wtorek, 22 lipca 2014

Od Rozalii: Dzień bez sensu!

Wróciliśmy do świata zero dwa. Kaito został wysłany, żeby dopilnować nas. Innymi słowy pilnować byśmy nie posunęli się za daleko. Oprócz tego, muszę codziennie wracać do świata zero, aby się uczyć. Nie mam wyboru, jeśli chcę tutaj bywać. Koniec, końców, jednak będę musiała tam wrócić i zostać królową. Wtedy wprowadzę się na stałe do mojego świata, ale... Teraz Jack jest "Innym"! Będzie mógł mieszkać tam ze mną. To nie jest takie złe. Chyba nie muszę się martwić. Wracając do tego co się działo, Moonlight zniknęła.
Len gdzieś pobiegł. Rin za nim. Zostaliśmy ja, Kaito, Jack i te jednorożce. Nie rozumiem ich. Zamiast szukać Moonlight, zaczęli biegać bez sensu. Nas nie było.
-Swoją drogą, Kaito, To Appalosa, a to Sanktum
-Miło mi poznać-złożył lekki ukłon.
-Musisz się nauczyć zachowywać jak inni! Jesteś przesadnie książęcy!
-Ależ siostrzyczko to jest mój obowiązek! Zresztą ty też mogłabyś się nauczyć paru dobrych manier-powiedział odwracając wzrok i ściszając głos.
-Co?! Co żeś powiedział?!
-Ależ nic, tylko...
-Wytłumacz się!
-Tego...
-Jak przez Ciebie zacznę gadać tym bełkotem to się ostro zdenerwuję i ty mi za to odpowiesz!
-Spokojnie, nie unoś się siostrzyczko!
-Nie ważne! Lepiej poszukajmy tej świętej trójcy!
-Eee... To wy się znacie?
-Tak!
-Skąd ty go znasz?
-No... Raczej trudno, żebym własnego brata nie znała!
-To ty masz brata?!
-Tak... A Kaito! Mów normalnie!
-Mówię tak jak mnie uczono!
-Ale jesteśmy w świecie ludzi! Tutaj uznają Cię za nie normalnego!
-Tak uważasz?
-Raczej, że tak. Mieszkam tu już dwa lata!
-Bo uciekłaś z domu!
-Bo się na was niesamowicie wkurzono!
Chyba, gdyby nie nasze wychowanie to byśmy się pozabijali tam na miejscu. Po dobrej godzinie tej bezsensownej kłótni, Kaito odpuścił.
-Siostrzyczko, muszę Ci przyznać jedno, skaczesz jak królik, ale upór to masz osła!
-Przecież wiem-powiedziałam poprawiając włosy.
-Z tobą nie opłaca mi się walczyć...
-Wróćmy do tematu, dajemy sobie spokój z tą trójką i idziemy do jakiejś wioski lub miasta?
-Nie wiem...-odpowiedź Kaito.
-Może-odpowiedź Appalosy.
-Zobaczy się-odpowiedź Sanktum'a.
-Nie mam pojęcia, a ty co sądzisz?
-W sumie... Ta trójka jest nie do zabicia! Chyba jak ich zostawimy to nic się nie stanie!
-A to nie twój przyjaciel?
-Tak, ale nie mieszamy się w swoje problemy sercowe!

*30 minut potem*

Wpadliśmy na Len'a i Rin. Len był załamany. Chyba wiem co się mogło stać.
-Co się-zaczął Sanktum, a ja zatkałam mu usta.
-Jeśli chcesz żyć, to się zamknij!-wzięłam rękę z jego ust.
-Skąd te twoje domysły?-spytał Kaito.
-Znam Len'a prawie jak własną kieszeń, więc...
-Mhm...
-Tak czy inaczej, idziecie z nami do wioski? Moonlight zajmiemy się potem...
-Jakbyś wiedziała o co chodzi?!
-Kaito, odsuń się-powiedziałam.-Złamała Ci serce, prawda?
On wysunął pazury i mnie zaatakował. Ta walka nie miała sensu.
-Ktoś rozumie o co im chodzi?-spytał Kaito.
-Chyba o to, że Rozalia uderzyła w czuły punkt...
-Pewnie tak...
Słyszałam ich rozmowę. Mieli rację.
-A jak myślisz, czemu kazałam Ci się odsunąć, co? Kaito?
-Czyli o to Ci chodziło!
-Len, ta walka nie ma sensu!
Nie był łaskaw odpowiedzieć. W końcu udało mi się go przydusić do ziemi. Kiedy to zrobiłam, uspokoił się. Wzięłam kosę od jego gardła.
-Dobra chodźmy do tej wioski zanim Len'owi znowu odbije!


Ktoś to dokończy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz