sobota, 2 sierpnia 2014

Od Len'a

No dobrze podszedłem do Kaito i powiedziałem coś w stylu "dziękuje" i po prostu odszedłem ale....To wcale nie było dziękowanie! Jeśli ktoś stwierdzi, że tak było zarżnę własnymi pazurami! Ja nikomu nigdy, ale to przenigdy nie dziękuje! Musiałem powiedzieć coś w tym stylu. W końcu uratował moją siostrę prawda? Tylko...Co mi to da skoro dalej się z nią kłócę!? Po prostu świetnie. Usiadłem przy ognisku. Rozejrzałem się po obozowisku, Appalosa gdzieś zniknęła. Zresztą nie ważne.
-Stało się coś?-spytała podchodząc do mnie Moonli. Ugh, wszyscy chcą ze mną rozmawiać akurat gdy ja tego nie chce.
-Nie nic-powiedziałem obojętnie.
-Pewien jesteś?
-No mówię, że nic!-krzyknąłem. Po chwili jednak zciszyłem głos. Nie chce znów kłótni...-Po prostu chodzi o to, że dalej kłócę się z Rin-dopowiedziałem po chwili normalnie.
-Powinieneś ją przeprosić-powiedziała stanowczo Moonlight.
-Myślisz, że to takie łatwe?-spytałem i zacząłem kierować się w stronę lasu.
-Gdzie idziesz?-zapytała Moonli.
-Spokojnie nie ucieknę! Przecież nie wytrzymacie bez takiego ideału jak ja!-powiedziałem śmiejąc się. Następnie poszedłem przed siebie. Postanowiłem zatrzymać się przy jakimś drzewie. Nie żebym się znał na takich sprawach, ale to była chyba wiśnia. Chyba...Eh nie ważne! Zacząłem rozmyślać nad tym czy przeprosić Rin czy nie. No oczywiste ze tak. Ale jak? Do tego ten jej...Ekhem..Smok...To nie tak że boje się smoków! Dawno przestałem się bać! Prawie...Nagle usłyszałem kroki. Spojrzałem na jakąś dziewczyna. Była dosłownie cała biała. Białe włosy, biała sukienka, białe buty. Po prostu wszystko. Choć nie powiem pasowało jej to. Nagle z drzewa prawdopodobnie wiśni zaczęły spadać różowe płatki.
-Hm? Jak panienkę zwą?-spytałem z udawaną uprzejmością. Jak już mi się wcina w przemyślenia można trochę pożartować.
-Callaina. A ty jesteś Len, prawda?-spytała. No dobra nieco mnie to zdziwiło.
-Dokładnie. A skąd panna zna moje imię?-zapytałem ponownie z "kulturą".
-Długo by opowiadać, po co się tym męczyć?-powiedziała przewracając oczami.
-Sam nie wiem-wzruszyłem ramionami-W końcu ponoć istnieją ciekawsze rzeczy niż zabijanie innych. Nie żebym w to wierzył, ale może ta historia jest jedną z tych rzeczy? Dobra o czym ja mówię. Nie ma nic ciekawszego od zabijania-powiedziałem śmiejąc się. Jejku, naprawdę jestem aż tak bezduszny? Cóż...Bywa! Nie moja winna że zabijanie innych to taka zabawa-Dobra tak czy siak "panna" wybaczy, ale będę się zbierać. Żegnam-dodałem po czym machnąłem ręką i wróciłem po drzewach do obozowiska. Nie miałem ochoty z tamtą dziewczyną gadać. choć nie powiem była ładna...A nie! Moonli! Choć nie jesteśmy razem...Czy jesteśmy? Ugh w ogóle kto wymyślił miłość? I jak odróżnić ją niby od zwykłej sympatii. Irytujące to wszystko. Zobaczyłem Rin.
-Rin...Bo ten...-zacząłem.
-Co?-spytała oschle. Zupełnie nie podobnie do niej. No ale w końcu była na mnie zła.
-Masz chwilę żeby porozmawiać?-spytałem.
-Raczej nie-odparła krótko.
-Po prostu chodzi o to...
-Len nie mam czasu. Idziemy szukać Briam'a-przerwała mi.
-Że tego przerośniętego ga....Ekhem...S-smoka?-zapytałem.
-A kogo?
-Dobra głupie pytanie. Chodzi oto...
-Szybko
-Możesz mi nie przerywać!?-podniosłem trochę głos-Dobrze przyznaje nie miałem o niczym pojęcia. Dobrze byłem głupi. Dobrze to ja zawiniłem. Tak jestem bezdusznym potworem któremu przyjemność sprawia zabijanie. Moge wymienić jeszcze dużo cech które inni wzięliby za wady, ale taki już jestem. Zależy mi na tobie w końcu jesteś moją siostrą więc nie chce żebyś była na mnie zła! Co mam jeszcze robić żebyś mi wybaczyła? Wiem najlepiej byłoby gdybym się całkiem zmienił, ale dobrze wiemy że to nie możliwe. Czy wszystko nie może być po prostu...Jak dawniej? W końcu od zawsze się dogadywaliśmy prawda? I nie powinno się to zmienić nawet jeśli nas rozdzielono..-skończyłem. Rin popatrzyła na mnie zdziwiona. Naprawdę nie chce żeby była na mnie zła. Jeśli mi nie wybaczy...No nie wiem co zrobię! To że przeprosiłem i tak jest nie podobne do mnie...

Rin?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz