poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Od Len'a

Uniosłem jedną z moich brwi ku górze w zdziwieniu. Co jej znów odbiło? I co stało się z jej wyglądem. Zdecydowanie bardziej podobała mi z błękitnymi włosami....I całą resztą dawnej siebie. Mimo wszystko zapach miała ten sam. Inaczej bym jej nie wyczuł. Dziwne...W dodatku czemu aż tak zależało jej na małej dziewczynce? Nie dość, że to człowiek to jeszcze bachor. Takie od razu powinny ginąć by nie zwiększać tej obrzydliwej rasy zwanej ludźmi.
-Ej, ej tak się chłopaka traktuje?-spytałem a na mojej twarzy od razu zawitał mój chytry uśmiech. Ledwo co powstrzymałem się by nie przerodził się on w śmiech. Na razie jakoś wytrzymam i bez tego.
-T-to twój chłopak?-wychyliło się nieco za niej przestraszone dziecko. Ugh, i co tu lubić? Bezczelny bachor wtrącający się w rozmowy.
-Gdy inni rozmawiają nie przerywa się im. Lepiej przestrzegaj tych zasad, moje pazurki lubią ciąć nie grzeczne dzieci-powiedziałem, a raczej mruknąłem zdenerwowany. Następnie moja pazury wysunęły się. Dziewczynka od razu znów schowała się za plecami Moonli.
-Len!-krzyknęła także zdenerwowana Moonlight. Przewróciłem teatralnie oczami.
-No co! Mówię prawdę!-odparłem także nieco krzykiem. I kolejny powód dla którego nienawidzę dzieci. To one zawsze niby takie niewiniątka, a cała wina spada na resztę. Ah ta sprawiedliwość.
-Zacznijmy od tego, że nie jesteśmy parą-stwierdziła Moonli. Hm...Jak się nad tym zastanowić to racja. Ale cóż mnie ma to obchodzić? I tak tamto zdanie było wypowiedziane przeze mnie jedynie aby sobie zażartować.
-Tak, tak-znów przewróciłem oczami. Patrzyliśmy na siebie chwilę w ciszy. Nie miałem pojęcia co teraz powiedzieć, ale czułem, że jeśli tego nie zrobię to Moonli mnie stąd przepędzi. Gdy coś powiem też pewnie się tak stanie...Dlatego można by się pobawić. Spojrzałem dookoła. Było ciemno. Idealne warunki do zabawy.
-Hej ty mała za Moonli. Źle zaczęliśmy znajomość prawda?-spytałem uśmiechając się przyjaźnie. Kotołaczka spojrzała na mnie podejrzliwie, a dziecko wychyliło nieco głowę.
-Len co ty planujesz?-spytała zdziwiona, ale też dalej zdenerwowana Moonlight.
-Ja? Nic po prostu...-w tym momencie zarzuciłem płaszcz i ukazałem moje piękne kły-Zagrajmy w gre: Gdzie jest Len?-dodałem ściszonym głosem i zaśmiałem się złowieszczo. Następnie jak najszybciej uciekłem na drzewo. Jest możliwość, a nawet pewność, że dzięki mojemu płaszczowi nie było mnie widać. Może z wyjątkiem moich oczu, ale nic nie poradzę na to, że wyglądały jak dwa błyszczące lazurowe punkty. Naciągnąłem kaptur płaszcza nieco bardziej na głowę, aby ukryć blond kosmyki włosów. Spojrzałem na Moonli i dziewczynkę. Dziecko było zdezorientowane, a kotołaczka rozglądała się dookoła. Pewnie próbowała mnie namierzyć. Nie będzie łatwo. Zeskoczyłem bezszelestnie z jednego drzewa na drugie. W końcu przestałem się tak przemieszczać. Zszedłem na ziemię i cicho jak wcześniej podszedłem do dziecka które chowała się za Moonlight. Wysunąłem pazury które także lśniły w ciemności.
-Bu-powiedziałem cicho. Dziewczynka odwróciła się i zaczęła piszczeć przerażona. Moonli natychmiastowo odwróciła się i rzuciła w moją stronę sztyletem. Uniknąłem go tak aby wbił się w drzewo-Powinnaś uważać z takimi rzeczami. Można tym kogoś zabić-powiedziałem z uśmiechem. Podbiegłem do drzewa w które wbiła się broń. Hm....Wygląda na pałacową. Czyżby Moonlight także coś komuś ukradła? Czy może kogoś zabiła i zebrała łupy. Nie ja jestem od tego żeby o tym myśleć. Spojrzałem znów na niebo. Zbliżał się świt. Byłem śpiący, i to bardzo, ale można ten temat pominąć. Ziewnąłem i pomachałem na pożegnanie Moonli.
-Ja uciekam! Pa, pa kochana!-zawołałem ze śmiechem i uciekłem gdzieś w las.
-Len!-słyszałem tylko jak krzyknęła za mną wściekła Moonli. Złość piękności szkodzi, nigdy o tym nie słyszała? Trudno. Czy mam zamiar uciec? Oczywiście, że nie! Po prostu zostanę przy śledzeniu jej z ukrycia.

Moonlight to co masz zamiar robić dalej?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz