wtorek, 1 lipca 2014

Od Rozalii: Dziwny dzień...

Kolejna osobowość Len'a. Mam szczerą nadzieję, że się przyda.
-Najwyraźniej jest jeszcze jedna...-powiedziałam cicho.-Skoro nie pamiętasz to Ci powiem. Jestem Rozalia. Ona ma na imię Appalosa. A on to Jack-powiedziałam pokazując na nich.
Miałam nadzieję, że dalej go widzi.
-Niezmiernie miło jest mi was poznać. Pragnąłbym jednak aby ktoś wytłumaczył mi czemu tak właściwie znajduję się w miejscu w którym się znajduję oraz czemu także niczego nie mogę sobie przypomnieć-odparł i znów lekko ukłonił się.
-Otóż, posłuchaj mnie. Masz osobowość wieloraką i straciłeś wspomnienia. Twoje dwie inne jaźnie pamiętają tylko ostatnie 2 lata. Wciąż podróżuje z tobą gdzieś na północ, ale nie wiemy gdzie. Jedna z twoich osobowości, zła, w każdym mieście pakuje się w kłopoty. Druga, dobra, natomiast płacze bardzo często. Tyle informacji wystarczy?
-Oczywiście. Bardzo dziękuję-złożył kolejny ukłon.
-Nie musisz się tak kłaniać-powiedziałam z uśmiechem.
Nie minęła minuta, a powrócił zły Len.
-Powiedz mi czemu mnie tak wcześnie budzisz?!
-Nie rozumiem Cię. Ja wstaję razem ze słońcem. Ty budzisz się sam i dość późno
-Wcale nie! Baka! Ty mnie zawsze budzisz!- krzyknął.
Popchnął mnie. Wpadłam na Jack'a. Nasz "obóz" był na górce, więc kiedy się przewróciliśmy stoczyliśmy się z niej. Na nasze nieszczęście wpadliśmy na drzewo. Byliśmy w nieprzyjemnej sytuacji.
-E... To... Wybacz!-powiedział.
"Leżałam" na nim. Jack się zarumienił. Szybko z niego wstałam. Też byłam cała czerwona.
-P-przepraszam...-powiedziałam odwracając wzrok.
-Hej! Słodka z was para!-krzyczał Len.
Przez tego idiotę było mi jeszcze bardziej głupio.
-Może lepiej siedź cicho!-odkrzyknął mu Jack.
Pomógł mi wstać, a ja otrzepałam ubranie.
-Nic Ci nie jest?-spytałam.
-Nie, dzięki...-odpowiedział.
-Len! Jak wrócę na górę to się z tobą policzę! Pożałujesz tego!
Ja i Jack wróciliśmy do Appalosy i Len'a. Oczywiście na samym wstępie chłopakowi oberwało się w głowę. Ku mojemu zdziwieniu Jack zrobił to samo tylko... Mocniej. Kiedy to zrobił znowu poczułam znowu to dziwne uczucie... Zachwyt... Nie... Tym razem było mocniejsze... Dość mocne, by powiedzieć, że go... Bardzo lubię? Chwileczkę o czym ja myślę?! Chociaż w sumie... Jack jest nawet... Uroczy?  Moją głowę przepełniają dziwne myśli! Nie wiem co się dzieje. Złapałam się za głowę. Wszyscy zaczęli się na mnie dziwnie patrzeć.
-Rozalia, co Ci jest?-spytał Jack.
-Nic, nic tylko... Trochę boli mnie głowa. Chyba będziemy mogli iść dalej dopiero jutro...

*Późnym popołudniem*

Znowu poszłam po wodę dla koni. Oczywiście Jack mi pomógł. Kiedy wróciliśmy podszedł do mnie. Chyba chciał o coś zapytać.
-Rozalia...
-Tak?

Jack skończysz? Coś ode mnie chcesz?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz