Len zwiał na drzewo. Typowy tchórz.
-Poczekajcie, pójdę po tego idiotę...
Poszłam pod to drzewo.
-Len złaź albo Cię ściągnę!
-Ani mi się śni, baka!
-No cóż sam tego chciałeś...
Drzewo nie było zbyt mocne. Wskoczyłam na nie i zrzuciłam go z gałęzi, a potem sama zeskoczyłam.
-Mou!
-Przecież ostrzegałam. Idziesz ze mną!
-Nie!
-Ja Ciebie o zdanie nie pytam. Po prostu mówię, że ze mną idziesz!
Pociągnęłam go za sobą. Ku mojemu zdziwieniu nie opierał się.
-Coś przegapiliśmy?
-Raczej nie-powiedziała Appalosa.
-Moonlight, wyjaśnij mi kto zrobił Ci pranie mózgu, proszę?
-Nie wiem o czym mówisz! To moja rodzina!
-Po prostu wmówiłaś to sobie! Podobno straciłaś rodzinę! To było oczywiste kiedy Cię zabraliśmy z zamku!
-Mieszkałam w zamku?
-Tak!-krzyknęliśmy wszyscy razem.
Tylko Jack się podczas tej rozmowy nie odzywał
-Coś nieźle pokręcone to wszystko...
-Niby tak, ale... Nie ważne! Gdzie jesteś?
-Nie wasz interes!
-Martwiliśmy się, że Cię zabili!
-Ale nikt mnie nie zabił!
-Nie ważne! W końcu Cię znajdziemy i Ci wszystko przypomnimy!
-Nie wnikam...
"Rozmowa" się zakończyła. Hologram zniknął. Len jak zwykle gdzieś polazł. Znalazłam go i oddałam naszyjnik. Był już wieczór kiedy skończyliśmy robić różne rzeczy poszliśmy spać.
*Następnego dnia*
Kiedy się obudziłam w miejscu gdzie był Len leżała tylko kartka, a na niej napisane:
Przez jakiś czas się nie zobaczymy, ale nie tęsknie za wami wy idioci.
Len, żegnam wszystkich idiotów!
Byłam zdenerwowana i odrobinkę się martwiłam.
Moonlight, Len, Appalosa, Jack? ( W szczególności Moonlight ? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz