wtorek, 22 lipca 2014

Od Rozalii: Dom...

-Ej! No czemu im przerwałaś?!-krzyknął Len.
-Len, gdyby nie to, że osobiście szanuje Rin to bym Cię z miejsca pocięła na kawałki!
-Też Ciebie lubię, Roza-chan!
-Nie zwracaj się tak do niej!
-Jak nie przestaniesz, to nie wrócę!
-Zaraz! To ty masz w ogóle wrócić?! Nie żeby mnie to obchodziło... <Jakiś bełkot>
-Mam swoje obowiązki... Nie mogę wiecznie uciekać od prawdy...
-W takim razie chodźmy!-podał mi rękę.-Mógłbym Cię prosić?
-Oczywiście-wzięłam jego .-Chodźmy już... Ale zanim
Pobiegłam do Jack'a i przytuliłam go.
-Odwiedź mnie kiedyś...-wyszeptałam.
Z powrotem wróciłam do Kaito. Otworzyłam portal.
-Nie zapomniałaś nic?
-Nie. Jedyne co mogłam zabrać to Biały Królik...
-Skoro tak to wracajmy...
Powoli weszliśmy w portal.

*Na miejscu, zamek*

-Córeczko! Tak się cieszę, że Cię widzę!-krzyczała mama.
Rodzice podbiegli do mnie i przytulili. Nie mogłam na nich narzekać kochałam ich.
-Witaj mamo, witaj tato...
-Kaito! Tak się cieszę, że ją odnalazłeś!-mówił ojciec.
-Miło was widzieć...-powiedziałam ponuro.
-Czemu jesteś taka smutna, Rozalio?
-Przez Jack'a Frost... On żyje... Przypomniała sobie wszystko...
-Nie martw się kochanie. Niedługo o nim zapomnisz!-mówiła z uśmiechem.
-Może na początek, znajdziemy Ci odpowiedni strój?
-Dobrze...
Nie byłam szczęśliwa. Nie licząc rodziny miałam tu jednego przyjaciela. Mojego Białego Królika. Wracając do tematu, wybrano mi suknię i kazano w nią przebrać.
http://th03.deviantart.net/fs71/PRE/i/2012/230/3/e/i_had_lost_sign_of_myself____by_bakaiiko-d5blmk6.png
Nie była najgorsza. Niektóre były okropne. Kiedy się przebrałam wyszłam do nich.
-Doskonale wyglądasz, siostrzyczko!-
-Dziękuję za komplement...
-Dzisiaj odpocznij, a jutro rozpoczniemy naukę!
Udałam się do swojego pokoju. Na moim łóżku leżał Biały Królik. Poza nim miałam w pokoju sporo lalek.  Dosłownie całą ogromną półkę.
-Witaj króliku...
-Witaj, mo-urwał.-Rozalio! Jesteś nie w humorze?
-To prawda...
Podleciał do mnie.
-Dlaczego?
-Podobało mi się tam i... Chyba naprawdę zakochałam się w Jack'u...
-W nim? Dlaczego?
-Sama nie wiem... Miłość nie wybiera...
-Na pewno jeszcze tu przyjdzie! To w końcu on zakochał się w tobie, a ty to odwzajemniłaś!
-Naprawdę tak myślisz?
-Oczywiście!-po tych słowach po tak długim czasie na mojej twarzy zagościł uśmiech.
-Króliczku, chodźmy do ogrodu!
-Dobrze!
Wyszliśmy z pokoju. Nasza rodzina mieszkała w ogromnym zamku z pięknymi ogrodami. Poszliśmy spytać o pozwolenie moją matkę.
-Czy ja i Biały Królik możemy wyjść do ogrodu?
-Pod warunkiem, że Kaito pójdzie z wami. Kaito?
-Chętnie pójdę!
Poszliśmy do jednego z ogrodów. Kaito usiadł na ławce, a ja przykucnęłam przy krzaku róż. Przymierał.
-Och, ten krzak przymiera...
-Taki los. Wszystko ma swój początek i koniec...-powiedział obojętnie.
-Ale ten był zawsze moim ulubionym...
Dotknęłam jednego z kwiatów. Był najmniejszy i najbardziej suchy. Kiedy to zrobiłam kwiat ożył.
-Hę? Jak to?
-To potęga kosy. Powoli uczysz się z niej korzystać. Spełnia twoje życzenia...
-Może faktycznie...
-W ogóle, siostrzyczko, udało Ci się w końcu obudzić Białego Królika! Jak to zrobiłaś?
-Sama nie wiem. Może niech on Ci powie...-spojrzałam porozumiewawczo na królika.
-Obudziła mnie jej łza
-To ty płakałaś?! Ostatnio kiedy widziałem Cię płaczącą, to Jack umarł!
-Może i tak... Nie rozpamiętujmy przeszłości...
Siedzieliśmy tak w ciszy. W pewnym momencie, za ogrodzeniem przeszło dwóch chłopaków. Słyszeliśmy co mówili:
-Zobacz, ta plotka o powrocie księżniczki to prawda!
-Faktycznie!
-Muszę przyznać. Przez ten czas stała się jeszcze piękniejsza, tylko... Ta ponura twarz... To chyba jej jedyna wada!
-Może i racja...
Posłałam w ich stronę sztuczny uśmiech. Odwzajemnili go. Za jakiś czas miałam złożyć coś w stylu przysięgi. Najpierw, jednak musiałam poznać jeszcze parę rzeczy. Było to obowiązkowe w moim wieku. Zdaniem wszystkich, jedyną dobrą rzeczą jaka mnie tam spotkała to obudzenie Białego Królika. Gdyby nie to zapewne byłby z tym problem. Teraz nie mogłam chodzić to świata zero dwa. Miałam bezwzględny zakaz.
-Kaito, wracajmy już...
-Dobrze
Wróciliśmy do zamku. Poszłam do pokoju. Jakąś godzinę potem, zostałam zawołana na kolację. Jedliśmy w milczeniu. W końcu, mój ojciec powiedział:
-Za jakieś dwa tygodnie, będziesz już mogła sama chodzić do ogrodu
-Naprawdę?
-Tak, po przysiędze wierności swej rasie, będziemy mieć pewność, że nie uciekniesz do ludzkiego świata-odpowiedziała mama.
-To miło...-powiedziałam.
Wszystko teraz mówiłam bez okazywania uczuć i z przymrużonymi oczami. Czasami nawet nie patrzyłam na osobę do której mówiłam. Starałam się tak nie robić. Kiedy skończyłam wróciłam do pokoju. Założyłam strój do spania i położyłam się. Zanim zasnęłam, myślałam czy Jack faktycznie przyjdzie do mnie...

Jack? Przyjdziesz po mnie czy zostawisz?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz