wtorek, 19 sierpnia 2014

Od Rozalii

Nie rozumiem go! Jest przewrażliwiony na punkcie tych swoich włosów! Zresztą nie chciałam trafić w jego włosy.
- Nie rozumiem go! - krzyknęłam.
- No, ale... Nie musiałaś w niego tym rzucać... - odparła.
- Ale ja nie chciałam trafić we włosy! - odpowiedziałam jej.
- To sporo wyjaśnia... - powiedziała.
Po raz kolejny do pokoju wszedł Sebastian. Przyniósł jakieś... Perfumy?
- Prezent od panienki narzeczonego - powiedział z uśmiechem.
To wydawało się podejrzane. Kouen zna mnie na tyle, że wie, iż nienawidzę prezentów. Zwłaszcza w postaci perfum. Więc kiedy mi je podał... Rzuciłam nimi w ścianę i potłukłam je.
- Oj, Sebciu, zapomniałeś już? Nikt nie wysyła mi prezentów, bo ich nie cierpię. Nikt nie jest tak głupi - powiedziałam po chwili.
- Rety, rety. Będę musiał to posprzątać. Zrobiłem poważny błąd... - powiedział.
- Próbuj dalej Sebciu! - powiedziałam ze złośliwym uśmiechem.
- Proszę o wybaczenie, ale muszę już wyjść, panienko.
- W takim razie, żegnam Cię! - powiedziałam.
- Chyba naprawdę nie jesteś w nastroju. Wracając... O kim mówił Judal-chan? - spytała podejrzliwie.
- T-to nie ważne! - odpowiedziałam cała czerwona na twarzy.
- Aha... Nie martw się tym ślubem. Kouen naprawdę nie jest taki zły... - powiedziała.
- Mogę Ci coś powiedzieć w sekrecie? - spytałam.
- Jasne, nikomu nic nie powiem! - powiedziała z ręką na sercu.
- No... Kiedyś na serio byłam zakochana... W Kouenie... - powiedziałam szeptem.
- Naprawdę?! - spytała dość głośno.
- Cicho bądź! Jeszcze ktoś Cię usłyszy! - powiedziałam i zasłoniłam jej usta. Po chwili jednak odsłoniłam je.
- Dobrze, dobrze. Ale naprawdę? - spytała, tym razem ciszej.
- Tak. - powiedziałam cicho.
Teraz po raz kolejny do pokoju wszedł Sebastian. Tym razem przyniósł jabłko. Kiedy mi je podał, zauważyłam coś. W jabłko była... Dziura po igle? Dobra, nieważne.
- Sebciu, co to jest? - zapytałam pokazując na ślad.
- To nic, panienko. - powiedział z tym uśmiechem.
- W takim razie... Sebciu, orientuj się! - krzyknęłam i rzuciłam w jego stronę jabłkiem. Złapał je. - Smacznego życzę!
- Dziękuję, panienko - odparł z uśmiechem, ale w duchu był wściekły.
Może pomińmy tematy naszej rozmowy i przejdźmy do momentu, kolejnego pojawienia się naszego lokaja. Tym razem przyniósł... Budyń? No dobrze, ciekawe nie powiem. Nie miałam powodu do rzucania nim, ale... Seba nalał tam czegoś.
- Co tam nalałeś? - spytałam podejrzliwie.
- Soku, panienko - odparł.
- Nigdy nie dodawałeś soku do tego, więc czemu? - zapytałam podejrzliwie.
- W końcu musi być ten pierwszy raz - odpowiedział.
- W sumie racja - powiedziałam i podeszła do niego by wziąć budyń.
Gdy odchodziłam żeby podać go Kougyoku, "przypadkiem" się przewróciłam.
- Rety, rety. Ale ze mnie niezdara. - powiedziałam po chwili. On natychmiast chciał to posprzątać. Kiedy skończył, wyszedł. Nie minęło wiele czasu, a wrócił z jakąś buteleczką.
- Panienko, król i królowa kazali Ci to podać, ale w tajemnicy przed Tobą. Nie wiem dlaczego i czemu to ma służyć. Mam po prostu dość, więc proszę wypij to! - powiedział i podał mi buteleczkę.
- Nie mogłeś tak od razu? Pewnie, że to wypije. - odparłam i wzięłam buteleczkę. Szybko wypiłam to co w niej było. Z początku poczułam ból głowy, jednak po chwili zniknął. Tym razem do pokoju wszedł Judal.

Judal? Co chcesz?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz