piątek, 4 lipca 2014

Od Len'a: Ponowne spotkanie

Tak więc gdy miałam już na mojej szyi szal z włosów Moonli ruszyliśmy dalej. Czy ją lubie? Nie! Nie ma mowy! To wilk! Irytujący wilk. Ale czemu ją ratuje...Ugh, sam nie wiem. W dodatku nie do końca idzemy do Rozali i spółki. Taak...Chyba nie wspomniałem jej, że jednak idziemy na północ? Ups. Trudno. Muszę odnaleźć...Co ja chce odnaleźć? Czemu robię to wszystko!? Tak jakby...Coś mi każe? Zresztą nieważne. Nagle zacząłem słyszeć jakąś melodię.
-Ej...Słyszysz to?-zapytałem. Moonli popatrzyła na mnie zdziwiona.
-Ale co?-odparła.
-No tą melodie...-powiedziałem przysłuchując się bardziej. Ona także powinna mieć wyczulony słuch skoro jest wilkiem, nie? Ale skąd ta melodia w ogóle by pochodziła? Przecież nigdzie w pobliżu nie ma żadnej wioski.
-Nie, nic nie słysze. To chyba tobie coś odbiło-stwierdziła.
-Wcale nie, baka! Mówię że coś słyszę to coś gra!-powiedziałem zirytowany. Co miało mi odbić!? Nagle muzyka ucichła.
"Len uważaj za tobą"-usłyszałem nagle melodyjny głos w głowie. Od razu odwróciłem się. Przede mną stał wielki gad. Miał 4 wielkie głowy.  Posiadał także potężne skrzydła. Moonli także się obróciła.
-C-co to?-zapytała dziewczyna.
-Hydra...Szlak, uciekaj!-powiedziałem tylko szybko i chwyciłem ją za rękę. Następnie pobiegłem razem z nią w jakieś krzaki.
-Posłucha plan jest taki: Ty tu siedź, ja załatwię hydrę, jasne?-wytłumaczyłem.
-Bo sobie dasz radę!-powiedziała wątpiąco dziewczyna.
-Nie czas na kłótnie, baka. Spokojnie jestem silniejszy niż na to wygląda-powiedziałem wystawiając jej język i popędziłem.
-Idiota!-krzyknęła tylko. Ja nie zwróciłem na to uwagi. Jedyne co mi pozostaje to modlić się aby do akcji nie wkroczyły inne osobowości. Choć ostatnio w ogóle się nie ujawniają...Czyżby to się skończyło? Jeszcze się okaże. Wyskoczyłem prosto przed hydrę. Ona zamachała wściekle swoimi głowami. Samo wydłużenie pazurów nie wystarczy...Zmieniłem się w kota. Zacząłem biegać wokół hydry. Ta próbowała uderzyć mnie swoimi łapskami na który też były jakieś pazury. Na szczęście nie udawało się to jej. Parę razy zadrapałem ją jednak nagle odrzuciła mnie swoim ogonem. Ja uderzyłem w jakieś drzewo. Pewnie szybko bym wstał gdyby nie to że jedna z jej głów była już przy mnie.
-No to koniec...-mruknąłem sam do siebie. Gdy nagle usłyszałem gdzieś z oddali..
-Przyzywam splamioną krwią kosę! Pora zebrać żniwa!-Czy to nie była...Rozalia! Tak to napewno była ona! Nim się obejrzałem ścięła jedną z głów hydry. Bestia chciała się ruszyć jednak nie mogła. Jack zamroził jej łapy. Oszołom przydał się już 2 raz! No nieźle! Z tego co widziałem Appa też pomagała. Miło. Po chwili hydra była już martwa. Gdy zobaczyłem, że Rozalia już się uspokoiła, bo dobrze wiadomo że podczas walki wpada w szał, podszedłem do niej.
-Hejka!-zawołałem radośnie.
-Len idioto!-walnęła mnie z całej siły w głowę.
-Miło mnie witasz!-odparłem masując się po miejscu w które mnie uderzyła.
-Martwiłam się o Ciebie!
-Ah tak to...Zaraz. Martwiłaś się? Uuu choć trochę Ci zależy?-spytałem z łobuzerskim uśmiechem.
-Nie tyle co na tobie, a na innych twoich osobowościach. Ty jesteś idiotą.
-*Hai, hai też tęskniłem-powiedziałem śmiejąc się.
-Czy to nie ta dziewczyna z którą rozmawialiście?-zapytał nagle Jack.
-A właśnie!-podbiegłem do Moonlight-Przyprowadziłem zgubę!
-Nie przyprowadziłeś! Sama przyszłam!-oburzyła się.
-Ah tak? A kto namawiał Cię na ucieczkę?
-To był mój wybór-mruknęła.
-Kogoś uwiodły ballady kotołka~
-Wcale nie! Po prostu uciekłam z własnej woli!
-Zaraz zaraz...-wtrącił się Jack-Len serio śpiewałeś ballady?
-No pewnie! Z anielskiego głosu trzeba korzystać!-zaśmiałem się.
-Tak właściwie dobry Len śpiewa lepiej od Ciebie-stwierdziła Rozalia.
-Wcale, że nie! Ja jestem idealny!
-Nie ważne. Len nie powinieneś podziękować mi, Appalosie i Jack'owi za ratunek?
-Hm...Nie! Ani mi się śni.
-Kto to "Jack"?-spytała Moonli.
-A no tak-zaczęła Roza. Następnie podeszła do Moonlight i uderzyła ją w głowe.
-Ała, za co!-powiedziała. Jednak gdy uniosła głowe spojrzała na Jack'a-Skąd on tu...
Gdy Moonli to mówiła znów usłyszałem melodie. Co to było? Pobiegłem przed siebie.
-Len gdzie leziesz idioto!?-zawołała Roza. "Następnie wszyscy pobiegli za mną. Teraz mnie to nie obchodziło. Nagle usłyszałem w głowie tylko krzyk jakiejś dziewczyny.
                                                        ~**3**~
Pojawiłem się i od razu usłyszałem krzyk jakieś panienki. Wszędzie rozpoznał bym ten melodyjny głos!
-Rin-stwierdziłem krótko. Pewnie potrzebowała pomocy. Ależ ja nie wiem gdzie jest! Cóż ze mnie za młodszy bliźniak skoro nie umiem nawet pomóc mej jedynej siostrze!
-Czemu "wy", a mówiąc to mam namyśli wszystkie osobowości ciągle mówicie "Rin"?-zapytała dama o białych włosach. Była to chyba panienka Rozalia..
-Czy nie jesteście wyedukowani na tyle, aby znać Rin?-spytałem. Oni nie odpowiedzieli nic. Westchnąłem cicho-Rin to bogini melodii i muzyki. Pół-kotołak oraz obecnie rodzeństwo wszystkich mych osobowości. Teraz pamiętam...Została uwięziona! Na północy w...-zacząłem jednak nie skończyłem.
                                                     ~**2**~
Wszyscy patrzyli na mnie zdziwieni.
-Hę? O co chodzi?-spytałem.
-Spotakliśmy się z twoją inną osobowością. Opowiedziała nam parę ciekawych rzeczy...-stwierdziła Roza.
-A czego dokładniej?

Rozalia, Moonlight, Jack, Appalosa ktoś mi powie o co chodzi?

*Hai-Tak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz