wtorek, 1 lipca 2014

Od Jack'a:Jak tu wytrzymać?

Tak właściwie nie chciałem pytać o coś konkretnego. Po prostu chciałem z nią porozmawiać. Czemu? Sam nie wiem...Po prostu lubię jej głos...Jej uśmiechem...Jej oczy...Zaraz! Nie, nie, nie! Czemu myślę o takich rzeczach? Szukałem w swojej głowie jakiegoś sensownego pytania.
-Tak właściwie...Czemu pozwoliłaś mi do was "dołączyć"?-spytałem w końcu.
-A czemu niby nie?-odparła z uśmiechem.
-Nie każdy chciałby podróżować z gościem przez którego inni mogą uznać Cię za nawiedzonego...-powiedziałem cicho. Taka była prawda, czyż nie?
-Jack bycie niewidzialnym dla prawie wszystkich naprawdę jest tak okropne?-spytała nagle dziewczyna. Czy to okropne? To złe słowo aby to ująć...
-Raczej bolesne...Kto jest w potrzebie, ale nie potrafisz mu pomóc ponieważ przez niego przenikasz. Chcesz zawołać inną pomoc-nie możesz bo nikt Cię nie usłyszy ani nei zobaczy. Wyobrażasz to sobie?-mruknąłem cicho. Doświadczyłem tego i to nie raz. W dodatku wciąż byłem sam.
-Przepraszam nie chciałam Cię urazić-odpowiedziała cicho dziewczyna. Znów użalam się nad sobą! Koniec tego! Zaśmiałem się, a następnie uśmiechnąłem.
-Nie ma co o tym mówić!-stwierdziłem o wiele bardziej radosnym tonem. Czy kłamałem? Oczywiście. Ale ni mam zamiaru teraz o tym myśleć. Nie chce nikogo martwić...Zwłaszcza Rozalii...Nie! Nikogo!-To co może gdzieś się przejdziemy? W końcu nie jest tak późno...-powiedziałem. Wtedy nagle coś...A raczej ktoś mnie popchnął. Prawie zetknęliśmy się ustami z Rozalią! Zaczerwieniłem się i szybko odsunąłem. I ja i Rozalia byliśmy zawstydzeni. Nagle usłyszałem śmiech. Odwróciłem się. Za mną stał Len.
-Len zabije Cię idioto!-krzyknęła Rozalia.
-Ah tak? To najpierw mnie dogoń, baka~!-odkrzyknął i wystawił jej język. Ona bez zastanowienia pobiegła za nim. Westchnąłem cicho. Jak tu z nimi wytrzymać?

Len, Rozalia gdzie wy pobiegliście?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz