czwartek, 3 lipca 2014

Od Moonlight:(CD opowiadania Rozalii) Yyyy... nie!

Meh... Koniec... rozmowy. W końcu!!!!!!!!! Wzięłam mój wisiorek i przycisnęłam go mocno do serca, był taki ciepły. Od razu zasnęłam, Na piętrze w moim ciepłym łóżku. Okno było otwarte. Ciepło wieczornego nieba wlało się do mojego pokoju. Obudził mnie dziwny trzask. Otworzyłam ospale oczy. Naprzeciwko mojego łóżka było otwarte okno w oknie stał Len. Obróciłam się na bok. Przytuliłam mocno do poduszki.
-To tylko sen...- powiedziałam tłumionym głosem. Wcześniej przypomniała mi się kolacja. Pyszna... kolacja... ryby...
-Makrela, dorsz, śledź...- zaczęłam mruczeć do poduszki. Zebrałam w końcu siły by usiąść na łóżku i zobaczyć o się dzieje. W oknie nadal siedział Len. Nie chciało mi się na niego wrzeszczeć, było jeszcze za wcześnie... chyba.
-Która godzina?- spytałam go się ospałym głosem.
-2:30- odpowiedział uśmiechając się.
-Przyjdź tu za 3 godziny, może będę mieć siłę aby na ciebie nawrzeszczeć.- Nie obchodziło mnie teraz jakim códem on się tu znalazł, nie no naprawdę... nie wiem jakim cudem, teraz liczyły się tylko ja, łóżko i moje niewyspanie. Opadłam na poduszki nakryłam się mocniej kołdrą. Zaczął coś nucić... Załama. Niech muzykuje o przyzwoitej godzinie.
-Czy pod gwieździstym niebem właśnie tu- Usłyszałam słowa piosenki. Nie... Nie.... Nie...- Miała byś ochotę Pobawić ze mną się.
-Nie...- Usiadłam na łóżku i tak wiem że nie zasnę.
-Żyje się tylko raz więc słuchaj mnie- Zaczął powtarzać do rytmu. Kot i rytm... taaaa... kocie ballady. Eh przetarłam oczy.- Podzielę się chętnie beztroską mą.
-Nie trzeba- Wtrąciłam się i przeciągałam , naprawdę, muszę cierpieć? Chociaż nawet nieźle śpiewa to trzeba mu przyznać.
-lecz twa obroża ogranicza cię- Spojrzałam na moją turkusową, obróżkę. Ze złotym dzwoneczkiem, co on do niej miał!?- A może uda ściągnąć nam się ją?
-Łapy precz ode mnie zboczeńcu!- Niech ma za swoje!
-Wolność Jest rajem! Miał miał miał- Śpiewał nadal- Ryby kradnę innym wciąż i zajadam nimi się!
-Dobra to idź kraść a mnie zostaw w spokoju!- No dobra coraz bardziej mi się chcę wyjść i uciec ale nie!.
-Patrzę jak ludzie pracują kiedy ja na dachu leniuchuję lub chrapię słodko śpię!
-Super... może już pójdź co?
-I Ty bądź wolna Miał Miał miał.-Ech robi się trochę... nie nie to nie jest denerwujące, to jest zachęcające, ale nie!-Na swiat otwóż okno i słuchaj rady mej:
-Mhm...
-ze swojego Domku zwiej!
-Oj chyba nie wiesz, o czym mówisz sam- Dobra ja też się rozśpiewałam. -I wieczorem wlepiasz we mnie ślepia swe! Gdy tak na mnie patrzysz to aż ciarki mam! Więc ci nie pozwolę zbliżyć do mnie się~Podeszłam i zasłoniłam okno firanką. -Żyje się tylko raz więc słuchaj mnie! Ja mieszkam w domu bo mi dobrze tam!- Odsłonił okno.- Obroża która jest na szyi mej... CZy wiesz w ogóle jaką wartość ma!? Ja jestem panieńska, Przepyszne wypieki jem i w moim łóżeczku słodko śpię.- Skoczyłam na łóżko- A teraz pomyśl, kto z nas ma bezpieczniejsze życie, ja czy Ty? ciebie może coś potrącić nigdy nie wiesz nic! To straszne było by!-Koniec... muszę trochę odsapnąć po tych słowach, usiadłam na stole przy oknie.
-Szorstkie słowa twe i gesty, Wrogi stosunek do mnie twój, Sprawia, że bardziej lubię cie!- Zarumieniłam się- Albo że nawet I Love you.
-Możesz próbować, jednak wiedz, że nie rozkochasz w sobie mnie! To tylko stratą czasu jest.
-Czasami marzę, miał miał miął byśmy się udali Gdzieś gdzie nie wie nikt!
-Przecież nie znasz mnie nawet od jednego dnia!- Wszystko powoli zaczęło wracać na miejsce z moją pamięcią  ale charakter który tu odkryłam to był mój prawdziwy charakter.
-Na kraniec świata by troski znikły i aby tak we dwójkę wzrok w piękną zorzę wbić.
-Znasz mnie przecież od paru godzin !- Uśmiechnęłam się
-A gdy to się spełni, Miał miał miał- Moja obroża zaczęła mnie troszkę uwierać.- t ostaniemy się szczęśliwi aż po dni naszych kres.Szkoda że to niemożliwe jest.
-Zmiana w moim życiu, Wcale nie jest taka prosta jak wydaje się!- Znowu zaczęłam śpiewać- A co z panią moją? Nie mogę opuścić jej! Bo by przecież mnie zamartwiała się!- Zobaczyłam że Len ucieka- Hej gdzie uciekasz! Nie skończyliśmy rozmowy ! Czekaj chwile dwie! Abyś jutro przyszedł tutaj też! Czekam na ciebie!
Poszedł sobie, chociaż to była miła odmiana Lena, był dla mnie taki miły, a miał czarne uszy. Co go napadło. Eh, może jutro mi wyjaśni.

Następnego dnia, wieczorem.

Tak, wyczekiwałam na niego. Nie, nie robię sobie nadziei... ani trochę! Tu mam swój dom.
-Czekałaś!- Len wspiął się na parapet.
-Wcale nie!- Odwróciłam się- Ja tylko chciałam się przewietrzyć!
-Taaak, 2:00 Dobry czas na przewietrzanie się- Mruknoł do mnie.
-Eh! Kotołaki!
-Czyli byś się nie przejęła jakbym spadł?
-Wcale!- Jakby spadł to... eh sama nie wiem. Nagle len poślizgną się i spadł od razu rzuciłam się do okna.
-Len!!!
-A jednak!- Len uwiesił się gałęzi drzewa pod moim parapetem!
-Eh!!!!! Jak ja cie nie znoszę!
-Pacz co mam!- Wszedł na gałąź i zadyndał moim wisiorkiem z kamienia księżycowego!- Jak jesteś taka odważna to choć i go zabierz!
-Eh!- Weszłam na parapet, uchwyciłam się bluszczu i pomału zeszłam się na gałąź. Powoli podchodziłam ale nagle gałąź się zatrzęsła  a ja spadłam. Len złapał mnie za rękę w ostatniej chwili. Nie nie będę mu za to dziękować! W ciągnoł mnie na górę. Ja za to wyrwałam mu z ręki wisiorek i szybko wyskoczyłam przez okno do pokoju. Len niestety wskoczył za mną.
-Nie podziękujesz mi?!
-Nie...
-Dlaczego
-Bo nie...
-Ale...
-Nie- Uśmiechnęłam się szyderczo niczym ten idealny kot.
-Heh- Zaśmiał się i zamierzał wyjść.
-Czekaj!- złapałam go za rękę ale natychmiast pościłam.
-Co?
-Wrócisz jeszcze?
-No ale tylko jutro.
-Mhm...
-To idziesz ze mną?- wyciągnął do mnie dłoń. Zdjęłam obrożę, położyłam ją na stole, eh... opuszczam moją rodzinę. Ale dlaczego? Nie wiem chyba tu nie pasuję. Złapałam rękę Lena i wyszłam z nim przez okno.

30 minut potem

-Czyli blefowałeś śpiewając tą piosenkę?
-Dokładnie- Przytakną i wyszczeżył do mnie swoje białe zęby.
-Mhm... To dlaczego nadal trzymasz mnie za rękę- Za chichotałam.
-czy wilki są takie iryzujące- Len nie pościł mojej ręki.
-Czy wszystkie kotołaki są takie zarozumiałe?- Zapytałam tym samym tonem.
-Nie...
- A wilki tak- Pokazałam mu język.- I czy wreszcie puścisz moją rękę!
-Nie!
-A to dlaczego?!
- Żeby cię denerwować.
-Ehe.- Len nie zauważył drzewa które przed nami stało. W jednej chwili pościł moją rękę.- Mam sposoby.
-Eh...
-To teraz do twoich denerwujących przyjaciół?
-Nie
-Jak to?
-Na północ!
-A nie lepiej po nich a potem na północ?
- A po co mamy tych idiotów targać ze sobą?!
-Może po to bo z tobą nie wytrzymam!- Obejrzałam się za siebie. Mój dom. Już nie ma powrotu. Uroniłam małą łzę, Len ją wytarł.
-Co ty się bawisz?! Co?
-Hmmmm... sam nie wiem. Eh!


Rankiem


Jest jakoś chłodno- Powiedział Len
-Eh... może usiądźmy?
-Nie!
-No to idziemy do twoich przyjaciół!
-No dobra.
-Ehem, - Owinęłam szyję swoją długą kitom. Len się tak na mnie patrzył. Szliśmy godzinę w milczeniu. Wytrzymałam bym dłużej. Ale się odezwał.
-Mogę pożyczyć od ciebie włosy?
-Nie.
-Dobra jak chcesz...
-No dobra masz...




















A więc co dalej kotołaku?!

1 komentarz:

  1. Len śpiewający "Ah it's wonderwul cat life", bezcenne xD

    Len >.>

    OdpowiedzUsuń