środa, 23 lipca 2014

Od Moonlight: Nico?

Szliśmy tak chwile... długą chwile... aż w końcu zapadł zmrok.
- Czy wy  wiecie gdzie jest wioska?- krzyknęłam do tych z przodu.
-Taaaaaaaaaaak- usłyszałam głos Rozalii, ale... to brzmiało nie zbyt optymistycznie.
-A  może rozbijemy obóz tutaj a jutro wyruszymy?- Zapytałam. Nagle przygalopowała Appalosa. Zarżała głośno jakby chciała powiedzieć: Mnie to pasi! albo Zaraz zwrócę mój obiad!
-No dobra, rano poszukamy wioski.- powiedziała Rozalia.
Poszłam  po chrust na ognisko. Poszłam sama... Len nawet nie zauważył że poszłam... Chyba.
Zagłębiłam się w Las.
-Moonli...- usłyszałam głos... Nica?! Nagle nietoperz w plątał mi się we włosy gdy go wyjęłam przed mną staną Nico.
-Moonli!!!- krzykną. Zaczęłam powoli się cofać ale przewróciłam się o korzeń drzewa. Podniosłam się szybko i uciekłam. Biegłam i nie patrzyłam się  gdzie biegnę ja... ja... ja się bałam. W końcu dobiegłam do obozowiska. zdyszana upadłam na kolana. Serce waliło mi niczym młot pneumatyczny.
- Moonli, Uciekłaś przed dinozaurem czy Godzillą ?- Zażartował Len. I zaczął się śmiać. Ja zaczęłam by nie dać po sobie poznać że się boje.
- Nie przed pterodaktylem! Dobra- powiedziałam- rozpalajmy to ognisko!
Nagle przygalopowała do nas Appalosa z Sanem. Spojrzeli na stos, chrustu. Appalosa, schyliła swój róg i zapaliła ognisko.
-Appa... jak ty to?- Zapytała się zdziwiona Rozalia.  Appa zamieniła się w człowieka.
- A no jakoś tak... San mnie tego nauczył!
- Dobra... to ja pójdę złowić trochę ryb. Widziałam niedaleko jezioro.- Powiedziałam, Złapałam za rękę Lena- Pójdziesz ze mną.
-A co wampirów się boisz?
-A kto wie?- Uśmiechnęłam się do niego szyderczo- Może i nawet smoków...
-Yyy...- Len zatkało.
-No choć- pociągnęłam go w kierunku Jeziora.

Przy jeziorze

-Wadziłeś jak   łowiłam ryby?- Spytałam- No to jeśli tak, to do dzieła.
-Ale to woda!
-Wiem... Mam nad nią kontrole...
-Jak?
-Nie ważne... Chcesz mieć kolacje? To łów te ryby.- Powiedziałam stanowczo.
-No dobra...- Wyłowił Śledzia.- On gard- Zamachnął się rybą w moją stronę. Ja zdążyłam pochwycić Suma, uderzyłam w policzek Lena.
-No i co teraz!?
- Przegrasz!- Zamachnął się rybą w moją stronę. Zachwiałam się i wpadłam do jeziora.
-Dobra prze... grałam... pomóż mi!- Matko... jako kotołak nie umiem pływać.. Suprise mada ****.
- Moonli.- Len wskoczył do jeziora... Miło! Będę miała z kim umierać! Na ale cóż...
-Moonli.... Ume... umiesz kontrolować wo... wodę!- A no tak... zapomniałam. Jakimś cudem utworzyłam fale  która wyrzuciła nas na brzeg...
-Mam już chyba dosyć tej szmerki rybnej. - Zaśmiałam się.
- Taak...
-Dobra wracajmy.- Zaczęłam wstawać.
-A ryby?
-Zobacz ile fala ich wyrzuciła razem z nami na brzeg!
-No to zabierajmy się.

Przy ognisku.

Wyschłam już po kilku sekundach! Gorzej z Lenem... biedak suszył się pół godziny. Naznosiłam się suchej trawy na moje leże... było nawet spoko... Padłam na tą kopę siana i usnęłam... Lecz w nocy mnie coś obudziło... Wstałam i rozejrzałam się do koła.. Prócz rozżarzonego ogniska zobaczyłam jeszcze małego turkusowego króliczka? Podeszłam bliżej, A królik zamienił się w złotą papuge... smaczną, tłuściutką papugę. Zaczaiłam się i skoczyłam na zwierze. Gdy wstałam z pochwyconą zdobyczą ktoś złapał mnie z rękę i mocno ścisną.
-Już niedługo- Wyszeptał mi do ucha. Wtedy się przebudziłam wystraszona. Na ręce miałam duży fioletowy siniak od zbyt mocnego ściśnięcia zaś w dłoni złote piórko.

- Moonli?- Usłyszałam głos Lena.




Len Dokończysz?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz