazwisko: Dowel
Płeć: samica
Rasa: Kotołak
Wiek: 13 w świecie 0.2 17 w świecie 0.3
Cechy charakteru: szalona,odpowiedzialna, miła,przyjacielska,nie odpuści żadnej zniewagi,odpowiedzialna, ciekawska,czasami wredna,

Opis wyglądu: krótkie włosy do ramion koloru mlecznej czekolady,duże brązowe oczy, wysoka i wysportowana
Rodzina: Znienawidziła jej
Partner: Nie chcę!!
Społeczeństwo
Pozycja
Historia:Rodzice ,mnie porzucili, wychowałam się wśród wilków..
Znaki: tatuaż an plecach przedstawiając wielkie skrzydła
Umiejętności:
szybkość   2          siła  6
zręczność   2          wytrzymałość  2
spryt  2             głos  2
Charakterystyczne cechy: Czerwony strój.
Przedmioty: sztylet i łuk
Inne:
Właściciel: Natka2222

Profil Elli


Imię:Elizabeth
Nazwisko: Darck
Płeć: samica
Rasa: Pół Inny Pół człowiek.
Wiek: 7 lat
Cechy charakteru: Miła, dobra, nieufna, lubi się bawić, śmiała, i bardzo rozumna.
Opis wyglądu: Mała dziewczynka z granatowo-czarnymi włosami i wielkimi niebieskimi oczami.
Rodzina: Zabita
Partner: Za mała chyba jestem
Społeczeństwo:
Pozycja:
Historia:Nie chcę, żyć przeszłością.
Znaki:
Umiejętności:
szybkość        2   siła 2
zręczność     4     wytrzymałość 2
spryt             2    głos 2
Charakterystyczne cechy: na jednym pasemku włosów ma koralik.
Przedmioty:
Inne: Wznieca ogień w wodzie i pod wodą, bez potrzeby używania zapałek.
Właściciel: Natka2222


piątek, 29 sierpnia 2014

Od Kaito

Byliśmy już w porcie. Okazało się, że statek do Leam ma jakieś opóźnienie. Nie wiadomo ile będiemy musieli czekać. Poszedłem dowiedzieć się ile mniej więcej będziemy musieli czekać. Niestety nic się nie dowiedziałem. Wróciłem do Rozalii, Akaito i Judal'a. Nie wiadomo ile trzeba czekać. Możemy czekać godzinę albo nawet cały dzień. Chwila, Akaito gdzieś podszedł.
- I co? - spytała Rozalia.
- Nie wiadomo ile będziemy czekać - odparłem.
Moja siostra posmutniała. Nie wiem czemu, ale obok nas otworzył się portal. Wyszli z niego Rin, David i... Ten co próbował mnie zabić. To chyba... Gakupo! Tak się nazywał. Lepiej nie będę się do niego zbiliżać. Rozalia podeszła do tamtej trójki, a ja razem z nią.
- Jaki jest powód waszego przybycia tutaj? - zapytała Rozalia.
- Jak to po co? Chcemy dowiedzieć się o co chodzi z tym ślubem! - stwierdziła Rin.
- No więc...Tego... Ślub został całkowicie zdewastowany przez Judal'a. Od razu mówię: Jesteśmy w porcie, bo... Chcemy odwiedzić mojego braciszka! Chwila... Ja powiedziałam "Braciszka"?! - powiedziała Rozalia.
- Tak, właśnie to powiedziałaś - odparłem.
- Co się ze mną dzieje! Zaczęłam się zachowywać normalnie! Ja się siebie boję! - odpowiedziała.
- Ilu ty masz braci? - spytała Rin.
- Mam trzech braci i jestem najstarsza z naszej czwórki - odparła
Rozalia. Kiedy tak rozmawialiśmy zacząłem się zastanawiać gdzie jest Akaito. Mam tylko nadzięję, że się w nic nie wpakował. To dalej mój brat i w ogóle. Spojrzałem w jego stronę. Podszedł do Gakupo. Zaczął gadać tym uwodzicielskim głosem. Coś jest nie tak on tak mówi tylko do dziewczyn... Chwila... Gakupo ma długie włosy i stoi do niego tyłem... Mamy problem. Szturcznąłem lekko Rozalie i powiedziałem:
- Możemy mieć problem...
Wskazałem w stronę chłopaków. No i co ciekawe Akaito też próbował zabić. On naszczęście uniknął ciosu. Spojrzałem na Rozalię, wyglądała jakby miała zabić tego chłopaka. Co mam jej się dziwić? Po pierwsze, on próbuje już drugi raz zabić członka jej rodziny. Po drugie, jest wobec nas nadopiekuńcza. Gakupo też się nie dziwię. Mój brat podszedł do niego i zaczoł mówić tym swoim głosem. Nie zmienia to faktu, że przesadził. Zastanawiam się ile moja siostra jeszcze wytrzyma. Chyba jakieś trzy... Dwa... Jeden... Już! Próbuje go
zabić.

*30 minut walki później*

W końcu im się znudziło i przestali. Podeszli do nas.
- Może popłyniecie z nami, skoro już tu jesteście? - spytała Rozalia.
- Właściwie ma rację. Możecie płynąć z nami! - dodałem.
- Hej! A ja to co? - spytał Judal.

Rin? Gakupo? A może David się odezwie? Judal, Akaito jakieś sprzeciwy?

Od Mrocznego: Czas wrócic do domu.

Błądziłem długo, po wioskach po miastach, po królestwach i trafiłem na trop To napwno był zapach Moonli. Dziwne, zacząłem od klifu, potem doprowadziło mnie to do jakiegoś królestwa, szedłem nie miałem zamiaru jej zostawić w tym nudnym miejscu. Wzbiłem się w niebo. Z góry o wiele Lepiej widzę. Wyostrzyłem wzrok, który był skierowany na niewielką szopę. Wylądowałem w jednej chwili. Nagle przed oczami zamigotała mi ciekawa scenka, ze zdziwieniem wpatrywałem się w to co widziałem. Zobaczyłem wóz i zobaczyłem wilka, Moonli! To ona! Ale.. zabierana przez kłusowników. Wciągnąłem mocno powietrze do płuc, cofnąłem się i zacząłem biec przed siebie, w końcu osiągnąłem prędkość światła. Zatrzymałem się z piskiem na jakiejś drodze, węch mnie nie mylił skręciłem ostro w lewo i zacząłem szukać Moonli. Wszedłem do jakiegoś domu krzątała się dwójka dorosłych i nastoletnia córka w wieku Moonli. Przemieniłem się w człowieka,
-Dzień Dobry, jeśli nie przeszkadzam mógłbym o coś spytać?
-Oczywiście siadaj. Hazel zrób miejsce dla gościa.- Powiedziała wilczyca w fartuchu, tak to były z pewnością wilki.
-Tak, tak mamo- Powiedziała dziewczyna wstając z kanapy i przewracając oczami znudzona,- Siadaj.
Usiadłem posłusznie kiedy basior usiadł na krzesełku i zaczął zadawać pytania.
-  skąd pochodzisz Synu?
-Ze świata 0.3- Nastała brutalna dla moich uszu cisza.- Poszukuje informacji na temat Moonli
-Hazel, zaprowadź proszę naszego gościa do pokoju Moonli, opowiedz mu o całym tym zamieszaniu dobrze?
-Tak, mamo- Powiedziała strasznie znudzonym głosem Hazel.Weszliśmy po schodach na górę, na piętrze był korytarz. Rzuciły mi się w oczy drzwi przemalowane na turkusowo. Nagle zobaczyłem scenę w której ktoś śpiewał. Wszedłem do pokoju z turkusowymi drzwiami, Ujzałem Tam Moonli, a jakiś dzieciak patrzył się na nią zza okna, no tak ja też tu byłem dzieciakiem. Śpiewał, Moonli po chwili też śpiewała, piosenka była dziwna, on nie mógł tego zaśpiewać! Moonli jest moja! Mi ją obiecano! Potem sceneria jakby przyspieszyła drogiej nocy wyszła z nim. -To pokój Moonli.Ukleknełem pzed nią, i pocałowałam ją w rękę po czym wstałem i powiedziałem coś dziwnego- Muszę Lecieć Pa!
Pomachałem dziewczynie i wyskoczyłem przez okno którym wyszła Moonli, Drzewa już nie było, a ja mogłem spokojnie rozprostować moje skrzydła schowane za Plecami, to tai defekt bycia skrzydlatym wilkiem.

2 godziny po leceniu tropem Moonli.


Znalazłem się na jakiejś polance przy ognisku,  siedziała Mała dziewczynka.
-Cześć Mała znasz Moonli?
-Tak poszła tam ze swoim chłopakiem i siostrą- Wskazała swoją małą rączką na kilka drzewek. Pogłaskałem ją po głowie i poszedłem w skazanym mi kierunku, szedłem chwile aż zobaczyłam, że Moonli przytula się do jakiegoś chłopaka?! No tak pewnie go miała na myśli ta mała. Od razu poszedłem przed siebie, żeby ich rozdzielić. Podszedłem i rozdzieliłem ich chowając za siebie Moonli.
-Co ty robisz do jasnej?!- Krzyknął Chłopak.
-Zabieram moją należność.- Powiedziałem odwróciłem się do Moonli wiem jak ją przekonać. - Moonli twoi rodzice żyją! Odbudowali królestwo. Możemy wracać.
-Kim ty jesteś?!
-To ja Mroczny.- Moonli chwile patrzyła na mnie w osłupieniu. Potem odsunęła się i uciekła za Lena. Szepcząc mu coś do ucha, od razu przyjął pozycje bojową.- Moonli wiesz, że nie możesz się sprzeciwić woli swoim rodzicom musisz wyjść za mnie.
-Ona nic nie musi- Oburzył się ten chłopak.
-Len czekaj, może...- Zastanowiła się chwile, wiedziałem!- Może dadzą się namówić żebym nie wychodziła za mąż.
-Stój!- Powiedziała Cal, moja stara znajoma Cal nic się nie zmieniła.- To pułapka
-Nie- Zdziwiła mnie tym, czyta mi w myślach czy co?- Czytasz mi w myślach?
-Tak- Skinęła głową, wiedziałem, że kiedyś się tego nauczy, zawsze tylko lewitowała.
-Cal, Len ja... ja..- Za jąkała się Moonli - muszę ich zobaczyć. Byłam przekonana, ze nie żyją a teraz, jest światełko nadziei.
-Nie pójdziesz tam sama! Nie- Zaprotestował Len.
-To idź ze mną- Chwyciła go  za rękę, w porę wyrwałem ją i przytuliłem do siebie, wyrywała się ale to nic przyzwyczai się. Poczułem zapach kotołaka... Ona była kotołakiem!, tak Samo jak Cal i Len. No nic , wyleczy się ją z tego.
-Puść ją- Krzyknął Len.
-Len Spokojnie... niech nas zaprowadzi do moich rodziców i już ok?- Załagodziła go Moonli.


No to ruszacie, czy mam zabrać Moonli i sobie pójść.

Profil Mrocznego!




Nazwisko:  Flost
Imię: Mroczny
Płeć: samiec
Rasa: Wilk
Wiek: 13 w świecie 0.2 17 w świecie 0.3
Cechy charakteru:  Uparty, odważny śmiały ,nie lubi się przechwalać (on tylko chwali się swoimi osiągnięciami )wierny zasadom ustanowionym przez mądrzejszych i starszych od siebie. Wie czego chce a gdy nie morze tego osiągnąć wymusić lub w inny sposób zdobyć porostu to niszczy.Czasami jak jest w złym humorze (lub przeciwnie w wyśmienitym) idzie zamordować jakieś zwierze albo podpalić wioskę, od takie niewinne hobby.
Opis wyglądu: Szary  wilk z rogami (które otrzymał w ramach kary ale to już inna historia) i nietoperzymi skrzydłami rozpiętymi na cienkich kostkach grzywkę zwykle farbuje na kolor niebieski by podkreślić to że należy do szlacheckiego rodu.Jego ogon i przednie łapy są w czarno białe pasy przez co bywa nazywany zebrą (ten kto do tak nazwie  będzie szukał swoich zębów w trawie)nosi też obrożę z kolcami która jest jego wersją obrączki zaręczynowej.
W ludzkiej postaci (której używa dość rzadko) ma brązowe włosy i oczy jest umięśniony i wysportowany zachowuje kamienną twarz choć kiedyś gdy się zapomniał bez przemiany w wilka przegryzł służącemu krtań.
Rodzina: Nie ma jej.
Partner: Zaręczony.
 Społeczeństwo : Brak
Pozycja 
Brak
Historia:  Kiedy dowiedziałem się o tym że Monli, żyje zacząłem jej szukać lecz gdy wkroczyłem do świata 0.2 to stałem się trzynastolatkiem. Utrudniło mi to poszukiwania.
Znaki:
Umiejętności:
szybkość  7       siła 1,5
zręczność   3       wytrzymałość 1,5
spryt            2     głos 1
Charakterystyczne cechy; rogi w postaci wilka.
Przedmioty: Brak
Inne: Prędkość światła.
Właściciel: Siwka02

środa, 27 sierpnia 2014

Od Moonlight

Rozszlochałam się na tym drzewie. Czy on myśli że zwykłe ,,przepraszam'' załagodzi sprawę?! Pełna furii i rozdrażniona płaczem, zeszłam do niego.
-Moonli ja...
-Nie nie, ty egoisto, ty idioto, co ty se myślisz!?- Wykrzyczałam mu w twarz. Nagle koło niego zjawiła się Cal, odwrócił się do niej a ona trzasnęła mu ręką w twarz. Złapał się za obolały policzek.
-Idiota!- Krzyknęła Cal na niego podeszła do mnie i stanęła za mną.  Zauważyłam, że Len płacze?! Co?! Od kiedy Len uronił chodź jedną łzę.- Chodź Moonli nic tu po nas.
Odwróciłam się razem z Cal i ruszyłyśmy przed siebie. Nagle poczułam jego dłoń na moim ramieniu.
-Moonlight czekaj.- Powiedział. Nawet jeśli tak mi się tylko zdawało to oczy miał we łzach.- Nie chciałem, ja naprawdę przepraszam.
-Moonli idziemy- powiedziała Bezwzględnie Cal. Nawet jeśli. Len kłamie, to po mimo wszystko go kocham a to uczucie z czasem rozerwie mi serce. Czy dać mu drugą szansę? Nie wiem, wszystko mi się miesza. Patrzył teraz na mnie a po jego policzkach płynęły łzy, uśmiechnęłam się w miarę możliwości.
-Poczekaj Cal- odwróciłam się do niej, też lekko się uśmiechnęła. Wróciłam wzrokiem do Lena, a on zrobił coś czego bym się nie spodziewała. Pocałował mnie. Stałam tak chwile patrząc się na niego i nie rozumiejąc zaistniałej sytuacji. Potem przytuliłam się do niego i już nie puszcze.

Len. Sory brak pomysłów zrozum -,-.

Od Rozalii

Zauważyłam, że mężczyzna próbujący napaść Judal'a dostał błyskawicami. Zanim to się stało zasłonił się ręką, a tamten facet pociął mu ją. Podbiegłam do niego.
- Pokaż mi to - powiedziałam.
- Ej, ej. Nie tak nerwowo! - odparł ze złośliwym uśmiechem. Przyjrzałam się jego ręce. Mocno krwawiła. Wzięłam jakieś bandaże i trochę wody. Polałam wodą jego rękę (żeby odkazić, tak dla tych co nie wiedzą).
Dotknęłam jej aby móc opatrzyć ranę.
- Uważaj! To boli! - powiedział podirytowany.
- Było nie zasłaniać się ręką! - stwierdziłam. Szybko zabandażowałam jego rękę. - Teraz lepiej jedźmy dalej i oby nie było więcej takich niespodzianek.
Wsiedliśmy do wozu i pojechaliśmy dalej. Judal od razu poszedł spać. Postanowiłam wziąć z niego przykład i też poszłam spać.

*Nieokreślony czas później*

- Rozalia! Wstawaj! - powiedział Judal, któremu chyba znudziło się mu spanie.
- Musiało Ci się akurat teraz znudzić spanie? - spytałam ospale.
- Nie to, że mi się znudziło, po prostu wkurzanie Ciebie jest fajniejsze! - odparł.
- Zamiast mnie, możesz po wkurzać tamtych dwóch - powiedziałam mu.
- Nie! Oni są nudni! - odparł.
- To mnie wkurzaj. Zobaczysz wytrzymam do momentu, aż Ci się znudzi! - stwierdziłam.
- Nie wytrzymasz! - odpowiedział.

*Kolejny nieokreślony czas później*

Wytrzymałam z Judal'em mnóstwo czasu i się nie zdenerwowałam. To chyba nowy rekord. Moi bracia prawili jakieś bzdury na temat tej podróży, tego że nie umieją dobrze walczyć itd. To nie miało kompletnego sensu. Teraz mieliśmy mieć postój. W końcu ile można jechać bez przerwy? Staliśmy obok jakiegoś lasu. Zastanawiałam się czy ktoś wyskoczy nagle zza drzewa. Dobrze, że tak się nie stało. Chociaż... Ktoś mógłby dostać po głowie! Dobra pomińmy moje rozmyślenia i przejdźmy do tego jak byliśmy w porcie. Pożegnaliśmy się z handlarzami.

Ktoś z tej trójki dokończy?

wtorek, 26 sierpnia 2014

Od Judal'a

Po przyszykowaniu paru niezbędnych rzeczy i tak dalej, wszyscy byli już gotowi. O ile dobrze słyszałem mieliśmy jechać razem z kupcami z naszego kraju. Co prawda nie jadą oni aż do Leam jednak "podwiozą" nas pod port. Stamtąd my wsiądziemy na statek i popłyniemy do celu naszej podróży. Przynajmniej tak mi się wydaje. Nie znam się na tym więc mogłem coś poplątać. Pewnie gdybym się postarał mógłbym przenieść nas tam portalem, ale to za dużo wysiłku. Im dalej znajduje się miejsce teleportacji tym jest to trudniejsze. Wyjątkiem jest podróżowanie między światami, a do Leam jednak mamy trochę drogi.
-Przecież widać, że gotowi, racja?-odparłem Rozalii z uśmiechem. Następnie wyszliśmy z zamku gdzie czekało już parę wozów. Jak przyjęli to król i królowa? Cóż, w sumie zgodzili się bez większych sprzeciwów jednak Roza musi pilnować tego "niszczycielskiego rodzeństwa" gdy będą oni w trójkę. Biedna, nie dość że musi pilnować mnie to jeszcze ich. Czy nie powinno być na odwrót skoro ja jestem starszy? Nie ma co nad tym się zastanawiać! Wsiedliśmy do wozu. Dostaliśmy jeden osobny nie licząc kierowcy. W końcu wątpię aby ktoś z grupy w której obecnie przebywa, mówię oczywiście o Rozalii, Kaito i Akaito, potrafił kierować. Po jakiejś chwili ruszyliśmy. Ciekawe ile będzie trwała nasza podróż...Parę dni? Może krócej? Sam nie wiem. Reszta prowadziła już jakąś rozmowę. Usłyszałem, że jej tematem był Taito.
-Dalej nie sądzę żeby był to dobry pomysł-stwierdził Akaito cicho wzdychając. Ah...Ta braterska miłość gdy jeden nie chce widzieć innych na oczy. O co oni tak właściwie zawsze się kłócili? Trzeba kiedyś się dowiedzieć.
-Akaito czyżbyś się go bał, hmm?-spytałem ze złośliwym uśmiechem. Skoro podczas podróży nie będzie się działo nic ciekawego to mogę się z resztą nieco posprzeczać.
-Odpowiedziałbym, ale nie mam zamiaru odpowiadać na twoją dziecinną prowokacje-odparł sztywno. Eh, pan nudny przemówił. Nie wiem czy wolę go jako zboczeńca czy...Jako po prostu jego. Jeśli jest po prostu sobą robi się nudny, spokojniejszy, niby doroślejszy...Denerwujące! Za to jako zboczeniec dobiera się do każdej dziewczyny. Oj Roza z takim rodzeństwem naprawdę nie ma łatwo.
-Niszczysz mi całą zabawę denerwowania innych-mruknąłem. Zastanowiłem się chwilę-Idę spać. Obudźcie mnie jak dojedziemy-powiedziałem kładąc się. Po chwili zasnąłem.

*Po jakimś czasie*

Obudziły mnie jakieś hałasy. Gdy otworzyłem oczy w wozie nikogo nie było. Dałem rady słyszeć dźwięki jakieś bitwy. Pewnie ruszyłoby mnie to gdyby nie to, że chciałem spać!
-Ignoruj ich...-wciąż powtarzałem po cichu. Tylko, że to nie takie proste! Poczekałem jeszcze jakieś 5 minut. Wtedy moja cierpliwość skończyła się. Wyszedłem zdenerwowany z wozu. Spojrzałem na jakiś trzech mężczyzn. Byli może trochę starsi ode mnie?-Co się dzieje?-spytałem Rozalii która wszystkiemu przyglądała się siedząc gdzieś na uboczu.
-E nic ciekawego. Po prostu Ci idioci nie umieją walczyć-stwierdziła Roza. Mogła by jakoś konkretniej.
-Mówisz o których idiotach? Tych naszych czy tamtych?-spytałem wskazując na małą grupkę złodziei.
-To chyba oczywiste, że o naszych-odparła. No tak, zero umiejętności walki co? Za to ona po prostu siedziała i patrzyła...
-To nie lepiej byłoby gdybyś im pomogła?-spytałem przewracając oczami. Cały świat przeciwko mnie akurat gdy chcę spać...Świetnie! I tak, to sarkazm.
-Po co? Nie lepiej patrzeć jak się męczą? Zresztą, to nie przystoi by kobieta pomagała chłopakom-odpowiedziała. Ja westchnąłem. Jeśli nie ja pomogę, to kto? A jeśli ktoś im pomoże to nie pozwolą mi zasnąć...No trudno. Wyjąłem różdżkę. Używając po prostu magoi trafiłem w przeciwników walczących z Kaito i Akaito.
-Dziękuje, do widzenia idę spać-mruknąłem. Następnie odwróciłem się i miałem zamiar wrócić do wozu. Jednak usłyszałem coś...A raczej kogoś. No tak! Zapomniałem o tym trzecim. Zdążyłem tylko obrócić głowę gdy ten się na mnie zamachnął. Jego ostrze prawie przecięło moje włosy...Prawie bo zablokowałem je ręką. Następnie chwyciłem jego broń dłonią i odrzuciłem gdzieś do tyłu.
-To bolało, wiesz?-spytałem i znów chwyciłem moją różdżkę drugą dłonią. Uniosłem ją do góry. Wokół niej zebrało się mnóstwo fioletowych błskawic które natychmiast odrzuciły mojego przeciwnika do tyłu.















Spojrzałem na niego. Leżał parę metrów ode mnie. Wątpię aby go to zabiło, ale na pewno przez jakiś czas będzie sparaliżowany. Rozalia wstała i podeszła do swoich braci. Następnie i jednego i drugiego uderzyła po głowie.
-To wszystko wasza wina-powiedziała. Ja zaśmiałem się cicho. Nagle poczułem ból...A no tak. Spojrzałem na moją dłoń. Znajdowało się na niej przecięcie z którego dalej wypływała krew.

Rozalia, Kaito, Akaito? Ktoś dokończy?

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Od Len'a: Co ja robię?

Naprawdę? Brak jakiejkolwiek reakcji? No nie wierze! Ugh...Zszedłem jak najszybciej z drzewa. Niestety, ale ja lewitować sobie w powietrzu nie umiem. Za to jestem zwinny powiedziałbym jak kot. W końcu jestem kotołakiem, racja? Po chwili byłem już na ziemi.
-To teraz do obozowiska-mruknąłem sam do siebie. Potem ruszyłem pędem do miejsca gdzie ostatnio widziałem resztę. Dotarła tam już Cal. Oprócz tego Moonli i Ella. A więc czas zacząć moją "akcje".
-Tak szybko uciekłaś? Miałem nadzieję, że jeszcze coś porobimy-powiedziałem z uśmiechem oczywiście do białowłosej. Moonlight na razie nic się nie odzywała jednak spojrzała na mnie nieco zdziwiona. Oj nie sądzę żeby potrwało to długo. Cal rzuciła mi nieco gniewne spojrzenie. Zaśmiałem się-Złość dodaje Ci uroku-stwierdziłem z uśmiechem wymijając obojętnie Moonli i podchodząc do niej.
-Nie radziłabym-mruknęła Cal. Wszyscy są na mnie źli, co? Czym ja sobie niby zasłużyłem? Ugh, teraz to nie ważne. Liczy się tylko to żeby...Co ja chcę dokładnie osiągnąć? Sam nie wiem. Cóż Moonlight i tak pewnie zbyt się tym nie przejmie. W końcu co ja niby dla niej mam znaczyć? Jestem zwykłym zapatrzonym w siebie, egoistą prawda? Czy teraz się obrażam? Nie sądzę....W końcu mi taki styl bycia bardzo odpowiada.
-Nie radziłabyś? Nie wiem o co Ci chodzi. Miłości nic nie powstrzyma wiesz?-spytałem z uśmiechem który był lekko szarmancki, ale także niewinny. Cal chciała za pewne strzelić we mnie jedną ze swoich kulek jednak szybko odskoczyłem-Radziłbym Ci popracować nad celnością, kotku-powiedziałem znów z uśmiechem. Po chwili najwidoczniej stwierdziła, że celowanie we mnie...Tym czymś nie ma sensu przestała. Moonli dalej nie była zazdrosna. A więc czas na broń ostateczną. Podszedłem szybko do Cal chwyciłem ją za rękę, przyciągnąłem do siebie i pocałowałem. Kątem oka spojrzałem na Moonlight. Była...Zszokowana? Może zła...Albo smutna? Sam nie wiem. Nagle gdzieś uciekła. Zaraz...Co ja tak właściwie robię!? Odsunąłem od siebie Cal. Szybko przerwałem jej wrzeszczenie na mnie.
-Nic nie mów, jasne?-mruknąłem i pobiegłem za Moonli. Ona tak jak ja wcześniej skierowała się do lasu. Tak jak mówię nie wiem jak się teraz czuła. Wspominałem już, ze nie umiem czytać uczuć innych prawda?
-Moonlight jesteś tu!?-zawołałem. Usłyszałem szum i zauważyłem, że liście na jednym drzewie zatrzęsły się. Podszedłem do drzewa i spojrzałem w górę. Nie widziałem jej, ale dobrze wiem, że tam jest. Wiewiórka nie zrobiłaby aż takiego hałasu. Żadne z mniejszych, leśnych zwierząt też-Ale ty wiesz, że ja wiem, że tam jesteś?-spytałem przewracając oczami. Dalej nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Westchnąłem i oparłem się o pień drzewa. Stałem tak chwilę myśląc co teraz powiedzieć. Nie lubię tego robić...Naprawdę nie lubię, ale...
-Przepraszam, dobra? Wiem co zrobiłem. Nie sądziłem, że aż tak się tym przejmiesz. O ile się tym przejęłaś. W końcu czemu miało by ci zależyć na kimś takim jak ja? Bo jestem ideałem? Tak dobre sobie...Pomijając. Byłem zazdrosny, przyznaje się, tak? To wkurzające, że nawet nie powiedziałaś mi kto to! To nie tak, że cię kocham, ale...To nie tak, ze cię nie kocham...Ja po prostu...Ugh, nie wiem no! To jest skomplikowane!-powiedziałem w końcu. Wspominałem, że nienawidzę przepraszać? Ale trudno. Poczułem, że po moim policzku spłynęła jedna łza...Naprawdę teraz? No tak w końcu jestem beznadziejnym, idealnym trzynastolatkiem. Najwidoczniej ideał tez ma wady...

Moonlight odezwiesz się?

Od Rozalii

No to wybaczyć mu czy nie? Trudna decyzja. Ma rozdwojenie jaźni. Naprawdę nie rozumiem tego człowieka... Tak jak mojego życia. W jednej chwili biorę ślub, a w drugiej dobiera się do mnie własny brat! No jak nie kochać takiego życia?! Po prostu cudownie.
- Postaraj się nad tym panować - stwierdziłam w końcu i poszłam gdzieś indziej. Chciałam pomyśleć co teraz. Co mam zrobić z tym, że mój brat tutaj zostanie i na jak długo? Czy może zostanie tu na stałe? Co ja mam z tym wszystkich zrobić? Może sprawdzić co u Taito? Skoro wróciłam to nie powinno być z nimi problemu? To mógłby być niezły pomysł. Dużo go nie widziałam. Tak się zamyśliłam, że wpadłam na ścianę.
Dobra, idę wszystko z nimi załatwić! Pobiegłam do moich braci. Ich reakcja była... Lepsza niż się spodziewałam.
- Skąd ten pomysł?! Zapomniałaś co się stało ostatnio?! - podenerwował się Akaito.
- Zapomniałeś o tym, że neutralizuje waszą moc?  - spytałam go złośliwie.
- To nie zmienia faktu, że to czysta głupota! - stwierdził Kaito.
- Uspokójcie się. Jak nie chcecie ze mną, to sama się tam udam - odparłam.
- Chyba jednak jadę z Tobą. Nie puszczę Ciebie tam samej... - powiedział Kaito.
- Nie no... Sami tam nie idziecie! - uznał Akaito. Jak zwykle z portalu wyszedł Judal.
- Czyżbyś chciała tam jechać beze mnie? - spytał mnie z złośliwym uśmiechem.
- To oczywiste, że jedziesz ze mną! - odparłam.
- Skoro od  razu o tym pomyślałaś to czyżby Ci na mnie bardzo zależało? - spytał ze złośliwym uśmiechem.
- Ażebyś wiedział! - odpowiedziałam.
- No, ale... Czemu tak łatwo odpuściłaś~? - zapytał znowu.
- Ciesz się! Tylko dzisiaj! - odparłam.

*Pomińmy co działo się dalej, bo nie miało to sensu*

Byliśmy już gotowi do drogi. Zajęło nam dość długo czasu... Tak więc, jedziemy do Leam!
- Gotowi do drogi? - spytałam.

Judal? Akaito? Kaito?

Od Calllainy: Medytacja.

Przyszłam pogrzebać w mózgu Lena. Ale nie powiem mu tego w twarz. Bo po co? Idiota, nie Ideał, mniej więcej tak sądzę. Nagromadziłam dużo informacji o nim z mózgu Moonli czas na sedno sprawy.
-Przyszłam medytować, wyżywaj się na drzewie dalej. - Odpowiedział, usiadłam po turecku i chciałam zacząć medytacje ale... Len mi przeszkodził.
-A kto to ten chłopak.
-Kuzyn Moonli.- Odpowiedziałam.
-A skąd to wiesz?- Naprawdę nie rozumiem go.
-Może dlatego ze jestem jej bliźniaczką A teraz wybacz ale chciałam bym pomedytować.- Zamknęłam oczy. Moje kulę medytacyjne zaczęły kręcić się nad moją ręką. Dobra włamałam się  do mózgu Lena.
~Ta Cal jest nawet niezła chyba już wiem co zrobię. Ale nie wieże jej. To nie był kuzyn Moonli- Pierwsza myśl Lena... już wiedziałam o co mu chodzi. Przejrzałam jego wspomnienia niczym filmy. Były dość ciekawe. Moja siostra spała na drzewie? Biła się z nim na ryby? Dobra chyba trochę tego za dużo. Gdy skończyłam medytacje. Otworzyłam oczy. Było ciemno, więc poszłam do obozowiska mojej siostry. Nagle zza drzewa wyskoczył Len.
-Wiesz nawet ładnie wyglądasz w blasku zachodzącego słońca.- Wypalił posyłając mi dziwne spojrzenie, przeszedł mnie dreszcz i zrobiło mi się niedobrze.
-Spóźniłeś się przykro mi.- odpowiedziałam próbując żeby moje śniadanie nie ujrzało światła.
-Ale ? E nie ważne, wiesz a może pokarze ci coś?
-Daruj ale wole wrócić do mojej siostry.- Niestety pociągnął mnie za rękę i wskoczył na drzewo... kurde. Wdrapaliśmy się na sam wierzchołek.
-No i co?
-No ja tu widzę tylko drzewa, tam obozowisko Moonli parę gwiazd wioskę i zachodzące słońce?- Len spojrzał się pytająco jakbym była pierwsza która się na to  nabrała.- No nic idę.
-Jak to idziesz?- A no tak. Zapomniałam że świat nie wie o moich mocach. po prostu poszłam przed siebie, szłam w powietrzu jak by po jakimś moście. W końcu zeszłam koło ogniska, Moonli się zdziwiła. Po kilku minutach przybiegł Len.

Len? Nie odbije ci co?

Od Akaito: Znów to samo...

Zamyśliłem się nad całą sytuacją. Rodzice pozwolili mi tu zostać...Ale na stałe? Tak nie ma tu Taito więc raczej nie będzie dziać się to co dawniej, ale sam nie wiem. Przez moją głowę przewijało się wiele tego typu myśli. Przez to nie zauważyłem, że zostałem całkiem sam z Rozalią...Sam z nią...W jej pokoju. Jej białe włosy opadały na jej ramiona, a oczy dzięki oświetleniu w pokoju błyszczały się. Do tego jej uśmiech przy mówieniu "Miło Ciebie znowu wiedzieć, braciszku!". Urocze...I to bardzo. Jak to zawsze było przy Rozalii. Uśmiechnąłem się.
-Tęskniłem za tobą, wiesz?-powiedziałem podchodząc do niej. Mój głos brzmiał w tej chwili niezwykle szarmancko i uwodzicielsko. Nie muszę się słyszeć aby to wiedzieć.
-Akaito znów się zaczyna...-westchnęła Rozalia. Czemu od razu zrobiła się zmartwiona? Jej twarz bez uśmiechu to nie to samo. Ale w końcu jako jej starszy braciszek mam obowiązek zetrzeć z jej twarzy każdą łzę. Dotknąłem dłonią delikatnie jednego z jej policzków.
-Czemu od razu przestałaś się uśmiechać? Gdy jesteś radosna wyglądasz o wiele piękniej-powiedziałem dalej z moim uśmiechem. Przybliżyłem się jeszcze bliżej niej.
-Akaito, zostaw mnie!-krzyknęła zdenerwowana i odtrąciła moją rękę. Ja wtedy jednak złapałem ją za nadgarstek. Próbowała się wyrwać, jednak na marne. Przyciągnąłem ją do siebie.
-Siostrzyczko, przecież dobrze wiesz, że jestem silniejszy-wyszeptałem jej do ucha. Następnie uśmiechnąłem się niczym sadysta i odsunąłem ją tak aby widzieć jej twarz. Pewnie zrobiłbym coś czego potem bym żałował jednak poczułem nagle ból. Następnie coś odrzuciło mnie od niej z taką siła, że uderzyłem w ścianę.
-Zboczeniec-usłyszałem ciche mruknięcie. Gdy obróciłem głowę by zobaczyć kto to powiedział ujrzałem Judal'a z różdżką w ręce. Czyżbym własnie przed chwilą dostał magoi?
-Judal nienawidzę cię, ale cię kocham!-zawołała Rozalia. On tylko się zaśmiał.
-Z tym nienawidzeniem to trochę przesadzasz. Jak można mnie nienawidzić?-spytał z uśmiechem. Nie wiem czemu, ale wydawało mi się, że był on sztuczny, dodany tylko po to aby rozweselić Rozalie. No tak...W końcu znowu to zrobiłem. Wstałem powolnie na nogi patrząc jak Rozalia rozmawia z Judal'em.
-Ten...-zacząłem. Oni zwrócili na mnie swój wzrok-Chciałem przeprosić. Nie do końca nad sobą panowałem-powiedziałem krótko. Cóż...Rozalia, Judal i wszyscy z zamku przecież o tym wiedzą, ale i tak czuję, że muszę przeprosić. Trzeba w końcu nauczyć się nad tym wszystkim panować...

Rozalia wybaczysz mi? Choć Judal też może coś napisać.

Od Rozalii

Sebciu zaprowadził mnie gdzieś i kazano mi założyć suknię ślubną. Kiedy się ubrałam poszłam na tę przeklętą ceremonię. Gdy weszłam na salę i stałam już przed ołtarzem, ukradkiem śledziłam wzrokiem wszystkich zgromadzonych. W duchu liczyłam na to, że ktoś się sprzeciwi. Poszczęściło mi się. Pewien znajomy, czerwonowłosy chłopak wstał i powiedział:
- Nikomu nie pozwolę zbliżać się do mojej uroczej siostrzyczki!
Kiedy skończył mówić podszedł do mnie. W tym też momencie z portal wyszedł Judal.
- Ja mam coś przeciw! Sarg Arsarrors! - powiedział.
Nie zwracając uwagi na chaos dookoła uciekliśmy stamtąd. W sumie co teraz? Ceremonia została przerwana, chyba pozostaje mi tylko pogadać z moim drugim braciszkiem. Od trzech lat nie mogłam z nim porozmawiać. Zawsze gdy byłam go odwiedzić nie mogłam go spotkać.
- Więc braciszku, czemu nie spotkałam Cię w trakcie moich każdych odwiedzin? Jakoś nie mogłam Cię spotkać.
- Jak to z nim nie rozmawiałaś?! Ja z nim gadałem za każdym razem, gdy tam byłem! - wypalił Judal.
- Czyżbyś mnie unikał, Akaito-chan? - spytałam.
- Czemu mówisz do niego "Akaito-chan"?! - zapytał zdenerwowany Kaito. Judal zaczął się śmiać.
- Uspokój się, Kaito-chan! Nie mówię Ci tak, bo te "maniery" mi nie pozwalają! - odparłam. - Może odpowiesz na moje pytanie? - spytałam ponownie.
- A no... Tego... Nie ważne... - odpowiedział.
- Czyżby ktoś rzeczywiście chował się przed Rozalią? -spytał złośliwie Judal.
- Zamilcz! - krzyknął. No i oto dowód, że to bliźniaki!
- Halo! Mamy strażników na głowie! Musimy stąd zwiewać albo będziemy mieli niezłe kłopoty! - przerwałam im tę wielce interesującą kłótnię. Bez większego namysłu, odeszliśmy stamtąd i weszliśmy na jakieś drzewo. Nikt nie pomyśli, że moglibyśmy tam wejść.
- Muszę iść! Pa! - powiedział i wpadł w portal.
Po jakimś czasie zdecydowaliśmy wrócić i wytłumaczyć wszystko.

*Po powrocie i wytłumaczeniu całego spisku innym*

W końcu udało się wszystko wytłumaczyć! Dobrze, że zachowałam tamten list. Teraz nareszcie mogę odetchnąć z ulgą. Oparłam się o ścianę. Kaito wyszedł i zostałam z Akaito sama. Dawno go nie widziałam.
- Miło Ciebie znowu wiedzieć, braciszku!

Akaito? Dokończysz?


niedziela, 24 sierpnia 2014

Od Jack'a: Ślub coraz bliżej...

Spojrzałem na Rozalie tak samo jak Kaito. Gdy zadała nam pytanie chciałem odpowiedzieć jednak ten dureń od razu mi przerwał.
-Próbuję się dowiedzieć co mieliście na myśli parę dni temu pytając czy "Tamto nic nie znaczyło"-objaśnił. Czemu on miesza się w takie sprawy? Przecież to życie Rozalii może robić co chce prawda?
-Mówiłem przecież, ze to nic takiego-mruknąłem przewracając oczami. Raz mi pomógł i na tym by skończyło się nasze życie w niby pokoju?
-Skoro on Cię denerwuje to ciesz się, że nie znasz reszty moich braci-powiedziała Rozalia. Zdziwiłem się nieco. Nie wspominała nigdy o tym, że ma więcej braci. Raczej ich nie widziałem, ale to akurat nic dziwnego. W końcu po zamku zbyt się nie kręciłem. To w mojej obecnej sytuacji dość niebezpieczne.
-To ty masz więcej bra...-zacząłem jednak Kaito szybko mi przerwał.
-Możecie łaskawie nie poruszać tego tematu w mojej obecności?-powiedział Kaito nieco mniej uprzejmym tonem niż zwykle.  Czyżbym znalazł coś czym mógłbym go denerwować?
-Kaito... Ten temat może wrócić w każdej chwili. Szybciej niż się spodziewasz. Bądź co bądź niedługo będzie trzeba tu z nimi wrócić...-powiedziała Rozalia. Nie chce się teraz wtrącać, ale o co im chodzi?
-Zamilcz! Nikt nigdzie nie będzie wracał-powiedział coraz bardziej zdenerwowany. Pan uprzejmy nie jest już taki miły! Warto było tu przyjść aby to zobaczyć. Rozalia i Kaito kontynuowali swoją kłótnie,  a ja usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Nie wiedząc co robić po prostu dzięki umiejętności latania wzleciałem na wysokośc sufitu. Mam szczęście, ze w takich królewskich komnatach jest on wysoko.
-Sebciu o co chodzi?-spytała Rozalia. Więc jej jak sądzę lokaj nazywa się Sebastian.
-Panienko Rozalio musi panienka przygotować się do ślubu-oznajmił. Kaito oraz Rozalia krzyknęli jedno donośne: Co!? Pewnie zrobiłbym to samo jednak moja obecna sytuacja mi na to nie pozwala.
-Jakim cudem to zostało tak szybko przygotowane!?-spytała Rozalia. W sumie mnie też to zastanawia. Zazwyczaj ze ślubami jest problem, a ten zorganizowali w ile? 3, może 4 dni? To nie jest normalne! Nagle zobaczyłem otwierający się portal. Wyszedł z niego Judal.
-Zaraz, zaraz jak to dziś!?-spytał również zdziwiony.
-Judal jakim cudem słyszałeś!?-spytała Rozalia.
-Waszą rozmowę słychać aż w moim pokoju!-odparł. Chyba wszyscy są lekko podenerwowani. Nie dziwie się! Ale ja nie mogę zrobić nic innego jak podsłuchiwać z góry.

Rozalia?

Od Rozalii

Zostałam sama w pokoju. Dawno nie było czegoś takiego, grobowa cisza. Szczerze powiedziawszy nie przywykłam do tego. W sumie, dawno Biały Królik się nie odzywał. To nie jest u niego normalne. No cóż, ja mu przeszkadzać nie będę. Zaczęło mi się przypominać, jak było z nimi wszystkimi...
Dokładnie pamiętam dzień, kiedy poznałam Kouhę. Byłam wtedy po raz pierwszy w zamku Imperium Kou.
Pewnie nie poznałabym go, gdyby Judal chodził tam z własnej woli. Za każdym razem, kiedy myślę o zaciąganiu go tam, zbiera mi się na śmiech. Tego dnia nie chciał tam iść tak bardzo, że rodzice poprosili mnie bym ubłagała go, żeby poszedł. Tak więc, nasza rozmowa:
-" Jak tam nie pójdziesz to obetnę Ci włosy!"
-" Jesteś potworem! Ale dobra, pójdę..."
To było niesamowite, że wystarczy poruszyć temat jego włosów by go przekonać. Nie wierzę, że nikt na to nie wpadł. W końcu udaliśmy się do zamku. Kiedy szłam z Judal'em do zamku, wpadliśmy na jakiegoś chłopaka.
-" To Imperium Kou ma jeszcze jedną księżniczkę?" - kiedy to powiedział, Kouha wyglądał na zdenerwowanego. Dałam Judal'owi po głowie.
-" To książę Kouha! Gdzie ty masz oczy?!"
-" Serio? A myślałem, że to dziewczynka!"
-" Ty idioto! Jestem chłopakiem!"
-" Może lepiej powiedz, czemu uciekałeś?"
-" Nie chcę tam być! Ciągle mnie dręczą!"
-" Rozumiem Ciebie. My też nie jesteśmy normalni!"
-" O co Ci chodzi~? Jestem normalny!"
-" Masz obsesję na punkcie swoich włosów, a poza tym to nie jest normalne, że lubimy mordować!"
-" Przesadzasz! Może weźmiemy go do zamku?"
-" Nie przesadzam i masz rację"
-" Ale ja nie chcę!"
-" Zero sprzeciwu"
Wtedy to Judal złapał go za ubranie i zaczął ciągnąć za sobą. Przez całą drogę kłóciłam się z Judal'em o to czy przesadzam, czy nie. Kiedy go odstawiliśmy musieliśmy pogadać na temat tego, że Judal jest Magi'm i w ogóle. Najgorsze było to co zastaliśmy po powrocie do zamku... Pół zamku było zniszczone. Moja rodzina ma naprawdę niszczycielską moc...
-" Zapamiętać: Nigdy więcej nie zostawiać ich samych..."
Wszyscy przeżyli i to jest jakiś plus. Co nie zmienia faktu, że oni zniszczyli połowę zamku.
Z moich przemyśleń wyrwali mnie Jack i Kaito. Stali w drzwiach i kłócili się. Podniosłam się z łóżka i spytałam:
- A wam co?

Jack? Kaito? (Raczej Jack)

Od Len'a

Nie powiem, że nie byłem zdziwiony tym, iż Callaina...Tak się nazywała prawda? Pomijając byłem naprawdę zaskoczony, że nagle pojawiła się w celi. Widziałem ją może raz czy dwa w życiu, z rozmową zresztą podobnie, a teraz co? Ratuje mnie? Nie żebym narzekał, ale to naprawdę dziwne. Nagle przenieśliśmy się do innego miejsca. Zobaczyłem Moonli...Ona rozmawiała z jakimś chłopakiem...Być może w naszym wieku. Nie wiem czemu, ale po prostu od razu się zdenerwowałem. W ogóle kto to niby jest!? I skąd Moonli go zna? A może go nie zna? W takim razie czemu ona z nim rozmawia!? Podszedłem do nich zdenerwowany.
-Hej Moonli już jestem. Byłem zamknięty w celi i mogliśmy się już nigdy nie zobaczyć. Dzięki, że się martwiłaś-powiedziałem z ironicznym uśmiechem. Ja się martwię czy wszystko z nią w porządku, a ona co? Zarywa do innego chłopaka? Po prostu świetnie...Czy jestem bardzo wkurzony? Nie, nie wcale. I to mam z tej całej "miłości". Znaczy nie...Nie, nie! Wcale jej nie kocham! I czemu próbuje oszukać samego siebie?
-Kto to?-spytał zdziwiony chłopak i wskazał na mnie. Posłałem mu jedno z moich morderczych spojrzeń. Następnie wróciłem wzrokiem do Moonlight.
-Chciałbym wiedzieć to samo...Wyjaśnisz?-mruknąłem. Moonli wyglądała na nieco złą? O co jej znów chodzi? Tym razem przecież nic nie zrobiłem!
-Po co mam Ci to tłumaczyć?-spytała Moonlight przewracając oczami. Dobra! Wszyscy przeciwko mnie! No bo czemu by nie! W końcu to ja jestem zawsze ten zły.
-Dobra! To nie tłumacz!-krzyknąłem zdenerwowany i gdzieś pobiegłem. Nie wiem jakim cudem, ale znów znalazłem się w lesie. To dziwne...Czemu wszędzie są jakieś lasy i klify. Nie ważne. Zacząłem kopać zdenerwowany drzewo. Czemu znów wyszło na to, że to ja robię coś źle? I czemu jestem taki zezłoszczony!? Wkurzające, wkurzające, wkurzające! Usłyszałem czyjeś kroki. Spojrzałemw  stronę zmierzającej osoby. Była to ta biała...Ta...Callaina? Chyba tak. Spojrzałem na nią zdenerwowany przestając przez chwile kopać w drzewo.
-Czego?-mruknąłem zaciskając pięści. Nie chciałem teraz z nikim rozmawiać. Tak trudno zrozumieć, że chce pobyć sam!? W dodatku próbowałem się powstrzymać od rzucenia na nią i rozszarpania jej. Moonli by się na mnie zdenerwowała racja? Zaraz....Czemu to w ogóle mnie obchodzi!? Nie mam pojęcia co robić...To wszystko jest głupie! Musiałem w ogóle ją poznać!? Nie, że tego żałuje, ale...Nie ważne!

Callaina chcesz czegoś czy mogę dalej wyżywać się na drzewie?

Od Callainy: Akcja ratunkowa i naukowa.


Moonli jeszcze nie wiedziała, że ja nie mogę mieć chłopaka ani się zakochiwać eh... tak. Potem wyjaśnię.
-Ello a gdzie, gdzie oni go zaciągnęli jak sądzę?- Spytała Moonli.
-Em, nie wiem widziałam jak jacyś strażnicy go gonią i tyle.- odpowiedziała Ella..
-Poczekajcie może, spróbuje odnaleźć go telekinezą.
-Jak?- Spytała zdziwiona Moonli
-No myślę o jednej z jego rzeczy i pokazuje mi się cały obraz... oraz droga do tej rzeczy.
-Sprytne- Powiedziała śmiejąc się.
-A więc jaką tu rzecz...
-Krawat?-Spytała Moonli
-Nie, udusi się.
-Wisiorek który dostał od Rin?
-Nie... raczej- wisiorek mógł by się zerwać i gdzieś upaś, lub zachwiać w czaso-przestrzeni i rozpłynąć... -Nie... nie sądzę.
-Po co ci te kulki?- Zagadnęła Ella, skąd znam jej imię? A może stąd że umiem grzebać w mózgu Moonli. Wiem też, że mam ją traktować jak młodszą siostrę. To chyba nic złego.
-Pomagają mi się bardziej skupić na telekinezie- uśmiechnęłam się do niej a kulki zawirowały mi nad dłonią.- Zwiększają moc dzięki temu jestem silniejsza.
-A umiesz Latać?
-No nie mogę nazwać to lataniem to raczej łamanie praw grawitacji, unoszenie się nad ziemią.
-Aha- dziewczynka zrobiła wielkie oczy.
-Za  to Moonli kontroluje wodę narzucając jej własną wolę, oddycha pod nią i tworzy wielkie kataklizmy wodne, może przywołać deszcz lub go odgonić, wiesz, nie tylko my mamy takie moce.
-Skąd wytrzasnęłaś takie informację!?
-Z starych ksiąg krainy 03.
-Jak to?!- Oburzyła się Moonli- Przecież tylko ja umiem otwierać do niego portal oraz inni bogowie!
-Moonli, zaprowadziła mnie tam bogini, dając ofertę nie do odrzucenia,- wstrzymałam oddech- mogę być jej prawą ręką, i bardzo wolno się starzeć a gdy będę miała szesnaście lat, stanąć w miejscu czyli być nieśmiertelną. - Zrobiły ogromne oczy. No co ja poradzę.
-Jej! Jak fajnie! Będziesz własnością bogini jak Moonli jest własnością Len.- Wykrzyczała ta mała urocza nie zbyt spostrzegawcza istotka. Gdy to usłyszałam chciałam wybuchnąć śmiechem ale opanowanie weszłam do pokoju w moim mózgu i zaczęłam zwijać się ze śmiechu, wydawało mi się że śmieje się kilka godzin a śmiałam się 2 sekundy.
-Przepraszam Ello Ale dlaczego twierdzisz, że należę do Lena, że jestem jego własnością?- Spytała opanowanie Moonli, Ella zaczęła szlochać.
-No bo, spytałam się z ciekawości, czy Len cie kocha, ale on odpowiedział, że nie bo ty jesteś jego własnością i...- Dziewczynka rozpłakała się na dobre, Moonli uklęknęła przy niej i ją przytuliła. Nic tak nie boli jak dowiedzenie się od małego dziecka, że ktoś kogo darzy się miłością, traktuje cie jak, rzecz którą trzyma tylko dla siebie. Czułam Myśli Moonli. Te żałosne myśli poczułam to samo co ona ból i pustkę, spojrzałam na łuk leżący nieopodal nas, wolałam miecze ale Moonli w dzieciństwie rozprawiała tylko o łukach łukach i łukach, miała świra na tym punkcie i wrodzoną umiejętność strzelania z niego. W końcu Moonli uspokoiła dziewczynkę.
-No nic, chcę czy nie chcę pomogę Lenowi- Miała nadzieje, ze to nie prawda, Słyszałam jedną wyraźną myśl: ~Morze Len się nie chciał przyznać~ No nic, też mi szkoda.- A więc może pasek od spodni.
-Pasek- Zastanowiłam się chwile.Pasek od spodni... może... tak nie... zaraz  kajdany!-Kajdany będą lepsze!
-To niech te kajdany będą.
Skinęłam głową, skupiłam się na kajdanach w które zakuto Lena. Jeśli za długo będę używać telekinezy kajdany nagrzeją się do czerwoności już pewnie czuć nieprzyjemne ciepło.Dobrze a więc, znalazłam, jest cały obraz.  Mogę już powiedzieć Moonli. Ale gdy otworzyłam oczy znalazłam się w celi, w celi Lena... No tak zapomniałam. Teleportacja jest rodzinna, to znaczy nieświadoma teleportacja. Usłyszałam kroki strażnika, schowałam się w najciemniejszy kąt, przeszedł obok nawet nie patrząc w moją stronę.  Zobaczyłam Lena. Za dobra w uciekaniu nie jestem. Dobra trzeba przyjrzeć się tym kajdanom,
-Cal...- Miał się mnie spytać Len ale zasłoniłam mu ręce ręką, i powiedziałam telepatycznie, żeby się zamknął. Spojrzał na mnie dziwnie.
~Telepatia!
Przyjrzałam się kajdanom. Zamknięte na klucz... może  dam radę poruszyć mechanizm, nagle pojawiły się koło mnie moje kule, zaświeciły i zawirowały mi w okuł ręki. Koncentracja. Gotowe, kajdany Lena puściły.  Dlaczego nie mogę teraz się przeteleportwoać?!Zaraz! Wiem. Złapałam Lena za ramię. Zamknęłam oczy i pomyślałam o Moonli. Gdy je otworzyłam, byłam koło Moonli, Len stał obok mnie. Ale ona gadała z Jakimś młodym chłopakiem,. Len się wkórzył

Len?


sobota, 23 sierpnia 2014

Od Moonlight: Psycho Medyk.

Obudziłam się w dziwnym miejscu, na łóżku szpitalnym, powitał mnie jakiś człowiek. Trochę się wystraszyłam. Gdzie Ella gdzie moja Ella! Nagle człowiek próbował Pogłaskać mnie po głowie. Prychnęłam odsunęłam się od niego, i skoczyłam do drzwi. Szarpnęłam za klamkę. Zamknięte! No nie, spróbowałam jeszcze raz. Nic, ani drgnęły. Przeklęte drzwi! Potem tylko już szarpałam za nie ironicznie. Człowiek zapisywał coś w swoim zeszyciku. W sekundzie obmyśliłam plan działania, wyskocz przez okno pójdź po Elle i przeżyj! Zaraz okno... okno jest zasłonięte, szafką, Nie! Zaczęłam wariować, Nie nienawidze  być uwięziona. Ogarnęłam mnie panika nie mogłam nie mogłam przezwyciężyć strachu i ataków klaustrofobii.
-Będziesz bardzo ciekawym obiektem do badań. Nie mogę się doczekać aż cię rozpruje!- Zaśmiał się człowiek.  Że co?! Postrzegłam, że tam gdzie była szafa są schody a z tamtego pomieszczenia śmierdzi zgnilizną i rozkładającym się mięsem. Nie byłam pierwsza! A niech to! Pozbył się silniejszego, tylko... mam znak odwagi. Żebym to ja wiedziała jak go użyć.
-Przyjrzyjmy się twojemu mózgowi z bliska, albo nie- Powiedział, i wziął do ręki jakąś ogromną igłę- Może pobierzemy DNA Co? Chciałbym sprawdzić jak rozpadają się twoje komórki jak, powoli zanika oddech, na ile jesteś wytrzymała.
-Nic nie sprawdzisz!- Donośny głos rozniósł się po pomieszczeniu.
-Ze mną takich sztuczek nie ma!- Powiedział podchodząc do mnie, w tym momencie do środka wpadły ze cztery może trzy świecące kule, zaczęły, kręcić się nad mną, zaciekawiony mężczyzna próbował coś obliczyć lub wyjaśnić patrząc na kule. Wtem drzwi wybuchły, przygniotły mężczyznę do ściany, w łuku po drzwiach stanęła Callaina. Nie no po raz pierwszy ciesze się, że ją widzę. Chyba że jest hologramem  to się nie ciesze.
-Nic nie zrobisz mojej siostrze!- Wy krzyczała chyba zdenerwowana nie co Callaina. Em mężczyzna powstał na nogi... po wygrzebaniu się zza drzwi. Ale niestety Callaina ma wrodzony talent... do poruszania przedmiotami za pomocą umysłu. Jak to się nazywało? Aaaa Telekineza tak... Podniosła swoją rękę a ze schodów wyleciał słoik z gałkami ocznymi... Mogła mi by tego darować lecz po chwili słoik rozbił się na głowie mężczyzny a wielki hak to obierania mięsa, wbił się mu centralnie w plecy. Kulki, zleciały nad dłoń Callainy Która podeszła do mnie. Podała mi rękę.
-Choć Ella na ciebie czeka.- przez chwilę patrzyłam się na nią pytająco, o co chodzi. potem uśmiechnęłam się do niej i złapałam za jej rękę, pomogła mi. Miła odmiana.
-Dzięki- Powiedziałam gdy wychodziliśmy z pomieszczenia.- Ale co cie tak zmieniło?!
Uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie.
-Nie co, tylko kto.
-To kto- Niecierpliwiłam się.
-Bogini, ta sama która przemieniła cię w kotołaka. Byłam najbliżej ciebie dlatego też się w niego zmieniłam, wiem, że byłam dla ciebie nie miła.
I To bardzo
-Ale chciałam bym- Wyciągnęła do mnie dłoń. Myślałam, że ze zdziwienia wyjdą mi oczy.- sojuszu, rozejmu, zgody.
Stałam tam tak przez chwile gapiąc się na nią, a ona dalej z błogą cierpliwością trzymała tą ręke w górze. Czyli cudy się zdarzają? Nadal w to nie wierze, ale uścisnęłam jej rękę.
-Zgoda, Sojusz, Rozejm- Powtórzyłam, to był nasz dawny znak na zgodę, taka formułka, po nie kąt jesteśmy bliźniaczkami, mało podobne, ale bliźniaczki. Ella siedziała na trawie plotąc wianek. Spostrzegła mnie, podskoczyła ze szczęścia i podbiegła do mnie rzucając mi się na szyje.
-Moonli zabrali Lena!- Wykrzyczała, Ella ja spojrzałam na Callaine.

Callaina? Co robimy?

Od Len'a: Złapany...?

Po tym jak Moonli poszła znów zostałem sam na sam z Ellą. Albo mi się wydawało, ale dalej była nie pewna czy czegoś jej nie zrobię. Zaśmiałem się cicho.
-Chyba się mnie nie boisz, nie?-spytałem z moim łobuzerskim uśmiechem. Ona zaczęła się zastanawiać nad odpowiedzią. Dzieci są takie naiwne. Sądzą, że za każde złe słowo będą ukarane i oceniane. Właśnie dlatego ich nie lubię. Przecież jeśli powie coś co mi się nie spodoba nie zabije jej...Chyba.
-Nie...Tak...Nie wiem...-powiedziała. Znów zacząłem się śmiać. Lubię gdy inni się mnie boją. Czuje wtedy...Minimalną władzę? Można tak to ująć? Po chwili mój uśmiech zmienił się na bardziej przyjazny.
-Spokojnie nic Ci nie zrobię. W końcu Moonli by mnie zabiła-stwierdziłem wzruszając ramionami. W końcu z niewiadomych przyczyn bardzo zależy jej na tym dziecku. Ugh to naprawdę denerwujące. Ella uśmiechnęła się.
-Len...Ty naprawdę kochasz Moonlight?-spytała nagle. Zrobiłem nieco zdziwioną minę. Czemu jakieś dziecko pyta mnie o coś takiego!? Od razu odwróciłem od niej wzrok by ukryć to, ze się zarumieniłem.
-Oczywiście, że nie! Ona jest po prostu...Moją własnością-stwierdziłem. Następnie spojrzałem na nią ukradkiem. Wydawała się być nieco zdziwiona.
-Twoją własnością?-spytała niepewnie. Ja kiwnąłem głową z przekonaniem.
-Dokładnie. Jest moja i nikomu jej nie oddam-oznajmiłem. Taka prawda. Nie to, ze ją kocham jakoś nad życie...Ale coś zmusza mnie do tego żeby przy niej być. Czy może ja chce przy niej być. Ugh, wszystko o jest jakieś skomplikowane! Czy tylko ja mam takie problemy? Cóż...Zapewne to zapłata za bycie ideałem. Usłyszałem cichy śmiech Elli. Naprawdę dziwne dziecko. Jak każde inne. Nie ważne. Po pewnym czasie Moonli wróciła do obozowiska. Oczywiście dostałem rybą twarz. Przypomina mi to bitwe na ryby.  Następnie Ella wyciągnęła łuk, nie mam pojęcia skąd. Widziałem już wiele łuków i wiedziałem czym łuk jest, ale nie rozumiałem zdumienia Moonlight. Potem zaczęła mówić coś o grotach...Wtedy kompletnie przestałem rozumieć.
-Co?-spytałem zdziwiony i jak to miałem w zwyczaju przechyliłem głowę. Nagle Moonli zemdlała. Czy to znowu się zaczyna? Przecież już kiedyś było podobnie...Chodzi mi o to, ze ciągle mdlała. Mam nadzieję, ze teraz nie są w to wplątane jakieś strażniczki lustra i tym podobne bo to było naprawdę meczące. Właśnie...Ciekawe co robi teraz Rin i reszta towarzystwa?
-Len co robić?!-spytała przestraszona Ella. A no tak!
-Czekaj myślę...-mruknąłem. Spróbowałem wytężyć słuch. Gdzieś w oddali słyszałem coś głośnego...Wiele głosów...Wioska! Podszedłem do Moonli która leżała na ziemi i wziąłem ją "na barana"-Chodź gdzieś niedaleko jest wioska-powiedziałem do Elli. Ona chwyciła łuk i ruszyła za mną.

*Po 10 minutach drogi*

Doszliśmy do bram wioski. Mieliśmy zamiar wejść jednak zauważyłem dziwny komunikat na bramie.
-Oj, oj nie dobrze-powiedziałem wpatrując się w niego i dokładnie czytając aby upewnić się o co chodzi. Naprawdę wysłali za mną jakieś listy gończe? Bo co? Bo parę razy coś ukradłem? To od razu to wioski mnie nie wpuszczą.
-O co chodzi?-spytała Ella. Ja machnąłem obojętnie ręką jakby mówić "Nic, nic". Zdjąłem na chwile z siebie Moonlight i zarzuciłem ciemny płaszcz. To utrudni im rozpoznanie mnie. Następnie znów niosąc Moonli podszedłem do strażników. Na moje szczęście nie spostrzegli, że to ja i zostaliśmy wpuszczeni do wioski. Przy okazji zdążyłem zapytać gdzie znajduje się najbliższy medyk. I znów jakimś fartem nam się udało bo mieszkał w tej właśnie wiosce. Skierowaliśmy się więc nic nie mówiąc tam gdzie miał mieszkać. Po zapukaniu do drzwi otworzył nam jakiś starzec. Wytłumaczyłem całą sytuacje. On kazał położyć gdzieś Moonli i zaczął ją badać, czy coś takiego. Nie znam się na tym...

*Po 20 minutach*

Spoglądałem przez okno niecierpliwiąc się. Ile to może trwać? Nagle usłyszeliśmy ponowne pukanie do drzwi. Do domu weszli strażnicy.
-Tak to on! Mówiłem, ze skądś go kojarzę!-powiedziałem jeden wskazując na mnie. Wszędzie jestem rozpoznawalny niczym jakaś sława, kto by pomyślał! Stwierdziłem, ze nie ma co chować się pod płaszczem.
-Ella wytłumacz wszystko Moonli. Ja muszę pobawić się z pewnymi osobami-powiedziałem z uśmiechem i wyskoczyłem przez okno. Oczywiście od razu mogłem usłyszeć głosy goniących mnie strażników.  Trochę nieciekawie się zrobiło. Ale jakoś dam radę!-tak właśnie myślałem. Niestety przez to, iż nie patrzyłem na siebie wpadłem na kogoś. I właśnie to mnie spowolniło! Strażnicy nie czekając od razu do mnie podbiegli i..Zakuli w kajdany!? Zaraz nie...To się nie dzieje. Czy tak właśnie czuję się osoba którą ktoś złapał? Nie...Ja nie chce! Muszę coś wymyślić! Pazurów teraz nie wysunę, nie dam rady, a nie wiem co innego mogło by przeciąć takie kajdany.  Rozmyślając nad tym co tak właściwie robić byłem prowadzony jak mniemam do lochu.
-No to wpadłem...-mruknąłem cicho zły na samego siebie. Mogłem zacząć uciekać np. dachami. To byłoby bardziej efektowne. Nieistotne na pewno jakoś ucieknę...

Moonlight obudzisz się?