czwartek, 10 lipca 2014

Od Rozalii: Więcej idiotów nie potrzeba!

Zauważyłam po drodze jakiegoś idiotę topiącego się. Wyciągnęłam go, ale najpierw ( bo tak się wyrywał ) musiałam mu dać kamieniem w głowę. Wcześniej oczywiście jak się szarpał kopnął mnie tak mocno, że zaczęłam kaszleć krwią. Zaczął pytać co się dzieje.
-Zacznijmy od tego, że uratowałam Ci życie
-Próbowałaś mi wyrwać ucho!
-A ty mnie prawie zabiłeś!-krzyknęłam i kaszlnęłam krwią.
-Co Ci niby zrobiłem?!
-Kopnąłeś mnie tak mocno, że zaczęłam kaszleć krwią!-znowu kaszlnęłam.
-Tego, wybacz
-Nieważne! Ja Ci pomagam, a ty opóźniasz naszą podróż!
-Naszą?
-Tak naszą-powiedział Len.-To po niego wskoczyłaś do wody! Znasz go w ogóle?
-Nie, ale nie lubię patrzeć jak ktoś umiera nie z mojej winy-powiedziałam z złośliwym uśmiechem.
Zaczęłam znowu kaszleć krwią.
-Rozalia, jak się czujesz?-spytał Jack nieco zaniepokojony.
-Bywało lepiej...
-Wyjaśnicie mi kim jesteście?
-Jestem Rozalia, on Len, on jest Jack, a ona to Appalosa-wskazałam na nich po kolei.
-Ty masz coś nie tak z głową?!  Jaki Jack?! Tam nikogo nie ma!
-Poczekaj-powiedziałam i uderzyłam chłopaka w głowę mocniej niż pozostałych.
-Ała! -powiedział.-Chwila skąd on się tutaj wziął?!
-Nieważne...-powiedziałam.-Lepiej chodźmy...
Wstałam i poszłam przed siebie.
-Ty! Więcej nie wpadaj do wody!
-Hej, Roza, co zrobisz z tym, że kaszlesz krwią?-zapytał Len.
-Myślisz, że mam kosę tylko do walki?
-Tak, a co?
-Zaraz zobaczysz...-powiedziałam.-Przyzywam splamioną krwią kosę! Ulecz wszystkie rany!
Kiedy skończyłam formułkę, odkaszlnęłam tym razem nie krwią.
-Fajne zastosowanie!
-Wiem. Innych też mogę leczyć, ale nie ze śpiączki i nie mogę dodawać siły czy coś...
-No to już wielka szkoda...
-Za to mogę rozpętać piekło, rozumieć smoki i inne takie stworzenia...

Kontynuować mój wywód czy być już cicho, co ekipo?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz