poniedziałek, 7 lipca 2014

Od Len'a: Blisko, a jednak daleko

Ziewnąłem jeszcze raz. Ugh...Wcześnie...Za wcześnie...Ale trudno!
-No to w drogę...-powiedziałem niby mało entuzjastycznie i już miałem iść przed siebie gdy Rozalia mnie zatrzymała.
-Ekhem, nie zapomniałeś o kimś?-spytała. Spojrzałem na Moonli. Same z nią problemy!
-I co? Szybko władujcie ją na konia czy coś i ruszamy...-mruknąłem. Cóż gdy jestem niewyspany robię się podobno jeszcze bardziej nieznośny. To ich wina! Mogliśmy wyruszyć już wczoraj. Ale nie...Oczywiście! Bo wioska, bo coś tam. I na dodatek jeszcze nic kraść nie wolno! Pf! Gdy już wszyscy byli gotowi ruszyliśmy w drogę. Nareszcie! Z tyłu inni o czymś dyskutowali, ale teraz mnie to nie obchodziło. Ja tylko szedłem przed siebie. Byliśmy już blisko! Jestem tego pewien! Nagle zobaczyłem coś w oddali...Czy to była...
-E! Towarzystwo!-zawołałem i wskazałem palcem w kierunku ogromnej, czarnej wieży. Następnie pobiegłem prosto do niej nie zważając uwagi na to czy reszta biegła za mną. Stanąłem przed wielką wieżą. Reszta bandy przybiegła tuż za mną.
-Dobra...Wiecie, że tam może być niebezpiecznie, nie?-spytał Jack.
-No co ty nie powiesz panie mądry!-powiedziałem podirytowany. Nie obchodzi mnie teraz żadne niebezpieczeństwo! Ja...Musze ratować Rin! Chcą ją tylko zobaczyć...Dotknąć...Objąć...Cokolwiek!
-Dobra Len spokojnie...No to wchodzimy na trzy. Raz...dwa...-powiedziała i otwarła wrota. I właśnie wtedy...Wieża...Prze teleportowała się!?
-Co!?-zapytałem z niedowierzaniem-Dobra trudno! Lecimy do następnej-dodałem po chwili. Jednak za każdym razem gdy dobiegaliśmy do wieży i chcieliśmy się do niej dostać ona znikała, a następnie pojawiała się w innym miejscu.
-Nie, nie, nie! Przecież to nie ma sensu!-stwierdziłem. W moich oczach pojawiły się...Łzy? Nie czas teraz na to! Muszę ją odnaleźć! Po prostu muszę! Nieważne jak trudne to będzie!
-Len. Nie sądzisz, że...Może powinniśmy odpuścić? To przerasta nas wszystkich i...-zaczęła Appalosa która zmieniła się w dziewczynę. Szybko jednak jej przerwałem.
-Żartujesz sobie? Wiesz co przeszedłem przez te wszystkie lata? Skoro tyle już idziemy to co!? Nagle mamy przerwać!? A co z Rin!? Bogini to sobie poradzi? I tu właśnie błąd! Ktoś jej musi pomóc, a jeśli nie ja, to kto!?-zapytałem zirytowany. Czy oni naprawdę myślą że tak po prostu teraz odpuszczę!? Baka!
-Len uspokój się-upomniała Roza. Właśnie czy ja zaczynam wpadać w histerię? To teraz nie pomoże.
-Po prostu...Ja wiem że Rin gdzieś tam jest i potrzebuje pomocy rozumiecie?-spytałem. Robię się za "bohaterski"...-Znaczy wiecie...Chcę jej pomóc bo mam taki obowiązek jako brat! Nic więcej, jasne?-dodałem. Nagle usłyszałem jakoś melodię.
-Hen daleko w odległej krainie tak-zaczął śpiewać jakiś piękny głos. To była Rin! Na pewno!-W smoka pieczarze pod ziemią głęboko tam.
-Wy...Wy też to słyszycie?-zapytałem niepewnie. Reszta pokiwała głowami. Spojrzałem na mój naszyjnik który świecił.
-Gdzie wyrokiem mym była modlitewna pieśń, którą śpiewam w samotności gdzieś-kontynuował głos.
-Zaraz...Rin pewnie próbuję dać nam wskazówki!-stwierdziłem. Reszta pewnie zrozumiała bo zaczęła uważniej słuchać.
-Kiedyś chciałabym móc inny zobaczyć świat, życie me ma utarty schemat wciąż ten sam. Ciągły taniec i śpiew już rutyną mą jest, na nie skazana po wieków kres! Nie mam pojęcia o, okrucieństwie jakim jest, splamiony nasz rzeczywisty świat. Ciągle więziona tu wciąż modlę się o cud, życie me wypełnia mój głos. Dla słońca śpiewam wciąż dla deszczu śpiewam wciąż. Wierze, że gdzieś czeka na mnie raj, choć wyciągasz do mnie swą dłoń-nie dosięgam jej.
-Koniec obijania się! Ruszamy dalej!-stwierdziłem. Wszyscy wstali z ziemi i ruszyliśmy dalej. Towarzyszyła nam pieśń Rin.
-Bez nadziei i bez szans, w strasznej smoczej, pieczarze. Tam wypełnia się mój los, oraz me przeznaczenie. Czuję, że ty próbujesz ratować mnie-uwolnić mnie starasz się. By zamienić mą rozpacz w pełen radości uśmiech. Nie mam siły by pomóc Ci więc padam tu...-jej słowa się skończyły jednak dalej słyszeliśmy melodie.
-Chociaż nie widać wciąż końca podróży mej, dalej wędruje i nasłuchuje głosu jej. Co dochodzi z raju utraconego tak, gdzie mrok panuje, a słońca brak-zacząłem wtedy śpiewać ja. Sam nie wiem czemu...-W cieniu zamkniętej już na klucz historii tej, staram się przywrócić  tamten pamiętny nam dzień. On rozdzielił dwa serca co pełne są męk-lecz ukaja je twej pieśni dźwięk. Tęsknota, straszny ból-wciąż towarzyszą mi. Bo nie mogę nigdzie znaleźć Cię. W gęstwinie mrocznych dróg, gdzieś ciągle gubię się, lecz twój głos stale kieruje mnie! W czeluściach serca gdzieś, nadal rozbrzmiewa pieśń-przypomina czym jest mój cel: Oddam życie by tylko móc w końcu objąć Cię...-skończyłem, a melodia ustała.
-Stwierdzam, że jednak możesz śpiewać ballady-powiedział Jack.
-Moja siostra to bogini melodii. Co się dziwisz?-spytałem przewracając oczami.
-Ale to było takie...Głębokie? Teraz wierzę w pełni, że Len ma uczucia!-odparł. Ja westchnąłem.
"Idźcie teraz w kierunku wschodu"-usłyszałem słaby głos.  Od razu wiedziałem do kogo należy.
-Dobra towarzystwo. Kierujemy się teraz na wschód-powiedziałem krótko.

No i co dalej?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz